– Zawsze tego samego: śmierci. Utraty tożsamości, drastycznej zmiany status quo. Jest Suzerenem w Bloku zbudowanym na takich a takich zmiennych meta-fizycznych; w momencie dołączenia nowych, odkraftowania Plateau opartych na fizykach bogatszych, stanie się zaledwie ułamkowym przekrojem samego siebie. Czy i ty nie bałbyś się takiego pochłonięcia, zatracenia? Każdy walczy o utrzymanie się przy życiu.
– Z wyjątkiem tych, co płyną wzwyż Krzywej…
To już nie desperacja, ten gorzki sarkazm ma pokryć odpływ energii i słabość głosu: Zamoyski się poddał.
– Co to jest? – pyta Angelika, wskazując wielobarwne zorze, coraz jaśniejsze, coraz wyżej zarastające nocne niebo.
Blask rośnie do takiego natężenia, że trudno już właściwie mówić o nocy: oto wstaje nad Narwą sztuczny świt,
dzień nie ze słońca zrodzony. Fraktale jasności zaćmiewają się nawzajem. Nie widać gwiazd – jedynie te erupcje kolorów, lawiny światła.
– Biją się o ciebie, Adam – rzecze Zmartwychwstaniec. – Ich Porty Uniwersalne weszły do układu, otworzyły nastrojone Cywilizacje Śmierci. Teraz mordują tam między sobą czasoprzestrzeń i materię.
– Lepiej się stąd zmywajmy. – Angelika podnosi się na nogi. – Diabli wiedzą, jakim promieniowaniem tu sieją, starcie Cywilizacji Śmierci to nie najzdrowsza dla widzów impreza. Kto właściwie zarządza tym Sakiem? Znaczy – Kłami Deformantów? Ty? – zwraca się do Zmartwychwstańca.
Zmartwychwstaniec uśmiecha się spod na wpół oderwanej wargi.
– On – wskazuje Zamoyskiego. – On zarządza wszystkim, wybiera ścieżki i ma wolną wolę czynić, co chce.
Co powiedziawszy, poddaje się tak gwałtownemu atakowi śmiechu, że aż wypada mu z dziąsła jeden z zębów. Na to śmieje się jeszcze głośniej.
Adam go ignoruje.
– Patrz.
Z elektromagnetycznej burzy wyłania się nad ich głowami ognisty meteor, kształt obleczony w płaszcz oślepiającego żaru, ciągnący za sobą przez atmosferę Narwy długi welon płomieni. Spada szybko ku widnokręgowi, by po chwili, wyhamowawszy, wznieść się ponownie nad ocean, nad równinę, nad miasto.
Już nie kryje go ogień i kiedy tak sunie w płaskim ślizgu prosto ku Angelice, Adamowi i Zmartwychwstańcowi (wszyscy stoją), widać wielomilowe skrzydła, jeszcze przyciśnięte do tułowia, purpurowe jak wiosenna jutrzenka, ogon jak rzekę na niebie, lśniące szpony w łapach potężniejszych od wieżowców, kilometrowy łeb i paszczę w nim piekielną,
wielozębną, rozwartą w ryku, który nadciąga huraganową falą, wolniej od samego smoka.
– Smaug – rzecze cicho Angelika. Dwukruk skrzeczy przeraźliwie:
– Pożarrrtem Frrranciszku!
Czerwony smok rozpościera skrzydła na tle promiennej nocy.
Meta-fizyka
Nauka o zmienianiu praw fizyki. Przewiduje warunki konieczne dla odkraftowania inkluzji o danej charakterystyce (ilości wymiarów, wielkości stałych fizycznych, liczbie i własnościach cząstek elementarnych etc). Bada zależności między tymi układami oraz prawa zmian praw.
l_» W swym odłamie praktycznym – inżynierii meta-fizycznej – meta-fizyka skupia się na Zagadce Teleologicznej: sformułowaniu i rozwiązaniu równań wyznaczających położenie na Wykresie Thieviego punktu odpowiadającego Ul.
Wykres Thieviego
n-wymiarowy wykres, w którym każdemu z wymiarów odpowiada konkretna zmienna meta-fizyczna (stała fizyczna).
