Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Kolesiowi z pokoju gościnnego natomiast daleko było do perfekcji. Jego biurko, gdziekolwiek by stało, przypominałoby śmietnik.

W pokojach na piętrze nie znalazłam żadnej broni. Ponieważ zdobyłam wiadomości z pierwszej ręki, że Hannibal ma przynajmniej jeden rewolwer, znaczy to, że prawdopodobnie zabrał go ze sobą. Nie wyglądał na faceta, który zostawia rewolwer w misce na herbatniki.

Zeszłam do piwnicy. Nie było tam wiele do wytropienia.

· Jestem rozczarowana – pożaliłam się Luli, zamykając za sobą drzwi od piwnicy. – Nic tam nie ma.

· Ja też niczego nie znalazłam na parterze – poinformowała mnie Lula. – Żadnych firmowych zapałek ani spluw wetkniętych pod poduszki na kanapie. Trochę jedzenia w lodówce. Piwo, sok, bochenek chleba i parę zimnych kotletów. Jest też kilka puszek oranżady. I to by było na tyle.

Otworzyłam lodówkę i obejrzałam opakowanie, w którym były kotlety. Kupiono je dwa dni temu.

· To naprawdę przerażające – powiedziałam do Luli. -W tym domu ktoś mieszka. – Pomyślałam, że ten ktoś może w każdej chwili tutaj wrócić, ale przemilczałam to.

· Chyba tak, i w dodatku nie zna się na mięsie -dodała Lula. – Kupił pierś z indyka i ser szwajcarski, a mógłby mieć salami i provolone.

Stałyśmy w kuchni, zaglądając do lodówki i nie zwracałyśmy większej uwagi na to, co dzieje się po drugiej stronie domu. Nagle usłyszałyśmy odgłos otwierania zamka i obie zastygłyśmy w bezruchu.

· O kurna – wycedziła Lula.

Drzwi otworzyły się i do przedpokoju weszła Cynthia Lotte, która spojrzała na nas z ukosa w przyćmionym świetle.

· Co wy tutaj robicie, do cholery? – zapytała.

· Powiedz jej – zachęciła Lula, dając mi kuksańca w bok. – Powiedz jej, co tutaj robimy.

· Nieważne, co my tutaj robimy – odparłam. – Ale skąd ty się tu wzięłaś?

· Nie twój interes. Poza tym ja mam klucz, więc moja obecność nie jest niczym dziwnym. Lula wyjęła glocka.

· Mam spluwę. Jest jeden do zera. Cynthia błyskawicznym ruchem wyciągnęła z torebki czterdziestkę piątkę.

· Ja też mam spluwę. Remis.

Obie odwróciły się w moim kierunku.

· Ja zostawiłam spluwę w domu – wyjaśniłam. – Zapomniałam jej zabrać.

· Ona się nie liczy – skwitowała Cynthia.

· Trochę się liczy – powiedziała Lula. – To nie jest tak, że ona w ogóle nie ma broni. Poza tym jak ma broń, to jest naprawdę groźna. Kiedyś strzeliła do jednego kolesia.

· Pamiętam, czytałam o tym. Dick o mało nie dostał ataku serca. Mówił, że to paskudnie wyglądało.

· Dick to wrzód na dupie – oświadczyłam. Cynthia uśmiechnęła się ze smutkiem.

· Wszyscy faceci to wrzody na dupie. – Rozejrzała się po pokoju. – Przychodziłam tutaj z Homerem, kiedy Hannibal był za miastem.

To dlatego miała klucz. Być może tłumaczyło to również prezerwatywy w łazience.

· Czy Homer trzymał ubrania w sypialni dla gości?- Parę koszul, trochę bielizny.

· W pokoju gościnnym na piętrze są jakieś ubrania. Może je obejrzysz i powiesz mi, czy należały do Homera.

· Najpierw chcę wiedzieć, czego tu szukacie.

· Mój przyjaciel jest podejrzewany o ten pożar i morderstwo. Próbuję ustalić, jak było naprawdę.

· I co myślisz? Że to Hannibal zabił swojego brata?

· Nie wiem. Szukam po omacku. Cynthia ruszyła w kierunku schodów.

· Powiem ci coś o Homerze. Wszyscy chcieli go zabić. Oprócz mnie. Homer był kłamliwym i oszukańczym draniem. Rodzina zawsze wpłacała za niego kaucje, żeby go wypuścili. Na miejscu Hannibala już dawno wpakowałabym mu kulę w łeb, ale u Ramosów więzy rodzinne są bardzo silne.

Poszłyśmy za nią schodami do sypialni dla gości. Stanęłyśmy w drzwiach, a ona weszła do środka i rozejrzała się.

· Część z tych rzeczy na pewno należy do Homera -powiedziała, przepatrując szuflady. – Pozostałych nigdy nie widziałam. – Kopnęła czerwone jedwabne bokserki w pawie oczka, które leżały na podłodze. – Widzicie te bokserki? – Wycelowała w nie i strzeliła pięć razy. – Należały do Homera.

· Jasne – powiedziała Lula. – Nie krępuj się.

