Z cienia palmy przyglądali się temu wszystkiemu z rozbawieniem członkowie ekipy do zadań specjalnych NUMA i kapitan “Żaboryby”.
– Ktoś z was wie, co powiedział ten staruszek? – spytał Zavala.
– Bardzo słabo znam arabski, ale na pewno podziękował Allachowi za wodę, ten cudowny dar życia – odparła Gamay.
Paul otoczył ramiona żony prawą ręką.
– Szkoda, że Francesca nie może zobaczyć siebie wyrzeźbionej w marmurze – powiedział. – Ten posąg przypomina mi, że kiedyś była białą boginią.
Austin skinął głową.
– A mnie się wydaje, że ledwo by na niego spojrzała – rzekł. – Sprawdziłaby wieżę ciśnień i system nawadniający, upewniłaby się, czy rurociąg z odsalarni nie przecieka, i odjechałaby uruchamiać kolejne.
– Masz rację – przyznał Paul. – Kiedy inne kraje zobaczą, jak świetnie sprawdza się metoda doktor Cabral w tej pilotażowej śródziemnomorskiej odsalarni, to wszystkie przylecą z wyciągniętymi cynowymi kubkami. Bahrajn i Saudyjczycy już wyrazili gotowość sfinansowania następnych. Organizacja Narodów Zjednoczonych przyrzekła spełnić prośbę Franceski, którą dołączyła do przekazanych ci planów, i energicznie wesprzeć w tej dziedzinie afrykańskie kraje na południe od Sahary.
– Słyszałem, że w stanach Południowego Zachodu i w Meksyku podjęto inicjatywę wybudowania odsalarni na wybrzeżu Kalifornii – powiedział Austin. – To powinno odciążyć rzekę Kolorado.
– Franceskę na pewno ucieszyłoby, że niektórzy z walczących o wodę zaczęli współdziałać w doprowadzeniu jej tam, gdzie panuje susza – dodała Gamay. – Zapanował duch współpracy. Może jest jeszcze nadzieja dla rasy ludzkiej.
– Jestem dobrej myśli – rzekł Austin. – ONZ obiecała przyspieszyć biurokratyczne procedury. Dobrze się spisała, budując nową rafinerię anasazium w Kanadzie. Plany Franceski są niezwykle proste. A ta rafineria powstała tak szybko i tak niskim kosztem, że każde państwo będzie stać na produkcję taniej słodkiej wody.
– Co za ironia losu – powiedziała Gamay. – Anasazium powstało przecież w Los Alamos w trakcie pracy nad bronią masowej zagłady.
– I omal nie stało się nią w rękach Gokstad – podkreślił Austin.
Mimo że było trzydzieści kilka stopni ciepła, Gamay przeszedł dreszcz.
– Czasem mam wrażenie – powiedziała – że ta olbrzymka, jej dwóch straszliwych pachołków i potworna siedziba tylko mi się przyśniły.
– Niestety, nie był to sen, a my ledwo uszliśmy z życiem.
– Mam tylko nadzieję, że zło nie odrodzi się, jak jakaś komórka nowotworowa.
– To mało prawdopodobne – odparł Austin. – Gokstad straciła przywódczynię, zaplecze naukowe i wpływowych ludzi, którzy stanowili siłę napędową tego potwora. Narody świata zrozumiały, do czego mogło dojść, i upominają się o swoje prawo do wody.
– Dzięki, że mnie zaprosiliście – wtrącił Jim Contos, z uwagą przysłuchujący się ich rozmowie. – Przynajmniej wiem, że moje dwa pojazdy podwodne zniszczono w słusznej sprawie.
– Dobrze, że o tym wspomniałeś. Joe?
Zavala uśmiechnął się, z kieszeni w koszuli wyjął kartkę i rozłożył ją.
– To tylko wstępny szkic – zaznaczył – ale da ci pojęcie, nad czym pracujemy.
Contos ze zdumienia zrobił wielkie oczy.
– Ale piękny – zachwycił się.
– Jest trochę niekształtny, ale będzie lepiej wyposażony i zanurzy się głębiej i szybciej niż jakiekolwiek inne pojazdy podwodne. Musi przejść bardzo wszechstronne próby.
– Kiedy zaczynamy? – spytał Contos.
– Wstępne prace już się zaczęły. Umówiłem się z ludźmi z Instytutu Smithsoniańskiego. Zamierzają wznieść pomnik ostatnim pilotom tego latającego skrzydła i poprosili mnie, żebym dla spopularyzowania ich kampanii odbył kilka pokazowych lotów. Ale potem będę wolny i pomogę opracować te testy.
– Na co czekamy? – spytała Gamay.
– Dobre pytanie – przyznał Austin. – Metoda Franceski zamieni tę piaszczystą dziurę w ogród, ale to nie miejsce dla paczki oceanologów.
Ruszył ku niebieskiemu helikopterowi z dużym czarnym napisem “NUMA” na burcie.
– Ej, Kurt, a ty dokąd? – zawołał za nim Zavala.
Austin odwrócił się.
– Chodźcie – powiedział z szerokim uśmiechem na opalonej twarzy. – Skoczmy gdzieś, gdzie można zamoczyć nogi.
Podziękowania
Dziękuję pilotom Billowi Alongowi, Carlowi Scrivenerowi i “Bosemu” Dave’owi Millerowi, którzy tak wielkodusznie poświęcili mi czas i podzielili się wiedzą.
Clive Cussler
***
Paul Kemprecos
***