Ale zanim to nastąpiło, w południowokoreańskim Zgromadzeniu Narodowym odbyło się głosowanie nad projektem Uchwały 188256 o usunięciu wojsk amerykańskich z terytorium kraju. Parlamentarzyści wykazali rzadką zgodność poglądów i projekt jednogłośnie przepadł.
W południowokoreańskim mieście Kunsan starszy sierżant lotnictwa Keith Catana został tuż przed świtem wyprowadzony z obskurnej celi więziennej i przekazany pułkownikowi sił powietrznych z amerykańskiego ataszatu lotniczego. Nie znał przebiegu wypadków i nie wyjaśniono mu, dlaczego go wypuszczono. Nigdy się nie dowiedział, że wrobiono go w zabójstwo nieletniej prostytutki, żeby wzbudzić wrogość opinii publicznej do amerykańskich wojsk stacjonujących w Korei Południowej. Nie miał pojęcia, że asystent Kanga ujawnił szczegóły zaaranżowanego morderstwa. Kwan przyznał się do udziału w spisku, ale zwalił całą winę na nieżyjącego Tongju i przypisał mu zabójstwa polityczne w Japonii. To wszystko było bez znaczenia dla zdezorientowanego lotnika, gdy wchodził do samolotu wojskowego, który odlatywał do Stanów Zjednoczonych. Wiedział tylko jedno: chętnie wykona rozkaz eskortującego go pułkownika sił powietrznych i nigdy więcej nie postawi stopy na koreańskiej ziemi.
W Waszyngtonie NUMA krótko była chwalona za udaremnienie ataku biologicznego na Los Angeles. Kang nie żył i po ujawnieniu jego winy zasługi Pitta i Giordina szybko stały się przeszłością. W centrum zainteresowania były przesłuchania w Kongresie i prowadzone dochodzenie. Nawoływano do wojny z Koreą Północną. Ale emocje w końcu opadły i stopniowo wszyscy skupili uwagę na sprawie ochrony granic przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego i możliwościach zapobiegania zagrożeniom w przyszłości.
Nowy szef NUMA sprytnie wykorzystał sytuację i wystąpił do Kongresu o fundusze na zakup helikoptera, statku badawczego i dwóch pojazdów głębinowych w miejsce uszkodzonych i zniszczonych przez ludzi Kanga.
W przypływie patriotycznej wdzięczności Kongres przyznał NUMA potrzebne środki. Obie izby wyraziły na to zgodę w ciągu kilku dni.
Ku zmartwieniu Giordina, Pitt dołączył do zaakceptowanego wniosku dodatkową prośbę o wyposażenie agencji w ruchomą powietrzną platformę obserwacyjną do morskich badań przybrzeżnych, znaną pod nazwą sterowiec.
67
W Seattle było pogodne późne popołudnie. Wysokie sosny w Fircrest Campus rzucały długie cienie. Sarah wykuśtykała z budynku laboratoriów publicznej służby zdrowia stanu Waszyngton. Cieszyła się, że za kilka dni wreszcie zdejmą jej z nogi ciężki gips.
Skrzywiła się lekko, gdy oparła ciężar ciała na dwóch aluminiowych kulach. Po kilku tygodniach takiego chodzenia bolały ją nadgarstki i przedramiona. Zrobiła parę kroków, spojrzała w dół i pokonała krótkie schody. Starannie wybierała drogę i nie zauważyła samochodu zaparkowanego nieprzepisowo na chodniku. Omal na niego nie wpadła. Podniosła wzrok i ze zdumienia otworzyła usta.
Przed nią stał kabriolet Dirka, chrysler 300-D rocznik 1958. Wyglądał na częściowo naprawiony. Zniszczone skórzane siedzenia były tymczasowo posklejane taśmą samoprzylepną, dziury po pociskach w karoserii zaszpachlowane. Z plamami szarej farby podkładowej na turkusowym nadwoziu przypominał gigantyczną płaszczkę w barwach ochronnych.
– Obiecuję, że nie złamię ci drugiej nogi.
Sarah odwróciła się na dźwięk niskiego głosu. Za nią stał Dirk. Trzymał bukiet białych lilii i uśmiechał się szeroko. Pod wpływem emocji upuściła kule i zarzuciła mu ręce na szyję.
– Zaczynałam się niepokoić. Nie odzywałeś się od czasu ataku rakietowego.
– Byłem w darmowej podróży do Korei i pożegnalnym rejsie na jachcie Dae-jonga Kanga.
Pokręciła głową.
– Ten wirus, który stworzyli… To po prostu obłęd.
– Nie ma już powodu do obaw. Podobno wszystkie próbki zostały zniszczone. Miejmy nadzieję, że ta chimera więcej się nie pojawi.
– Zawsze może się znaleźć jakiś szaleniec gotowy otworzyć następną biologiczną puszkę Pandory dla pieniędzy albo rozgłosu.
– Skoro mowa o szaleńcach, jak się czuje Irv?
– Będzie jedynym współczesnym wyleczonym przypadkiem ospy na świecie. – Roześmiała się Sarah. – Szybko odzyskuje formę.
– Miło mi to słyszeć. To porządny facet.
Wskazała głową chryslera.
– Wygląda na to, że twój samochód też odzyskuje formę.
– To stara twarda bestia. Kiedy mnie nie było, zrobili jej mechanikę, ale został jeszcze środek i karoseria. – Popatrzył czule na Sarę. – Wciąż jestem ci winien kolację z krabami.
Spojrzała mu głęboko w oczy i skinęła głową. Dirk schylił się, wziął ją na ręce i delikatnie posadził na przednim siedzeniu samochodu obok bukietu lilii. Pocałował ją lekko w policzek, rzucił kule na tylne siedzenie, wsiadł za kierownicę i włączył zapłon. Wyremontowany silnik łatwo zaskoczył i zaczął pracować z basowym pomrukiem.
Sarah przytuliła się do Dirka.
– Nie będzie żadnych promów? – zapytała.
– Nie będzie – roześmiał się i otoczył ją ramieniem. Wcisnął gaz i ruszył starym kabrioletem przez zieloną okolicę w różowiejący zmierzch.
Podziękowania
Wyrazy uznania i wdzięczności dla Scotta Dannekera, Mike'a Fitzpatricka, Mike'a Hance'a i George 'a Spyrou z Airship Management Services za wspaniały lot sterowcem.
Podziękowania dla Sheldona Harrisa, którego książka Factories of Death (Fabryki śmierci) pomogła przedstawić grozę stosowania broni biologicznej i chemicznej podczas II wojny światowej i los tysięcy jej zapomnianych ofiar.
Clive Cussler, Dirk Cussler
***