Литмир - Электронная Библиотека

Przy rogu Wiśniowej stał Bogucki. Wszystko więc dotychczas szło gładko. Gdy mnie zauważył, ruszył szybko przed siebie. Szedłem parę kroków za nim, z wysoko postawionym kołnierzem, próbując nie stracić go z oczu w panujących ciemnościach. Ulice były opustoszałe, z rzadka tylko oświetlone latarniami, zgodnie z zarządzeniem obowiązującym od początku wojny. Musiałem jedynie uważać, by nie natrafić w promieniach światła rzucanych przez latarnie na jakiegoś Niemca, który mógłby dojrzeć moją twarz. Szliśmy szybkim krokiem, wybraliśmy najkrótszą drogę, a mimo to miałem wrażenie, że jest nieskończenie długa. Wreszcie osiągnęliśmy nasz cel – dom przy ulicy Nowakowskiego 10, gdzie miałem się ukryć na piątym piętrze w malarskim atelier, znajdującym się wówczas w dyspozycji jednego z przywódców muzycznej konspiracji – kompozytora Piotra Perkowskiego. Przeskakując po trzy stopnie, wbiegliśmy na górę. W atelier czekała na nas zdenerwowana i martwiąca się Godlewska. Odetchnęła z ulgą, gdy nas ujrzała.

– No, wreszcie jesteście!

Klasnęła w dłonie z radości i zwróciła się do mnie:

– Dopiero gdy Andrzej był już w drodze po ciebie, uświadomiłam sobie, że dziś jest 13 lutego, a przecież trzynastka przynosi pecha…

26
{"b":"89309","o":1}