Tylne światła toyoty zgasły i samochód wjechał do środka. Neagley ruszyła sprintem. Była znacznie szybsza od Reachera. Dopadła garażu, gdy drzwi zaczęły się zamykać. Reacher przybiegł dziesięć sekund po niej i zablokował stopą mechanizm bezpieczeństwa. Poczekał, aż drzwi podniosą się na wysokość pasa, schylił się i wszedł do środka.
Margaret Berenson zdążyła wysiąść z samochodu. Neagley trzymała ją jedną ręką za włosy, drugą krępując nadgarstki za plecami. Berenson stawiała umiarkowany opór. Przestała, gdy Neagley pochyliła jej głowę, dwukrotnie uderzając nią o maskę toyoty. Berenson opadła bezwładnie i zaczęła krzyczeć. Przestała sekundę później, gdy Neagley wyprostowała ją i odwróciła w stronę Reachera, a ten zadał jej cios w splot słoneczny. Delikatnie, tak by spuścić powietrze z płuc.
Reacher cofnął się o krok, nacisnął przycisk i drzwi zaczęły ponownie opadać.
Z sufitu zwisała słaba żarówka i gdy promienie słońca zniknęły, zastąpiło je przyćmione żółte światło. Po prawej stronie, w tylnej ścianie garażu, spostrzegł drzwi prowadzące na zewnątrz i drugie, do wnętrza domu. Obok dostrzegł panel z przyciskami alarmu.
– Jest włączony? – zapytał.
– Tak – odpowiedziała Berenson bez tchu.
– Nie – zaprzeczyła Neagley. Wskazała głową rower i deskorolkę. – Dzieciak musi mieć jakieś dwanaście lat. Dziś rano mama wyszła wcześniej niż zwykle. Dzieciak musiał sam wsiąść do szkolnego autobusu. Inaczej niż zwykle. Włączanie alarmu nie należy do jego codziennych obowiązków.
– Może włączył go ojciec.
– Ojciec odszedł dawno temu. Mama nie nosi obrączki.
– Przyjaciel?
– Chyba żartujesz.
Reacher nacisnął klamkę. Drzwi były zamknięte. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki toyoty, przejrzał je i znalazł właściwy. Włożył go do zamka i przekręcił. Drzwi się otworzyły. Po trzydziestu sekundach rozległ się sygnał alarmowy, nie błyskały żadne światła ani nie wyły syreny.
– Często pani kłamie, Berenson – zauważył. Nie odpowiedziała.
– Pracuje w kadrach. Na tym polega jej praca – rzuciła Neagley.
Reacher przytrzymał drzwi, a Neagley poprowadziła Berenson przez pralnię do kuchni. Dom powstał w epoce, gdy firmy deweloperskie nie budowały jeszcze kuchni wielkości hangaru lotniczego. Małe kwadratowe pomieszczenie wypełniały szafki i urządzenia, które były nowoczesne kilka lat temu. Na środku stał stół i dwa krzesła. Neagley posadziła Berenson na jednym z nich. Reacher poszedł do garażu i po chwili wrócił z w połowie zużytą taśmą izolacyjną. W rękawiczkach nie mógł jej rozwinąć, więc wrócił do kuchni i wyciągnął nóż z klonowego stojaka. Mocno przywiązał Berenson do krzesła. Tułów, ramiona i nogi. Szybko i sprawnie.
– Służyliśmy w armii – powiedział. – Już o tym wspominałem, prawda? Kiedy potrzebujemy informacji, najpierw zawijamy do pracowników firmy. Pani jest jednym z nich. Proszę zacząć mówić.
– Zwariowaliście – odparła Berenson.
– Proszę mi opowiedzieć o wypadku samochodowym.
– O czym?
– Pani blizny.
– To było dawno temu.
– Poważna sprawa?
– Bardzo.
– Tym razem może być znacznie gorzej. – Reacher położył na stole nóż kuchenny, a następnie wyciągnął glocka z jednej i kawał betonu Tony’ego Swana z drugiej kieszeni. – Rany cięte. Rany postrzałowe. Uderzenie tępym narzędziem. Pozwolę pani wybrać.
Berenson zaczęła płakać. Łkać i szlochać, bezradna i pozbawiona nadziei. Jej ramionami wstrząsnął dreszcz, głowa opadła i łzy zaczęły kapać na kolana.
– To na nic – rzekł Reacher. – Płaczesz przed niewłaściwym facetem.
Berenson podniosła głowę, odwróciła się i spojrzała na Neagley. Twarz tej ostatniej była tak pozbawiona wyrazu jak kawał betonu Swana.
– Zacznij mówić – powiedział Reacher.
– Nie mogę. Oni zrobią krzywdę mojemu synowi.
– Kto?
– Nie mogę powiedzieć.
– Lamaison?
– Nie powiem.
– Czas podjąć decyzję, Margaret. Chcemy ustalić, kto wiedział i kto leciał. W tej chwili zaliczamy cię do ich grona. Zapewniam cię, że wolałabyś, abyśmy cię wykluczyli. Pora na poważną rozmowę.
