Otrzymałam wyczekiwany list od Tadeusza. Powiedział w nim tyle, ile mógł, zachowując resztę w tajemnicy, która mogła mnie powalić. I chociaż sprawa wydawała się beznadziejną, zdecydował się na pomoc.
Zapisałam w dzienniku:
Tak, Tadeuszu, już najwyższy czas przyjąć odpowiedzialność za to, co zrobiłam.
I znowu ten sam błąd, hamuję płacz, a wyć mi się chce, hamuję, bo oni są w drugim pokoju.
Nie mogę jeszcze spalić dzienników. Tam, w nich, wszystko się kryje, część prawdy o mnie.
Nie ma losu i przypadku. Są nasze wybory.
Trzeba być odpowiedzialnym do końca, nawet za własne samobójstwo.
Twoje słowa prawdziwie uderzają o skałę, do której schowałam się w dzieciństwie i być może wydrążę niewielki otwór, poprzez który zacznę się rozszerzać.
Łzy, łzy, Tadeuszu, nareszcie prawdziwe.
Teraz mogę umrzeć lub zacząć nowe życie. Jutro, jutro podejmę decyzję.
Wybrnąłeś w tym liście, Tadeuszu. Nie powiedziałeś mi!!!
Jestem już na tym etapie, że nikt inny nie jest w stanie mi pomóc.
Może psychoza jest jedyną formą istnienia, bym w ogóle tu pozostała.
Pytanie – po co? Może i psychotycy są potrzebni. Może i ja powstanę z absurdu.
29 grudnia
Tadeuszu, chyba nie potrafię sobie pomóc. Każdy może sobie pomóc sam, lecz czy ma być w tym tak osamotniony?
Najpierw broniłam się, by nie zostać pacjentką, zamykano mnie w psychiatrykach, etykietowano, aż w końcu poddałam się i nie potrafiłam zmienić roli. I kiedy wydawało mi się, że już wiem, zadałam ostateczny cios.
Niewiele jest nadziei, niewiele nadziei daję sobie. Znowu trzymam zamiast ryknąć tupnąć, zadławić się płaczem i przemówić.
A ja miałam poczucie, że traktujesz mnie jak śmierdzące gówno. Dlatego nie byłam w stanie do Ciebie podejść. Nie mam zamiaru na nikogo zwalać odpowiedzialności. Nawet nie wiesz, jak koszmarnie czuję się za to wszystko odpowiedzialna.
Jesteś, Tadeuszu, dla mnie najważniejszą osobą, dlatego Twoje milczenie było takie okrutne.
Czasami chciałam Ci coś bez lęku opowiedzieć.
Muszę jednym ciosem miecza rozciąć pępowinę, węzły, kajdany, spętanie, opętania.
Tadeuszu, cały czas z Tobą rozmawiam.
Bezsenność. Ciężar, którym się przywaliłam, powoduje miażdżenie klatki piersiowej i brzucha, rozpłatuje czaszkę, wyłamuje kończyny.
Dławienie się rozpaczą.
To już chyba gryzienie ścian. Łamię zęby, opluwam się i wbijam paznokcie.
Noc, noc, wszędzie noc.
Jest trochę światła.
Mój Boże, jest?
Wpisywałam wszystko do dzienników, a później w prawie nie zmienionej formie wysyłałam Tadeuszowi w listach.
Listy pisałam codziennie, czasami dwa razy dziennie. Tadeusz milczał, czekał cierpliwie, aż się otworzę, aż zacznę pracować. Przeczuwał, czym może to grozić i ufał, że podczas pracy nic sobie nie zrobię, bo będę chciała dowiedzieć się prawdy, okupionej tak koszmarnym bólem istnienia. Nikt nie mógł przewidzieć, jaki krok uczynię. Mogłam skorzystać z ostatniej szansy ratowania siebie.
Podjęłam walkę, można było wyczekiwać na rezultaty.
W tym czasie Czarek przyjechał do Katowic, do Anki i powiedział jej, z jakimi problemami może się spotkać rozmawiając ze mną. Zakładali z Tadeuszem, że Anka jako jedyna osoba, która wie więcej i ma najbliższy kontakt ze mną, zechce mi pomóc i pokierować.
