Juliana także westchnęła.
– To nie ma żadnej przyszłości. Nie wyjdę już nigdy za mąż. Nie mogę. Poza tym Martin nie może się ze mną ożenić! To by było całkiem niestosowne.
Amy wybuchnęła śmiechem.
– Wiesz, Juliano, jestem przekonana, że to ty robisz trudności. Przestań protestować i niech się dzieje, co ma się dziać! – Spojrzała na zegar. – Przepraszam, ale obiecałam Annis Ashwick, że przyjdę na lunch. – Zawahała się. – Może mogłabym znów cię odwiedzić?
– Naturalnie – odparła Juliana. – Dziękuję ci, Amy.
Dziwne, ale słysząc, że bratowa już wychodzi, doznała rozczarowania. Zapragnęła, by ją też zaproszono na ten lunch. Nie mogła pogodzić się z myślą o siedzeniu we własnych czterech ścianach przez całe popołudnie.
Zadzwonił dzwonek przy drzwiach i Segsbury wprowadził do salonu Emmę Wren. Emma, nieco zaskoczona widokiem Amy, ukłoniła jej się chłodno na powitanie, po czym natychmiast ją zignorowała.
– Juliano, moja droga! – zawołała, afektowanie przeciągając spółgłoski. – Jestem w drodze na Bond Street. Zamierzam wydać masę pieniędzy i dobrze się bawić. Wybierzesz się ze mną?
Juliana widziała, że Amy ją obserwuje. Przeniosła wzrok z bratowej na niegdysiejszą przyjaciółkę. Nie miała szczególnej ochoty na spędzanie czasu w towarzystwie Emmy, tyle że w takim razie pozostawała jej samotność… a Bond Street i znajome paplanie Emmy były na wyciągnięcie ręki. Skinęła głową.
– Zaraz będę gotowa, Emmo. Wybacz mi, Amy.
Amy nie zmieniła wyrazu twarzy, ale Juliana poczuła się winna, toteż rzuciła bratowej lekko wyzywający uśmiech.
– Człowiek potrzebuje rozrywki. Co w końcu pozostaje, kiedy jest się nieszczęśliwie zakochanym?
– Nie wiem, czego Juliana chce – powiedział Joss Tallant do żony później tego wieczoru, w zaciszu małżeńskiej sypialni. – Zdaje się, że ona również tego nie wie.
Amy właśnie zrelacjonowała mu ze szczegółami swoją wizytę u Juliany, a teraz powoli odłożyła szczotkę na toaletkę i odwróciła się do męża.
– Chce dwóch rzeczy, tak mi się zdaje – Martina Davencourta i… celu w życiu.
– Czy to nie jedno i to samo?
– Ależ z ciebie arogant! Cel w życiu kobiety nie musi oznaczać wyjścia za mąż, wiesz!
Joss roześmiał się.
– Bardzo cię przepraszam! Chodziło mi tylko o to, że gdyby Juliana wyszła za mąż, nadałoby to jej życiu sens.
– Małżeństwo samo w sobie nie wystarczy. – Amy zmarszczyła brwi. – Juliana to naprawdę niezależna kobieta, choć to stwierdzenie może wydawać się dziwne. Zupełnie nie przypomina próżnej poszukiwaczki przyjemności, jaką wszyscy w niej widzimy. Popatrz, w jaki sposób chciała pomóc bratu i siostrom Martina. Ona potrzebuje celu.
– Żona dla polityka – powiedział Joss powoli.
– Czemu nie? Jest czarująca, mądra i dobrze zorganizowana. W tej roli mogłaby być doskonała.
– Nie interesuje się polityką. Amy wzruszyła ramionami.
– To naprawdę nie ma znaczenia, Joss. Jest wystarczająco inteligentna, żeby się nauczyć.
– To prawda. Ale czy to by ją interesowało? Ju szybko się nudzi. A wyobrażasz ją sobie jako zastępczą matkę siedmiorga dzieci?
– Zastępczą siostrę. Wszystkie już ją kochają. Nie zauważyłeś, jak szukają jej towarzystwa? Poza tym Brandon Davencourt jest na tyle dorosły, by pójść własną drogą, a Kitty jak sądzę, wkrótce wyjdzie za mąż.
Joss spojrzał na żonę z nieopisanym zdumieniem.
– Naprawdę? Ale przecież ona nie ma wielbicieli?
– Och, Juliana już znalazła Kitty zalotnika kochającego wieś. – Amy uśmiechnęła się psotnie. – Nie zauważyłeś, że Edward Ashwick poświęcał starszej z panien Davencourt wyjątkowo dużo uwagi na wczorajszym wieczorze muzycznym?
– Edward Ashwick? Dobry Boże!
– Nigdy nie sięgasz poza koniec własnego nosa – zawyrokowała Amy z zadowoleniem.
– Na to wygląda. Wydawało mi się, że Edward jest najwytrwalszym z wielbicieli Ju.
– Tak było. Zdaje się, weszło mu to w krew, nie sądzisz? Uważam, że Juliana postąpiła wyjątkowo sprytnie, stawiając Kitty na jego drodze wczorajszego wieczoru.
Joss wpatrywał się w nią ze zdziwieniem.
– Nie zauważyłem.
– Naturalnie, że nie. – Amy uśmiechnęła się. – Ciekawa jestem, kogo wybierze dla Clary, jak tylko wybije jej z głowy Seba Fleeta.
– Zawsze pozostaje Jasper Colling – zauważył jej mąż z gryzącą ironią.
Amy wzdrygnęła się.
– Nawet Fleet byłby lepszy od Collinga!
– A czy Martin Davencourt jest odpowiedni, dla Juliany? – spytał Joss z niewiele mniejszym sarkazmem.
– Z pewnością wie, co o niej sądzić. A ona chciałaby zasłużyć na jego dobrą opinię.
– Juliana jest przyzwyczajona do życia zgodnie z ustaloną reputacją. Poza tym nie zauważyłem u Martina Davencourta żadnej słabości dla Juliany.
– Też coś! – Amy spojrzała na niego pogardliwie. – Skoro właściwie nie odrywa od niej wzroku? Mówiłam, że nie widzisz nawet tego, co masz pod nosem.
– Pewnie nie. A Davencourt to widzi? Śmiem wątpić, bo jest prawie zaręczony z naszą kuzynką Sereną.
– Tak. – Amy przechyliła głowę i przyglądała się odbiciu Jossa w lustrze. – To niedobrze, ale jeszcze jej się nie oświadczył.
Joss uśmiechnął się lekko.
– Potrzebujesz sojusznika? Jeśli tak, może mam dla ciebie kogoś takiego. Wczoraj dostałem od ojca list, w którym donosi mi, że odezwała się do niego ciotka Beatrix. Podobno właśnie jest w drodze do Londynu.
Amy rozbłysły oczy.
– Ciocia Trix! To jest to! Ona nie znosi Sereny, prawda? Joss zmarszczył czoło.
– Tak… nazywa ją panną fajtłapą.
– Doskonale – powiedziała uszczęśliwiona Amy. Spostrzegła zdziwioną minę Jossa i wybuchnęła śmiechem. – Między na mi mówiąc, jestem pewna, że ja i ciocia Trix połączymy Martina i Julianę. I poradzimy sobie z Sereną, jeśli zajdzie taka po trzeba!