– A co z Ikiem? – dopytywał się Pete.
– Mamy własną policję w rezerwacie – powiedział wódz.
– Wuj jest komendantem – wyjaśnił Daniel.
– Jeden z punktów naszej umowy z rządem Stanów Zjednoczonych brzmi, że sami zajmujemy się tymi z nas, którzy pogwałcili prawo. Rezerwaty mają odpowiednie upoważnienia. Sami również ścigamy i sądzimy naszych przestępców.
– Dziadek jest sędzią – dodał Daniel.
Nikt się nie zdziwił.
Sprawnie związali Nancarrowa oraz jego dwóch podwładnych i umieścili ich z tyłu kempingowca. Turner przestawił blokującą drogę dużą ciężarówkę. Kiedy Pete ruszył, kierując się w stronę przecinki, wódz pomachał im ręką na pożegnanie. Na jego ponurej twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
Amos Turner wyskoczył z kabiny ciężarówki, lekkim krokiem ruszył przed siebie i zniknął w lesie.
Daniel doprowadził przyjaciół do Diamond Lake tą samą drogą, którą opisywała wcześniej jego siostra Mary. Wydawało się, że od tej pory minęły wieki, tymczasem miało to miejsce zaledwie dzień wcześniej.
Wjechali do niewielkiego kurortu. Mijali lśniące w słońcu baseny kąpielowe, korty tenisowe i pole golfowe, paradujących na koniach jeźdźców, wędrowców z jasnymi plecakami, spacerowiczów w sportowych strojach, przytulne pensjonaty i luksusowe hotele. Duży learjet schodził właśnie do lądowania na prywatnym pasie startowym.
– Nareszcie dotarliśmy do celu – westchnął Pete. – Chłopaki, udało nam się!
– Jestem głodny – oznajmił Jupiter.
– Muszę zatelefonować i wziąć kąpiel – powiedział pan Andrews.
– I pójść do lekarza – dodał z uśmiechem Bob.
Trzy dziewczyny stojące na chodniku zauważyły ten zniewalający uśmiech. Pomachały rękami i gwizdnęły.
Daniel zrobił zdziwioną minę.
– Dziewczyny gwiżdżą na chłopaka? Czy nie powinno być odwrotnie?
– Cóż ja mogę na to poradzić? – Bob uśmiechnął się rozbrajająco do przyjaciół.
Pete odwrócił się na chwilę od kierownicy i cisnął w niego jedną z poduszek, leżących w samochodzie.
Jupe skoczył na Boba i powalił go na podłogę.
– Nie martw się – zwrócił się do Boba Daniel z kamienną powagą na twarzy. – Szaman mógłby odprawić nad tobą czary i uwolnić cię od tej strasznej odpowiedzialności za urok, jaki rzucasz na kobiety…
– Przestańcie, błagam! – Bob skręcał się ze śmiechu. – Jupe, złaź ze mnie! Może i schudłeś, ale nie aż tyle. Żadnych czarów, proszę! Oddaję wam wszystkie moje dziewczyny.
– Zgoda. – Jupiter wstał. – Opiszemy im całą sprawę ze szczegółami. Jestem pewien, że dziewczyny zaciekawi, jak formowały się Sierra. Tak przy okazji, czy wiecie, że sierra to po hiszpańsku góry? Kiedy więc mówisz Sierra Mountains, to jakbyś dwa razy powtórzył to samo, czyli…
Wszyscy jęknęli głośno. Pete dojeżdżał właśnie do posterunku policji w Diamond Lake.