Zamoyski sformatował był swą animę wyłącznie do słuchu i aparatu mowy. To wydawało mu się jeszcze jakoś znośne: potrafił przecież już wcześniej słuchać dwóch osób naraz, potrafił mówić i pisać, i jeszcze wystukiwać przy tym stopą rytm słuchanej muzyki…
Prawda? Potrafił, potrafił, potrafił – jako człowiek. Teraz więc także nie przestanie z tego powodu być człowiekiem.
– Jezu, chłopie, nie rób tak więcej – sierdził się Moetle, podszedłszy do paleniska, w którym huczał wysoki ogień. – Przez moment byłem pewien, że to znowu Wojny albo, co gorsza, tenu Deformant: że coś wyczułu i strawiłu tam was już do szczętu, tak uciekłeś bez słowa. – Wyciągnął ręce, by ogrzać dłonie w kominku.
=…w epoce gospodarki opartej na licencjonowanym nanoware = tłumaczył animie Zamoyskiego menadżer oesu. = Toteż waluta Czterech Progresów oparta jest na parytecie materii egzotycznej, która spełnia oba warunki: nie jest generowalna za pomocą zmian software'u żadnego z negentropianów; i jest niezbędna w podstawowej technologii: krafcie. Albowiem sercem każdego Kła -
– Tracimy czas – mruknęłu Cress.
Pogania mnie? Prymarna Zamoyskiego odwróciła się bez słowa do witrażowych okien, za którymi Ogrody migotały kolorowo między firanami cienia i światła od nisko szybujących feniksów. Ogrody jak zwykle sprawiały wrażenie wyludnionych: to kraina słowińczyków.
Gdyby oni mogli tu zajrzeć, do wnętrza komnaty, pomyślał Adam, ujrzeliby posąg mej manifestacji, zamrożony na millenia. Oni: duchy, płomienie drgające.
Kątem oka pochwycił swoje odbicie w barwionym szkle. Manifestacja wyszła spod tego samego szablonu estetycznego, co projekt komnaty – a więc nie było już mowy o błocie, potarganym ubraniu, skołtunionych włosach, korsarskiej brodzie, krwi i szramach i sińcach. Miast podartej koszuli – sięgający niżej bioder, gładki, ciemnogranatowy kaftan, zapinany na czerwone haftki wzdłuż prawego boku. Zamiast myśliwskich buciorów – czarne mokasyny. Broda i wąsy przycięte według przykładu owych królów i książąt uwiecznianych na renesansowych portretach, zawsze dumnie wyprostowanych – tak samo prosto trzyma się Zamoyski.
Czy i fizjonomia nie uległa przemodelowaniu? To czoło pod zaczesanymi do tyłu włosami zdawało mu się nazbyt wysokie. Czyżby mu manifestacja łysiała?
Bo przede wszystkim zmieniło się to: patrzył na swe odbicie i już nie myślał: „ja". Myślał: „moja manifestacja".
A za odbiciem – czyściec high definińon. Zamoyski już wcześniej rozpoznał ten rozetowy układ fontann i placów
– rzucił był mu się on w oczy, gdy wyglądał przez strzelnicę z holu Gnosis. Czyżby więc teraz patrzył z tego samego miejsca? A może znajdowali się piętro wyżej lub piętro niżej? Czy sąsiadował tu z komnatami Gnosis Incorporated?
= Dom i Ogrody, podobnie jak Trakty i Wyspy Dzierżawne, to konstrukt szkieletowy, racją istnienia którego jest żelazny protokół utrzymywany tutaj przez Cesarza. Warunki fizyczne odpowiadają ziemskim, protokół nie dopuszcza żadnych ekstrawagancji. Ta Artificial Reality została zaprojektowana dla Progresu HS, gdy składał się on jeszcze wyłącznie ze stahsów Pierwszej, Drugiej i Trzeciej Tradycji. Feniksy i bezgwiezdne niebo i Dom i rozbiegający się w nieskończoność we wszystkie strony labirynt żywopłotów i alejek; i nic więcej. Dom z zewnątrz ma dziesięć tysięcy metrów sześciennych; wewnątrz jest nieskończony.