Każdy punkt na Wykresie reprezentuje wszechświat oparty na opisywanych przez współrzędne punktu wartościach zmiennych meta-fizycznych.
U 99.99999…% Wykresu wypełniają wszechświaty jałowe, w których nie mogą istnieć żadne struktury negentropijne albo zaburzeniu ulega przyczyn owość.
U Istnieje wiele wersji Wykresu, rozpisujących fizykę z uwzględnieniem rozmaitych kombinacji zmiennych pierwotnych (jak liczba wymiarów) i pochodnych (jak „stała" grawitacyjna).
„Multitezaurus" (Subkod HS)
Ledwo secundus stahsa Zamoyskiego wyadresował się z posiedzenia Loży w Domu Cesarskim, Adam wszedł swym primusem do biblioteki Farstone.
Biblioteka była pusta. Podświadomie spodziewał się zastać w skórzanych fotelach uczestników owej narady sprzed dwóch tygodni – ale nie, nikogo; tylko poranne słońce kładzie nad dywanem pochyłe mosty ciepłego blasku, a wysoki zegar przybija do pokrytej boazerią ściany kolejne sekundy, cierpliwy sadysta.
Przez rozsłonecznione okna widać taras i trawnik przed zamkiem. W cieniu drzew jedna z manifestacji Patricku Gheorgu maszeruje statecznym krokiem i wbija paliki, oznaczając pole dla pojedynku. Ustawiono już też stoły przy stanowiskach sekundantów.
Stahsowie niskich Tradycji zjeżdżali się od świtu; góra Krzywej zmaterializuje się natomiast dokładnie o godzinie. Czekali na Zamoyskiego również inni goście, na Plateau i w Farstone. Bez przerwy //odbierał zaproszenia i szyfry wizytacyjne.
Przeszedł obok „swojego" fotela; nie dojrzał plamy, jaką pozostawiły pół miesiąca temu jego ubłocone buty. Wyczyszczone. Służba czy inf? Biblioteka stanowiła preferowane miejsce manifestacji, ponieważ protokół infu był tu nieco rozluźniony z uwagi na same książki – na Księgozbiór Nieskończony.
Na półkach tych trzech regałów znajdowały się (potencjalnie) wszystkie możliwe teksty. Tekst żądany konfiguro-wał się zawsze na kartkach lewego skrajnego woluminu z najwyższej półki. Potem należało odłożyć tom na półkę niżej lub, jeśli chciało się go zachować na dłużej, do któregoś z sąsiednich regałów. Menadżer biblioteki przyjmował zamówienia w OVR lub na piśmie, w księdze rejestrowej przy głównym pulpicie.
Generalissimus (jedna z aplikacji plateau'owych, w jakie Zamoyski się zaopatrzył) nieustannie szepta! do uszu //Adama ostrzeżenia przed atakiem Suzerena. Prawdopodobieństwo ataku rosło wraz z przedłużaniem się obrad Loży: informacja o tak nośnym medialnie wydarzeniu z pewnością rozlała się szeroko po Plateau, Suze-ren musiał o nim wiedzieć; a im dłużej Loża obraduje, tym bardziej możliwe staje się przyznanie przez nią Adamowi klucza do protokołów infu. Suzeren powinien uderzyć, póki Zamoyski tego klucza nie posiada, twierdził generalissimus.
Judas zresztą zapewniał Adama jeszcze przed rozpoczęciem obrad, że komuś takiemu jak Zamoyski – to znaczy stahsowi z Szyfrem do Ul oraz kolekcją Saków Cywilizacji z wyższego wszechświata w głowie – raczej nie odmówią. Adam nie był pewien, czy nie odebrać tego zapewnienia raczej jako szyderstwa, subtelnej obelgi.
Z cierpiącego na amnezję odmieńca z XXI wieku – w skarbnika wiedzy tajemnej. Nie jest mu widać pisana błogosławiona normalność.
Tak naprawdę Judas oczywiście nie wchodził do Domu Cesarskiego, nie wstępował na Plateau. Będąc stah-sem Pierwszej Tradycji, nie mógł otwierać połączeń ze wszczepki nakorteksowej. Siłą rzeczy posiedzenia Wielkiej Loży odbywały się w rozszczepionych Arńficial Realities. Judas na przykład znajdował się obecnie w sali konferencyjnej na drugim piętrze zamku Farstone, w infowym odbiciu AR-owej Loży. Zejdzie do biblioteki, gdy tylko zakończy się zamknięta część posiedzenia – część, z której wyproszono Zamoyskiego i media, a w której podjęte zostaną decyzje najważniejsze; przede wszystkim decyzja o przyznaniu lub nieprzyznaniu Zamoyskiemu klucza do protokołów infu.
