Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Na frontowym ganku rozległy się kroki. Po chwili zadźwięczał dzwonek.

– To będzie Jefferson Long – powiedziała aktorka. – Zechcesz go wpuścić, Klaro?

Klara Adams wybiegła z pokoju. Po kilku chwilach wróciła, a za nią wszedł Jefferson Long. Na widok zebranych przybrał kamienną minę. Ukłonił się Madeline Bainbridge.

– Nie wiedziałem, że wydajesz przyjęcie dzisiejszego wieczoru.

– Pierwsze od lat – odparła. – Usiądź, proszę, a nasz młody przyjaciel, Jupiter Jones, którego, o ile wiem, poznałeś, opowie nam, jak to Marvin Gray przepisał moje wspomnienia i sprzedał je panu Tremayne'owi. A potem zorganizował kradzież rękopisu. Tak przynajmniej sobie to wyobrażam.

– Dokładnie tak się to odbyło – powiedział Jupe. – Oto cała historia. Część jej została odtworzona na podstawie przypuszczeń, ale myślę, że będziemy mogli je udowodnić.

Jakiś czas temu Marvin Gray spotkał przypadkowo Charlesa Goodfellowa, alias Harolda Thomasa w restauracji indonezyjskiej “Jawa”. Podczas spotkania Gray się dowiedział, że Goodfellow pracuje w wydawnictwie. Gray potrafi szybko kalkulować, wpadł więc na pomysł przepisania wspomnień, nad którymi pracowała panna Bainbridge, aby je następnie sprzedać pracodawcy Goodfellowa. Potem przekupstwem lub szantażem zmusił Goodfellowa do kradzieży rękopisu, zapobiegając tym samym jego publikacji. Musiał to zrobić, ponieważ panna Bainbridge kończyła swe wspomnienia i zamierzała znaleźć na nie wydawcę. Nie mógł więc dopuścić do publikacji tych samych wspomnień aktorki równocześnie przez dwa wydawnictwa. Liczył na zainkasowanie zaliczki, wypłacanej zwykle autorowi po dostarczeniu pracy. Po zniknięciu przepisanego rękopisu Beefy Tremayne, czując się winny, nie żądałby zwrotu zaliczki i być może nawet zapłaciłby po raz drugi za wspomnienia Madeline Bainbridge.

Goodfellow zgodził się współpracować z Grayem. Nie chciał, żeby jego pracodawcy się dowiedzieli, że jest człowiekiem, który kiedyś próbował ukraść naszyjnik pannie Bainbridge. Najpierw podpalił Amigos Press, mając nadzieję, że rękopis spłonie. Gdy to się nie powiodło, poszedł do mieszkania Beefy'ego i ukradł rękopis. Jestem pewien, że się posłużył duplikatem kluczy, które Beefy trzymał w biurku w swoim biurze. Myślę, że podrabianie kluczy jest zwyczajem Goodfellowa i że ma on wciąż klucze do firmy farmaceutycznej, w której kiedyś pracował. Tam się zaopatrzył w magnez, potrzebny do budowy zapalnika. Jest to metal używany w farmaceutyce. Głupotą było podrzucanie magnezu Williamowi Tremayne'owi w czasie pobytu w jego mieszkaniu. Tu posunął się za daleko.

– A co z kradzieżą moich filmów? – zapytała Madeline Bainbridge. – Podrobiony rękopis to nic w porównaniu z tą aferą. W tym wypadku zagarnęliby ćwierć miliona dolarów!

– Już je wzięli, proszę pani – powiedział Jupiter. – Złodzieje odebrali okup dziś późnym popołudniem. Podano tę wiadomość o szóstej w telewizji. Firma Wideo zostawiła paczkę z pieniędzmi przy kręgielni w Hollywoodzie. Następnie telefonicznie otrzymała wiadomość, że filmy są w furgonetce, zaparkowanej w kanionie Bronson.

Wiadomość ta zdziwiła Madeline Bainbridge.

– To cudownie, ale… ale Marvin był w domu całe popołudnie.

– Marvin Gray nie jest wmieszany w kradzież filmów – powiedział Jupe. – Złodziejami są Charles Goodfellow i… Jefferson Long, który był mózgiem całej operacji.

– Co?! – krzyknął Long. – Ty smarkaczu! Jak śmiesz?!

– Mamy świadka i możemy udowodnić, że to wy dokonaliście kradzieży.

– Postradałeś rozum! – krzyczał Long.

Jupiter bez słowa wyszedł do holu i otworzył drzwi frontowe.

– Wejdź – zawołał.

Chwilę później stanął w progu salonu wraz z Pete'em.

– Zaskoczyliśmy pana? – zapytał Longa. – Nic dziwnego. Ponieważ kiedy ostatnio go pan widział, Pete leżał nieprzytomny w bagażniku wraka, a pan zatrzasnął wieko!

Rozdział 21. Kraksa

– Jesteś obłąkany – powiedział Jefferson Long. – Nie zamierzam tu siedzieć i wysłuchiwać tych zniewag!

– Wszyscy będziemy wdzięczni, jeśli pan zostanie – odezwał się William Tremayne, machając rewolwerem.

Long usiadł i założył ręce.

– Doskonale, skoro używa pan tak silnych argumentów.

Beefy się uśmiechnął.

