– Okay – wykrztusił.
– Dziękuję. Boże, mam nadzieję, że sprawy w końcu się ułożą. Zostaliśmy swego rodzaju partnerami w interesach. Ufam, że zdobył pan również adres Cindy Carlson.
Raymond pogrzebał w kieszeni i wyciągnął kartkę z adresem. Vinnie wziął ją, przepisał informację i oddał mu. Podał adres Angelowi.
– Englewood, New Jersey – Angelo przeczytał na głos.
– Czy to problem? – zapytał Vinnie.
Angelo pokręcił przecząco głową.
– W takim razie załatwione – powiedział Vinnie i popatrzył na Raymonda. – Tyle jeśli chodzi o twój ostatni problem. Radziłbym jednak nie przychodzić do mnie z niczym więcej. Wobec naszej umowy w sprawie honorarium nie masz nam do zaoferowania nic wartościowego.
Kilka chwil później Raymond znalazł się na ulicy. Kiedy spoglądał na zegarek, uświadomił sobie, że cały drży. Zbliżała się siedemnasta i zaczął zapadać mrok. Podszedł do krawężnika i machnął na taksówkę. Co za katastrofa, pomyślał. Jakoś musiał załatwić sprawę zapłaty za Vinniego Dominicka i jego syna.
Taksówka zatrzymała się. Wsiadł i podał domowy adres. Gdy wyszedł z "Restauracji Neapolitańskiej", natychmiast poczuł się lepiej. Właściwie utrzymywanie dwóch zwierząt nie było zbyt kosztowne, skoro żyły na bezludnej wyspie. Sytuacja nie była więc tak beznadziejna, tym bardziej, że potencjalny problem z Cindy Carlson wyglądał na rozwiązany.
Kiedy otwierał drzwi do mieszkania, nastrój znacznie mu się poprawił.
– Były dwa telefony z Afryki – przywitała go Darlene.
– Kłopoty? – zapytał. W tonie Darlene było coś, co uruchomiło dzwonek alarmowy.
– Dobra wiadomość i zła. Dobra to informacja, że Horace Winchester ma się po operacji znakomicie i że w związku z tym powinieneś zająć się przetransportowaniem jego i zespołu chirurgicznego.
– A zła wiadomość?
– Dzwonił także Siegfried Spallek. Wyrażał się niejasno. Powiedział tylko, że są jakieś problemy z Kevinem Marshallem.
– Jakiego rodzaju problemy?
– Nie wyjaśnił.
Raymond przypomniał sobie, że prosił Kevina, aby nie robił niczego nie przemyślanego. Zastanowił się, czy Kevin usłuchał jego rady. Te problemy musiały dotyczyć głupiego dymu, który widział nad wyspą.
– Czy Spallek chciał, żebym jeszcze dziś oddzwonił?
– Kiedy dzwonił, u nich była jedenasta. Powiedział, że może porozmawiać z tobą jutro.
Raymond stęknął w duchu. Teraz będzie musiał spędzić całą noc, wyobrażając sobie Bóg wie co. Zastanowił się, kiedy wreszcie skończą się wszystkie jego troski.