Tadeusz popełnił jeden błąd, zaufał Ance, która deklarowała chęć niesienia pomocy. W jej podświadomości tkwiła już tylko myśl o tym, by we mnie uderzyć. Nie chciała być ze mną, przekazała informacje wprost i wyjechała. Czy zostawia się bliskiego człowieka, wiedząc, że w każdej chwili może się zabić? Anka o tym wiedziała, poinformował ją Czarek, że mogę w niedługim czasie ponowić próbę samobójczą.
Nie chciałam, by Anka mi pomagała, wyczuwałam intuicyjnie, że jest przeciwko mnie.
Była dla mnie osobą bardzo ważną, kochałam ją prawdziwie. Zaufałam Tadeuszowi i w rezultacie opowiedziałam Ance o tym, o czym już sama wiedziałam. W przyszłości wykorzystała to przeciwko mnie. Jej nienawiść do mnie się spotęgowała, ale w tym czasie była pozornie najbliżej, odgrywała rolę wielkiej terapeutki, a każde słowo, które wypowiadała, mogło być śmiertelne.
Przetrzymałam wszystko, ile sił tak naprawdę ma człowiek, ile zabijających słów jest w stanie unieść.
Był to kolejny cud w moim istnieniu, jakby Bóg szczególnie mnie sobie upodobał. Niosłam taką wiedzę, którą kiedyś miałam ofiarować innym. Czy dlatego przeżyłam to wszystko?
W tym czasie miałam w sobie wiele uczuć złości i żalu do Tadeusza, nie rozumiałam jego motywów działania, nie rozumiałam sposobu prowadzenia akcji ratowania. Żyłam w stanie nieświadomości. Powoli zaczynałam sobie przypominać, co się naprawdę wydarzyło, zaczęłam sama przed sobą przyznawać się do tego, co uczyniłam. Każde posunięcie Tadeusza było logiczne i właściwe. Jedynie z Anką mu się nie udało, tak doskonale się przed nim zamaskowała, ukrywając prawdziwe uczucia do mnie.
Dowiedziałam się od Anki, że był to szantaż, że chciałam uderzyć w matkę. Były to dla mnie wtedy informacje niezrozumiałe, a jednocześnie raniące do granic wytrzymałości. Nie znałam jeszcze prawdy, a tu mi ją objawiano jak nagą broń, na którą mam się nadziać.
Jeżeli wydaje ci się, że kogoś kochasz i że jesteś kochany, i wierzysz w to przez 30 lat, to nagłe stwierdzenie, że to wszystko jest jedynie złudzeniem, powoduje otwarcie wrót do piekieł.
30 stycznia 1991
Dlaczego Czarek przyjechał do Katowic, by opowiedzieć Ance o wnioskach Tadeusza z pominięciem mojej osoby? Zapewne koncepcja Tadeusza była taka Anka ma wiedzieć o pewnych sprawach, bo jest blisko i w razie potrzeby ma mi pomóc sobie pomóc. Nie chcę, by to była Anka.
Tadeuszu, jak mogę uczynić dla siebie gest pozytywny, jeżeli czuje do siebie
OBRZYDZENIE.
Silni ludzie nie popełniają samobójstwa. A może właśnie tacy, którym paranoja podszeptuje, że mają boską moc.
Chodzę i wymyślam różne rzeczy, w tramwaju, przy jedzeniu, w łóżku, słuchając. „The Wall”. Inie wiem, co jest fantazją, a co realnym odczuciem. Na pewno jestem w stanie szoku, udręki, obsesji, początku rozpadu pewnej struktury.
Czy gówno można z siebie zmyć?
Już nie krwawię, zastygam w obłędzie.
Jesteś absolutnie niepoczytalna, Rosiek.
Tadeuszu, co jeszcze mogę uczynić? Uratować się.
Tak, tylko ja mogę tego dokonać.
Nadal traktuję siebie jako pacjentkę. Chcę uciec w psychozę, bo nie potrafię stanąć przed lustrem, wypowiedzieć prawdę i zacząć nowe życie.
