Литмир - Электронная Библиотека

– Ja nie wiem, czego to jest przejaw! – zirytował się Schatzu. – My, ludzkość, też przecież promieniujemy przez myślnię naszą kulturą, fizjologią, nauką, kształtem cywilizacji – samymi sobą. Ci Nefeleńczycy mogli przez ten czas zczłowieczeć tam już doszczętnie.

– Wątpię – mruknął Hunt, gładząc nerwowo wąsy. -Przypomnę panu, co sam mi pan powiedział: żebym nie zakładał mimowolności wpływu. Znacznie bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że oni są świadomi istnienia myślni i monad i doszli do porozumienia ze swoimi neuromonadami i że to wszystko są działania zaplanowane j przemyślane. To nie promieniowanie, panie Schatzu. To nefeleńskie neuromonady.

– Zaplanowane, powiada pan – pokręcił głową Ronald. – Przemyślane. Jaki zatem jest ten ich plan? Co za cel mogliby mieć w podobnych działaniach?

– Nie widzi pan? – zaśmiał się szyderczo Hunt. Wstał zza biurka, otworzył okna gabinetu (na ich szybach wciąż obracały się kolorowe Ronaldowe symulacje) i machnął ręką na nocny Nowy Jork. – Padliśmy ofiarą inwazji!

Schatzu wyszedł ukłoniwszy się elegancko Marinie, która zamachała mu na pożegnanie dłonią. Z trudem zamaskował zdziwienie.

Jas siedział w głębokim fotelu w kącie salonu, sączył z ponurą miną piwo, obserwował wszystkich spode łba i nic nie mówił.

Hunt nalał sobie szkockiej i wyszedł ze szklaneczką na balkon. Starannie ominął przy tym spojrzeniem Marinę, która, ułożywszy się wygodnie na sofie, majstrowała coś przy swoim ledpadzie. Uśmiechnęła się do przechodzącego Nicholasa zachęcająco, a na widok grymasu, w jakim wykrzywiła się jego twarz, tylko uniosła brwi.

Na balkonie wiatr mierzwił włosy Hunta i łopotał jego rozpiętą marynarką. Hunt oparł się o balustradę, spojrzał w dół, w półmrok kreślony hieroglifami zimnego i gorącego światła, moszczony wielokrotnie nakładającymi się na siebie cieniami. Nocny szum metropolii szedł falami, obmywając Nicholasa brudną pianą dźwięków. Za Sheratanem nawet się Hunt nie rozglądnął, i tak by nie rozpoznał pośród innych gwiazd, zresztą miejskie niebo jest zbyt zatłoczone, nie ma już prawie na nim miejsca na gwiazdy.

Spostrzegł, że dłoń, w której trzyma szklankę, lekko drży. W samej rzeczy – był śmiertelnie przerażony.

To jest inwazja, nie ma co do tego wątpliwości, to inwazja i nie będzie innej, nie spłyną z nieba kilometrowe statki, nie zaroją się na ulicach gwiezdne potwory, nie będzie kolorowego ognia i malowniczej zagłady, nikt nas nie będzie mordował, nikt nie weźmie nas w niewolę, nie kollapsują Słońca i nie eksplodują planety, nie spadnie na Ziemię Księżyc i nie przypłynie na elektromagnetycznych falach przesłanie z głębin kosmosu. Nie oczekuj dnia zero, nie spodziewaj się patetycznych apeli w telewizji. Nie spostrzeżesz. Nie ujrzysz. Nie usłyszysz. Nie poczujesz. Co możesz zrobić – obserwuj zmiany mód. Obserwuj zmiany mód, ich przypływy i odpływy, jak się odchyla wektor wypadkowej mentalności ludzkości. Wsłuchuj się w muzykę i słowa przebojów. Czytaj bestsellery. Oglądaj najpopularniejsze filmy. Analizuj ewolucję ubiorów. I ciała: ewolucję fenotypu, bo on również podlega modzie; ideały piękna co roku trochę inne, genetyczni rzeźbiarze kodują w biologii estetyczne dominanty dnia. Smakuj brzmienie języka, zbieraj rodzące się neologizmy i notuj kolejne reinterpretacje idiomów. Smakuj brzmienie języka: on, odbiciem istniejącej umowy społecznej, opowie ci, w którą stronę zmierza gra znaczeń. Spaceruj po ulicach i chłoń kształt i kolor reklam. Przyglądaj się nowo wznoszonym budynkom: w którą stronę dryfują architektoniczne trendy. I przede wszystkim bądź czujny na zmiany behawioru, wychwytuj najdrobniejsze deformacje konwencji, przekształcenia obyczaju – jak żyją, jak umierają; jak nienawidzą, jak kochają; jak pracują i jak się bawią; jak reagują na siebie nawzajem. Niech cię nie zmyli ich pospolitość, śmiech dziecięcy, podobieństwo odbić w lustrze: oczy, uszy, nos, usta; niech cię nie zmyli. To nieważne. Niech cię nie zwiedzie fakt, że ich rozumiesz – że to twoi bracia i siostry, że wychowali cię i że ty ich wychowujesz. To nie ma znaczenia. Bądź czujny. Bądź podejrzliwy. Niczego nie lekceważ. Być może przeważy sposób, w jaki twój sąsiad podlewa kwiatki, słowa dziecięcej rymowanki. Chłoń każdy szczegół, każdemu szczegółowi przypisz rolę: to jest miecz, a to jest rozżarzone żelazo. Czy te ciastka ci smakują? Czy podoba ci się zapach tych perfum? Czy ekscytuje cię ta wirtualna gra? Czy ich marzenia są twoimi marzeniami? A sny? A lęki? Bądź czujny; nie lekceważ; obserwuj; analizuj. Może to tobie pierwszemu dane będzie spotkać Obcych.

35
{"b":"89187","o":1}