– Skrzywdzą mojego syna.
– Lamaison?
– Nie mogę powiedzieć kto.
– Spójrz na to z naszego punktu widzenia. Jeśli będę miał wątpliwości, sprzątnę cię.
Berenson nie odpowiedziała ani słowa.
– Bądź rozsądna, Margaret – ciągnął Reacher. – Niezależnie od tego, kto zagraża twojemu synowi, będziesz miała w ręku mocny argument. Facet będzie martwy. Nikomu nie wyrządzi krzywdy.
– Nie mogę na to liczyć.
– Zastrzel ją – poradziła Neagley. – Marnuje nasz czas. Reacher podszedł do lodówki i otworzył ją. Wyjął plastikową butelkę wody mineralnej Evian. Niegazowanej. Francuskiej. Cena galonu trzykrotnie przewyższała cenę galonu benzyny. Odkręcił korek i pociągnął długi łyk. Podał Neagley. Potrząsnęła głową. Wylał resztę do zlewu i podszedł do stołu. Kuchennym nożem wyciął owalny otwór w dnie butelki. Dopasował go do wyłom lufy glocka tak zręcznie, że szyjka znalazła się w tej samej linii co szyjka butelki.
– To tłumik domowej roboty – wyjaśnił. – Sąsiedzi niczego nie usłyszą. Można go użyć tylko raz, lecz więcej nie będzie trzeba.
Umieścił pistolet w odległości pięćdziesięciu centymetrów od twarzy Berenson, tak że otwór butelki znalazł się na wysokości jej prawego oka.
Wtedy zaczęła mówić.
67
Z perspektywy czasu Reacher uznał, że sam mógłby wygłosić tę opowieść. Kiedy konstruktor zatrudniony na stanowisku inżyniera w Highland Park został dyrektorem kontroli jakości, zaczął zdradzać oznaki silnego stresu. Nazywał się Edward Dean i mieszkał daleko na północy, za górami. Tak się złożyło, że jego doroczna ocena wyników była zaplanowana trzy tygodnie po dziwnej zmianie zachowania. Jako doświadczony specjalista Margaret Berenson zauważyła jego stan i przeprowadziła z nim rozmowę.
Początkowo Dean utrzymywał, że źródłem jego problemów była przeprowadzka na północ. Pragnął spokojnego życia, więc kupił kilka akrów ziemi na pustyni, na południe od Palmdale. Twierdził, że wykończały go dojazdy do pracy. Berenson nie uwierzyła w tę bajeczkę. Wszyscy ludzie pracujący w rejonie Los Angeles narzekali na dojazdy. Wtedy zaczął się skarżyć na sąsiadów. W okolicy mieszkali członkowie gangu motocyklowego, działały nielegalne wytwórnie metamfetaminy. Bardziej była skłonna w to uwierzyć. Słyszała mnóstwo opowieści o tym, co się dzieje na pustkowiach. Bolesna przypadkowa uwaga na temat córki Deana skłoniła ją do podejrzeń, że dziecko może mieć jakiś związek z jego problemem. Dziewczyna miała czternaście lat. Berenson dodała dwa do dwóch i otrzymała pięć. Pomyślała, że dziewczyna może zadawać się z motocyklistami lub eksperymentować z narkotykami, co wywoływało napiętą atmosferę.
Później zrewidowała swoją opinię. Problemy z jakością w Highland Park stały się powszechnie znane. Berenson wiedziała, że Dean jest za to częściowo odpowiedzialny. Jako jeden z menedżerów miał obowiązek dbać o jakość produkcji. Na dodatek odpowiadał przed Pentagonem za to, aby New Age dostarczało dobry towar. Berenson doszła do wniosku, że źródłem stresu był konflikt wewnętrzny. Ponieważ postępował zgodnie z prawem, zapomniała o swoich zastrzeżeniach.
Wtedy zaginął Tony Swan.
Po prostu zniknął. Jednego dnia był, a drugiego już go nie było. Jako doświadczony fachowiec Margaret Berenson od razu zauważyła jego nieobecność. Postanowiła zbadać sprawę. Było to jej obowiązkiem. Swan miał dostęp do tajnych informacji. W grę wchodziło bezpieczeństwo narodowe. Dobrała się do tego jak pies do kości. Zadawała różne pytania różnym ludziom.
Pewnego dnia wróciła do domu i odkryła, że Allen Lamaison gra z jej synem w koszykówkę na podjeździe.
Berenson bała się Lamaisona. Zawsze. Nie wiedziała jak bardzo, dopóki nie spostrzegła jak mierzwi czuprynę jej dwunastoletniego syna łapskiem, które z łatwością mogłoby zmiażdżyć mu czaszkę. Zasugerował, aby chłopak został na zewnątrz i poćwiczył rzuty osobiste, podczas gdy on wejdzie do środka i przeprowadzi poważną rozmowę z jego mamą.