· A mógł być taki czarujący – westchnęła Cynthia. -Ale miał za krótką pamięć, jeśli chodzi o kobiety. Myślałam, że mnie kocha. Myślałam, że uda mi się go przerobić.

· Co się stało, że zmieniłaś zdanie?

· Dwa dni wcześniej, nim go zamordowano, zakomunikował mi, że ze mną zrywa. Powiedział też kilka niepochlebnych rzeczy pod moim adresem i że jeśli będę mu przysparzać jakichś kłopotów, to mnie zabije. Następnie wyczyścił dokładnie moją szkatułkę z biżuterią i ukradł mi samochód. Wyjaśnił, że potrzebuje pieniędzy.

· Powiadomiłaś o tym policję?

· Nie. Uwierzyłam mu, kiedy mówił, że mnie zabije. – Schowała rewolwer do kieszeni w kurtce. – Nieważne. Pomyślałam, że być może Homer nie zdążył sprzedać mojej biżuterii… Że może ją gdzieś tutaj ukrył.

· Przeszukałam cały dom – powiedziałam – i nie znalazłam żadnej damskiej biżuterii, ale możesz się jeszcze rozejrzeć na własną rękę.

Wzruszyła ramionami.

· Beznadziejna sprawa. Powinnam była przyjść tu wcześniej.

· Nie bałaś się, że natkniesz się na Hannibala? – zapytała Lula.

· Liczyłam na to, że Alexander będzie na pogrzebie, a Hannibal zostanie w rezydencji na wybrzeżu. Zeszłyśmy na dół.

· A co z garażem? – zapytała Cynthia. – Zajrzałyście tam? Nie sądzę, żebyście znalazły mojego srebrnego porsche?

· Ja cię kręcę! – rzuciła Lula, na której zrobiło to piorunujące wrażenie. – Masz porsche?

· Miałam. Homer podarował mi go z okazji naszej sześciomiesięcznej rocznicy… – Westchnęła. -Jak już mówiłam, potrafił być naprawdę czarujący.

„Czarujący” w znaczeniu „hojny”.

Hannibal miał garaż na dwa samochody, przylegający do domu. Prowadziły do niego drzwi z holu, zamknięte na zasuwkę. Cynthia otworzyła je i pstryknęła wyłącznikiem. I oto naszym oczom ukazał się… srebrny porsche.

· Mój porsche! Mój porsche! – wrzasnęła Cynthia. -Nigdy bym nie pomyślała, że jeszcze kiedyś zobaczę ten wóz. – Umilkła i zmarszczyła nos. – Co to za smród?

Popatrzyłyśmy się na siebie z Lula. Znałyśmy ten smród.

· Fuj! – powiedziała Lula. Cynthia podbiegła do samochodu.

· Mam nadzieję, że zostawił mi kluczyki. Mam nadzieję. – Nagle przystanęła i zajrzała do środka. – Ktoś śpi w moim samochodzie!Podeszłyśmy z Lula i także zajrzałyśmy do wnętrza wozu.

· Tak. Zimny trup – powiedziała Lula. – Zdradziły go te trzy dziury w czole. Jesteś szczęściarą – oświadczyła Cynthii. – Wygląda na to, że ten koleś zarobił kalibrem dwadzieścia dwa. Gdyby zastrzelili go czterdziestką piątką, mózg rozprysnąłby się po całym samochodzie. Dwudziestka dwójka wchodzi do środka i drąży mózg.

Trudno było coś powiedzieć o mężczyźnie osuniętym na siedzeniu, ale wyglądał na trochę mniej niż metr osiemdziesiąt i może dwadzieścia pięć kilo nadwagi. Ciemne włosy, krótko ostrzyżone. Wiek około czterdziestu pięciu lat. Ubrany w koszulę z dzianiny i sportowy płaszcz. Sygnet z różowawym diamentem. Trzy dziury w czole.

· Poznajesz go? – zapytałam Cynthię.

· Nie. Nigdy go nie widziałam. Potworne. Jak to się mogło stać? Na mojej tapicerce jest krew.

· Nie jest tak źle, biorąc pod uwagę, że dostał trzy strzały w głowę – pocieszyła ją Lula. – Tylko nie myj tego gorącą wodą. Gorąca woda utrwala plamy krwi.

Cynthia otworzyła drzwi i próbowała wyciągnąć nieboszczyka z samochodu, ale on nie chciał współpracować.

· Może któraś mogłaby mi pomóc? – zapytała Cynthia. – Trzeba go popchnąć z drugiej strony.

· Hej, poczekaj – powiedziałam. – To jest miejsce zbrodni. Powinnaś zostawić wszystko tak, jak jest.

· Ani mi się śni – rzekła Cynthia. – To mój samochód i mam zamiar nim odjechać. Pracuję u prawnika. Wiem, co się stanie. Skonfiskują ten samochód i będą go trzymać do końca świata. A potem prawdopodobnie dostanie go jego żona. – Wyciągnęła ciało do połowy, ale nogi były sztywne i nie chciały się rozprostować.

· Przydałby się tutaj Siegfried i Roy – powiedziała Lula. – Widziałam ich w telewizji, jak przecięli kogoś na pół i nawet nie narobili bałaganu.

39
{"b":"101269","o":1}