Gdy więc Zamoyski wyglądał przez wielki witraż z Damą z łasiczką - równocześnie z tego samego punktu w Domu spoglądać mogło na jaskrawe Ogrody miliony innych najemców: stahsów, phoebe'ów, inkluzji. Konstrukty ich komnat procesowały oczywiście na zupełnie różnych Polach, lecz przyporządkowano je do tych samych współrzędnych Domu.
– Czy on się wyadresował?
– Znowu?
– Co chcesz, dzikus…
– Ktoś go powinien nauczyć podstaw savoir-vivre'u. Skoro jest obywatelem Cywilizacji -
– Przynajmniej pozostawił manifestację. Słyszę, więc chcieli, bym usłyszał.
= Osmoza informacji przez błony Pól Plateau – Primus Zamoyskiego podszedł do wielkiego, mahoniowego stołu, zastawionego świecznikami, dzbanami, kielichami i misami z owocami, zawalonego księgami i pergaminami. Znalazła się tu nawet stara czaszka. Kość
pękniętego przez czoło czerepu w żółtym świetle świec miała barwę mlecznej czekolady. Nagabywany przez menadżera oesu, Adam wybrał był w pośpiechu dla swych komnat szablon Da_Vinci_VII – jego ikona przypominała mu pieczęć Ortodoksji HS.
Ignorując pytania gości, rozwinął największy z rulonów. Była to mapa nieba AD 2100 widzianego z oryginalnego położenia Ziemi. Pociągnięta czerwonym atramentem strzałka wskazywała gwiazdę o niskiej względnej jasności, w gwiazdozbiorze Lwa.
Adam przyłożył krańce pergaminu ciężkimi świecznikami.
Skinął na Moetle'a, który jako jedyny nie podszedł jeszcze do stołu.
– Hakata – rzekł mu Zamoyski, wskazawszy gwiazdę.
– Ale wy nazwaliście ją inaczej. Dreyfuss, jak się dowiaduję. To tam poleciałeś. Tam zginąłeś.
Moetle spojrzał pytająco, nachyliwszy się niebezpiecznie nad stołem. Lewą ręką podparł się między półmiskiem a czaszką i z tej pozycji zerkał to na Zamoyskiego, to na mapę.
– Punkt docelowy – mówił Adam. – Takie współrzędne ci wtedy podałem. Dreyfuss. I to są właśnie te wykradzione cztery parseki sześcienne, nieprawdaż? Tak rzekł mi Cesarz; to one. Ukradli cię razem z nimi. Ciebie, Kły, twoje zwłoki. – Jad oliwił jego język, słowa spływały coraz gładziej, nie byli w stanie mu przerwać, stali i słuchali.
– Studnie podawały prawdziwe informacje. Ja jestem praprzyczyną tej wojny. Bo chyba nikt z was nie wierzy w aż taki zbieg okoliczności: że tę samą gwiazdę, ku której rzuciło na kraftfali spod Zapadliska Eridani „Wolszczana" i do której poleciał Moetle, teraz przypadkiem wycięło ze wszechświata. Kto konkretnie prowadzi negocjacje z Deformantami?
– No wiesz! – żachnął się Moetle.
– Kto prowadzi negocjacje z Deformantami?
– Ile jeszcze pamiętasz, stahs? – spytału Stern.
– Przecieki ze Studni Czasu nie mają tu nic do rzeczy
– powiedzialu Cress.
– Stahs Judas gorąco cię prosi o zezwolenie na pełną archiwizację – rzekłu Patrick Gheorg. – Cena do ustalenia. Stahs?
Secundus Zamoyskiego warknął rozkaz i w kominku z hukiem trzasnęło polano, a płomienie świec strzeliły snopami iskier aż pod wysoki sufit.
Primus Zamoyskiego uniósł palec.
– Bo was wyciszę.
Patrick i Moetle spojrzeli po sobie porozumiewawczo.
– Oho – mruknął Moetle.
Wyprostował się, nalał sobie wina i jednym ruchem wychylił puchar.
– Oho – przytaknął mu sarkastycznie Zamoyski. – I radzę o tym pamiętać. Czy Judas mnie słyszy?
– Tak – odpowiedzieli równocześnie Cress i Patrick Gheorg.