Zatem już w tej chwili stahs Zamoyski znajdował się wyżej na Krzywej Remy^go od stahsa McPhersona – Adam uczestniczył był w posiedzeniu Loży bezpośrednio na Plateau, Judas zaś musiał urządzać u siebie w domu infowe teatry.
Była to zagadka, która ze wszystkich bodaj najbardziej dręczyła Zamoyskiego – Zagadka Judasa McPhersona:
W jaki sposób istota oparta na frenie z nizin Krzywej Progresu rządzi istotami z wyżyn Krzywej?
Cywilizacja HS, sama Gnosis Incorporated – rozciągała się daleko w głąb trzeciej tercji. Judas posiadał kontrolę nad inteligencjami bijącymi Homo sapiens o tysiące rzędów wielkości. To już bardziej prawdopodobna wydawała się Zamoyskiemu sytuacja, w której szefem XXI-wiecznej General Electric byłby neandertalczyk.
To się kupy nie trzyma. Przyglądając się celebrowanym leniwie przygotowaniom do pojedynku, Zamoyski w zamyśleniu stukał kłykciami w szybę. Jakie jest rozwiązanie tej Zagadki? (A oni tam właśnie radzą, czy dać mi do ręki Klucz; a oni tam właśnie planują w tajemnicy wojnę przeciwko Suzerenowi – Judas, phoebe'owie, inkluzje). Jak wyjść z paradoksu?
Jeden: nie ma paradoksu. Judas nie rządzi – to tylko pozory. Może nawet sam szczerze w nie wierzy. Ale naprawdę rządzą inkluzje. Cywilizacja to fasada dla machinacji inkluzji, póki co, potrzebna im w jakimś celu. W jakim? Cóż, tego się nigdy nie domyśle – jestem stahsem.
Oczywiście nie był Zamoyski w owym podejrzeniu oryginalny. Szybko //znalazł na publicznych Polach liczne odniesienia do popularnych w Cywilizacji HS teorii spiskowych, tłumaczących właśnie w ten sposób unikalność Progresu Homo Sapiens.
Co z kolei nie oznaczało, że nie są te teorie prawdziwe.
Dwa: Judas rządzi naprawdę – bo nie jest stahsem.
Trzy: Judas rządzi naprawdę – i Judas jest stahsem. Mam w głowie nieskończoność wszechświatów i Szyfr do Ul, a jednak to pustaka McPhersona jako pierwszego zaatakował Suzeren. Gdyby Judas był w istocie phoebe'um lub inkluzją, zniszczenie jego biologicznej manifestacji nie miałoby najmniejszego sensu.
W jaki więc sposób małpa rządzi mędrcami?
A w jaki sposób ja wykorzystuję phoebe'ów i inkluzje? Przez manipulację informacją, do której nie mają dostępu, a która nie może zostać odkryta na drodze czystych operacji logicznych.
Ale ja jestem synem Ul. Jakie natomiast atuty posiada Judas?
Jeden Moetle już przede mną odkrył: Studnie Czasu. Jeśli wystarczająco wcześnie Gnosis uzyskała przewagę w tej technologii…
Czym można przebić taką kartę? Jaka jest moja przewaga? Coś, do czego nikt z nich nie ma dostępu, coś, czego nie są w stanie wywnioskować, chociażby nie wiadomo jakimi inteligencjami dysponowali i milion Studni Czasu pompowało na ich Pola wiedzę przyszłości. Coś, co tylko ja -
Przypomniał sobie słowa Ul, przypomniał sobie słowa Słowińskienu.
Obrócił się do pulpitu, zanurzył pióro w kałamarzu. Stalówka sunęła po czerpanym papierze z cichym chrzęstem. Podszedłszy następnie do lewego regału, Zamoyski zdjął z półki oprawny w skórę tom (wszystkie woluminy posiadały skórzane okładki).