Z tak zafajdanym sumieniem?
Czuję się jak zbrodniarz.
Pieprzone obsesje. Wyhamować rozpad, pęd do samozniszczenia, obrzydzenie do siebie.
Pozytywny gest, Tadeuszu, dla siebie, powiadasz. Nie potrafię teraz dostrzec dla siebie takiej możliwości. Może się jeszcze dobrze nie rozejrzałam, by go ujrzeć, porażona obsesjami, nie mogę go w sobie odszukać. Gdziekolwiek dotknę, to jest fajno, smród.
Nie ratowałam układu między rodzicami, ten układ mnie nie interesował, fakt, chciałam oszczędzić matkę, fingując wypadek, by mogła po mojej śmierci mieć mniej żalu do świata czy do siebie, by przetrzymała moje gwałtowne odejście. To nie ja ratowałam rodziców, zawsze chciałam, by to małżeństwo się rozpadło, kiedy jeszcze ojciec był alkoholikiem, to matka osaczała mnie miłością i nie pozwalała się dobić.
Wiem, że wyczułeś od razu, co we mnie siedzi. Kiedy mówiłeś Ance, o mnie, takie tam drobiazgi, byłam zazdrosna, że jej wszystko pokazujesz, a nawet czułam się przez was osaczona, że mnie analizujecie, a ja jestem z tego wyłączona. To z Anką, a nie ze mną mówiłeś o mnie. A ja ją wypytywałam i to we mnie rosło. I wizyta Czarka w Katowicach, a ja znowu poza tym, wyłączona. Mogę jedynie się domyślać, po co byty teraz przekazywane jej informacje, jest blisko, mogłaby mi pomóc, aleja nie chcę, by to była Anka.
Mogę dalej być pacjentem, wejść w chroniczną psychozę, i to dopiero będzie gest zamykający sprawę. Jak już wiesz, mogę wejść i w taką rolę.
1 lutego
Jak to jest, że ludzie, w których życiu chcemy coś znaczyć, przechodzą obok, wymykają się, odchodzą?
Tadeusz traktował mnie jak Zbuntowane Dziecko, któremu nic się nie mówi, nie rozmawia o istotnych sprawach, jedynie wciska się, że wszystko jest OK.
Moje obsesje powracają i trwają, trwają. Kotłują się. Jak można żyć w poniżeniu, poczuciu winy.
Utrata człowieczeństwa? Nakaz moralny. Czy mogę się z tego wyzwolić? Zostałam skrzywdzona, a to ja, ja czuję się winna.
2 lutego
Bóg nie karze samobójców.
Czy mogłabym komuś wszystko opowiedzieć, gdyby mi zapewnił całkowite poczucie bezpieczeństwa i nigdy nie wykorzystał przeciwko mnie? Czy byłabym w stanie to uczynić, nawet gdyby była taka osoba?
Jak długo boli ból?
Boże, dlaczego mnie nie zabrałeś, tutaj już nic po mnie.
Boże, daj mi siłę.
Jestem wściekła na Tadeusza, że przekazał informacje o mnie Ance.
A jednak, Tadeuszu, zabrakło mi boskiej mocy tamtego dnia, by z sobą skończyć, i wcześniej, kilka lat wcześniej, kiedy już dawno powinnam odejść.
Kurwa, pomyliłam się o 10 tabletek.
A może nie utraciłam człowieczeństwa, może jedynie straciłam boską moc i stałam się człowiekiem, słabym i marnym, lecz człowiekiem z szansą.
Boże, czy kiedyś w to uwierzę?
Dlaczego nie chcę pomocy Anki? jak silne może być pragnienie śmierci.
Popadam w chorobę sierocą. Nie mam rodziców, ani kochanka, ani przyjaciela? Ani siebie nie mam. Mój świat nie istnieje.
3 lutego
Kolejny dzień udręki. Nie udało mi się uniknąć żadnego cierpienia.
W kogo był skierowany cios?
Ojciec, który jest niczym, i brak, który jest niczym. Nie wybaczyłam nigdy gwałtu.