– To dobrze. – Adam wziął głębszy oddech. – Chciałbym teraz -
– Kopiuję już na twoje Pola pełne archiwum skanów z wesela Beatrice i Forry'ego, stahs – przerwału mu Cress.
– Odszkodowanie za wszelkie krzywdy wypłaci dobrowolnie Gnosis, nie ma konieczności odwoływania się do arbitrażu sądów Loży. Całość odnoszących się do ciebie raportów ze Studni Gnosis zostanie udostępniona na żądanie.
Prymarna Zamoyskiego poruszyła niemo ustami. Sekunda, dwie, trzy. Wreszcie Adam otrząsnął się na tyle, by przynajmniej odwrócić wzrok od primusa inkluzji.
To się nazywa zostać przywołanym do porządku! Mimowolnie garbił się, krył głowę między ramionami. Myśla-
łeś, że coś tu od ciebie zależy, że możesz czymś pokierować? Przejrzeliśmy cię na wskroś, szklany kurczaczku.
Usiadł ciężko na wysokim krześle z ciemnego drewna
– manifestacja, z której upuszczono ćwierć duszy.
Moetle krzywił się, zniesmaczony.
– Zejdź z niego – poradził inkluzji.
= Jak głęboko sięgają te ich behawioralne modele frenu?
= Jeśli dysponują twoimi świeżymi archiwizacjami oraz skanem twego aktualnego pustaka i zapisem procesu implementacji, należy się spodziewać wysokiej wierności symulacji. Oczywiście malejącej z czasem; ale jednak.
= Jak temu zaradzić?
= Gdybyś był phoebe'um, nie stanowiłoby to problemu. W przypadku stahsa jest bardzo trudne.
= Mów.
= Podstawowe przykazania, do których stosują się wszyscy. Nigdy-przenigdy nie ujawniaj dobrowolnie posiadanych informacji. Jak najrzadziej się manifestuj w miejscach publicznego skanu. Unikaj wypowiedzi emocjonalnych, formułowanych w niekonwencjonalny sposób. Konwencje są bezpieczne. Nie działaj z pierwszego odruchu: im dłuższa premedytacja, tym większa przypadkowość ostatecznej decyzji. Kładź szum dezinformujący.
– Jak?
= Istnieją aplikacje randomizujące behawior manifestacji. W ramach tego oesu -
= Odpalaj.
Miał nadzieję, że już nigdy nie doświadczy takiego upokorzenia. Usłyszeć z cudzych ust riposty na niewypowiedziane jeszcze sekrety i plany! W pewien sposób było to najgorsze ze wszystkiego, czego tu do tej pory doświadczył
– bo uświadamiało mu, kim/czym naprawdę dla nich jest: prymitywnym programem z dołu Krzywej.
– Tracimy czas – powtórzyłu Cress.
Zamoyski uniósł głowę.
– Deformanci – warknął. – Casus belli. I stan negocjacji.
– Chodzi ci o protokół rozbieżności, stahs? – odezwa-łu się Stern.
– Tak. – Prymarna Zamoyskiego wyprostowała się na krześle. – Te Kły, które im rzekomo wykradliście. I niby po co? Żeby wyciąć Hakatę z Moetlem? Nikt nie znał przecież koordynatów. Ale Kły Deformantów zostały wykorzystane, Hakata, to znaczy Dreyfuss, wzięty w Port, Moetle zabity, rozpętana wojna, skollapsowana galaktyka – ponieważ się upiłem.
Nastąpiła teraz ledwo uchwytna chwila zawahania, zarówno u Cressu, jak i Sternu. Zamoyski aż zmarszczył brwi: jakież to obliczenia przeprowadzały inkluzje Gnosis i Ofl-cjum, że stało się to widoczne nawet w k-czasie?
Z kolei manifestacje Cressu i Sternu obejrzały się zgodnie na Moetle'a.
Ten aż cofnął się o krok, odstępując od stołu, odgradzając się nim od nich.
– Co…?
= Cesarskie info, najwyższy priorytet: dwa Gplancki temu nastąpiło zawieszenie broni, frontowe inkluzje Deformantów oraz Cywilizacji osiągnęły wstępne porozumienie. Rozwinąć?