– Okay, Jupe. Jedź dalej.

– Kiedy byłem w jego gabinecie, Jefferson Long mówił, że przeprowadził badania do serii programów telewizyjnych o narkotykach i odkrył, że pewne osoby, zatrudnione w oficjalnych firmach farmaceutycznych, zajmują się nielegalnym rozprowadzaniem narkotyków. Przypuszczam, że się natknął na Harolda Thomasa, który w takiej firmie pracował. Podobnie jak Marvin Gray, Long go rozpoznał. Wiedział, że nazywał się kiedyś Charles Goodfellow i próbował ukraść naszyjnik pannie Bainbridge. Być może przeprowadził z nim mały wywiad. Być może Goodfellow figurował w kartotekach policji. Może nawet się ukrywał. Tak czy inaczej, Long mógł go szantażować, a co najmniej przyprzeć do muru.

– Tak to było, Long? – zapytał Beefy.

– Nie mam nic do powiedzenia – odparł Long.

– Thomas, czy Long cię szantażował? – zwrócił się Beefy do swojego byłego księgowego.

– Będę rozmawiał wyłącznie z moim adwokatem – oświadczył Thomas.

– Dobrze – powiedział Jupiter nieporuszony. – Mniej więcej w tym samym czasie zaszło coś wielce dla Longa przykrego. Firma Wideo postanowiła zakupić filmy Madeline Bainbridge i przeznaczyć na nie pieniądze przewidziane na produkcję serii programów o narkotykach. Zawiadomiono Longa, że ten projekt zarzucono. Była to niewątpliwie dla niego gorzka pigułka do przełknięcia, zwłaszcza że nigdy nie lubił Madeline Bainbridge. Musiało mu przyjść na myśl, że mógłby się na aktorce odegrać, a także zyskać sporo pieniędzy, gdyby się udało filmy ukraść.

Jefferson Long mógł się bez trudu dowiedzieć, którego dnia filmy zostaną przekazane do laboratorium w Santa Monica. Nie stanowiło to sekretu i każdy w firmie Wideo o tym wiedział. Długo przedtem, jeszcze w czasie trwania negocjacji o zakup filmów, Long skłonił Harolda Thomasa do ubiegania się o pracę w wydawnictwie sąsiadującym z laboratorium. Bez wątpienia Thomas zaakceptowałby posadę o wiele skromniejszą, byle tylko się dostać do Amigos Press.

Zanim filmy dotarły do laboratorium, Thomas znał już doskonale tamtejszy tok zajęć. W dniu dostarczenia filmów widział, jak większość pracowników opuszcza laboratorium o piątej. Następnie sam wyszedł ze swego biura, spotkał Longa i razem włamali się do laboratorium. Ogłuszyli obecnego tam technika, załadowali filmy do furgonetki i odjechali.

Thomas miał tego dnia więcej do roboty, niż planował, gdyż tegoż popołudnia Marvin Gray przyniósł do wydawnictwa podrobione wspomnienia Madeline Bainbridge. Thomas miał więc podłożyć swój zapalnik, zająć się kradzieżą filmów, a następnie wrócić pod Amigos Press, by się przekonać, czy gmach wydawnictwa płonie. Potem musiał się jeszcze wkraść do mieszkania Beefy'ego.

– Nie masz cienia dowodów na to, co mówisz – odezwał się Jefferson Long.

– Ależ mam dowód – odparł Jupiter. – Przez dłuższy czas nie zdawałem sobie sprawy, że go przeoczyłem. Gdy sobie to wreszcie uprzytomniłem, wszystko ułożyło się w całość.

Po kradzieży filmów przeprowadził pan wywiad z Grayem. Powiedział pan wtedy, że kradzieży dokonało dwóch mężczyzn. Stwierdzenie to zdawało się najzupełniej poprawne. Ale przecież w żaden sposób nie mógł pan wiedzieć, ile osób dokonało włamania. Mogły to być trzy osoby, cztery, dziesięć – lub tylko jedna. Wtedy nie wiedziała tego nawet policja, ponieważ technik, którego pobiliście, odzyskał przytomność dopiero następnego dnia, wiele godzin po nagraniu pańskiego wywiadu.

Jefferson Long wzruszył ramionami.

– Założyłem, że włamywaczy powinno być co najmniej dwóch.

– Może pan tak twierdzić, ale jak wytłumaczy pan odciski palców?

– Odciski palców? – powtórzył Long. – Jakie odciski palców?

– Widział pan, że Pete idzie śladem Harolda Thomasa od jego domu aż po skład wraków samochodowych w Santa Monica. Thomas zapewne zamierzał przenieść filmy w inne miejsce, bo policjant z departamentu podpaleń deptał mu po piętach. Na widok Pete'a wpadł pan w popłoch. Zaczął go śledzić i kiedy się zorientował, że Pete widział furgonetkę z filmami, zdecydował pan, że trzeba się Pete'a pozbyć. Nie wiedział pan, kim jest i dlaczego szedł za Thomasem, ale nie mógł pan sobie pozwolić na ryzyko. Ogłuszył go pan, kiedy Pete telefonował, i wrzucił do bagażnika starego samochodu. Ale zatrzaskując pokrywę bagażnika, zostawił pan odciski palców.

21
{"b":"100901","o":1}