Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Nieźle – odparł Jupe. – Pan Shelby był bardziej uprzejmy, ale tylko trochę. Znalazł inny sposób, żeby nas przestraszyć.

Stary reżyser roześmiał się znowu.

– Ach, masz na myśli urządzenia przed jego domem, zainstalowane w celu odpędzania domokrążców i innych nieproszonych gości? Powinienem był was uprzedzić, że Arthur Shelby jest wielkim kawalarzem.

– Powiedz mu, że sami się tego domyśliliśmy – szepnął Bob.

– Być może Shelby próbuje dać mi w ten sposób do zrozumienia, że nie jestem jedynym człowiekiem w tych stronach, który umie straszyć ludzi – ciągnął pan Allen. – Oglądał pewno horrory, które nakręciłem dawno temu, i chce mi się zrewanżować tym samym. – Przez chwilę chichotał do słuchawki. – I w rzeczy samej, to jego specyficzne poczucie humoru kosztowało go kiedyś utratę zamówienia ze strony miasta na poważne prace. Ojcowie miasta nie docenili tej cechy jego charakteru.

Jupiter popatrzył znacząco na swych przyjaciół. Obaj przysunęli się, aby lepiej słyszeć rozmowę.

– A co takiego się stało? – spytał Jupe, starając się mówić obojętnym tonem.

– Miało to miejsce kilka lat temu – powiedział pan Allen. – Shelby jest inżynierem. Współpracował z miejskim Biurem Planowania. Można by powiedzieć, znał od podszewki wszystkie sprawy w tym mieście. Pewnego dnia postanowił wykorzystać tę wiedzę.

– W jaki sposób? Co takiego zrobił?

Pan Allen zachichotał.

– Wydarzyło się to w dniu jego urodzin. Shelby postanowił zażartować sobie w ten sposób. Właściwie nie stało się nic wielkiego. Wyłączył tylko jednocześnie wszystkie światła na skrzyżowaniach. Powiedział potem, że chciał mieć tort urodzinowy bez świeczek. Nie muszę chyba mówić o tym, że ruch w całym mieście został całkowicie sparaliżowany. Przedsiębiorcy spóźniali się na posiedzenia, wszyscy przyjechali z opóźnieniem do pracy i później wrócili do domu.

Było to tylko czasowe wyłączenie, trwające parę godzin. Ale wzbudziło wielkie oburzenie, że coś takiego mogło się wydarzyć w naszym ruchliwym, nowoczesnym mieście. Mnóstwo ważnych osobistości rozgniewało się nie na żarty. Postanowiono znaleźć winnego. Dziwna rzecz, ale Shelby przyznał się. Oświadczył, że chciał w ten sposób uczcić swoje urodziny – po prostu dla żartu.

– W jaki sposób go ukarano? – zapytał Jupiter.

– Został zwolniony, to jasne. Zabezpieczono się też, aby już nigdy nie mógł zatrudnić się w miejskich służbach. Znalazł się w podobnej sytuacji, jak ja, to znaczy człowieka pozbawionego środków utrzymania.

– Chce pan powiedzieć, że nie jest w stanie zarobić na życie? – zapytał Jupiter.

– W każdym razie nie było mu łatwo – przyznał staruszek. – Czasami wykonuje jakieś prace dla handlowych firm, potrzebujących reklamy. Elektryczne tablice świetlne, które pracują w bardzo wymyślny sposób. Tego rodzaju rzeczy. Ale niezbyt często. Do tej pory, jak widzisz, płaci za tamten żart.

– A jeżeli chodzi o pochód w czasie Święta Róży? – zapytał Jupiter. – Czy pan Shelby przygotowywał im kiedykolwiek te ruchome platformy?

Zapadła krótka cisza. Po chwili pan Allen zaczął znowu mówić, lekko się wahając.

– Nic mi o tym nie wiadomo. To są zresztą konstrukcje z kwiatów. A Shelby sporządza raczej różne mechanizmy. Poza tym ci, którzy organizują wielkie pochody, traktują to bardzo poważnie. Mnóstwo ludzi kupuje bilety na miejsca na trybunach, żeby obejrzeć barwny korowód w Pasadenie, który jest pokazywany w telewizji. Nie, młody człowieku, bardzo wątpię, aby ktoś o ustalonej opinii żartownisia został zatrudniony przy tego rodzaju imprezach.

– Szkoda – powiedział Jupiter. – No cóż, w każdym razie pan Shelby sporządza mnóstwo takich rzeczy dla własnej rozrywki. Powiada, że nikomu nie robią one krzywdy.

– Niektórzy nie lubią tego rodzaju figlów, mój chłopcze. Uważają to za przejaw prostactwa. A więc, do widzenia…

– Chwileczkę, jeszcze tylko jedno pytanie – powiedział Jupiter. – Chodzi o smoka, którego widział pan tamtego wieczoru. Czy jest pan pewien, że słyszał pan jego kasłanie?

– Z całą pewnością – odparł reżyser. – Brzmiało to tak, jakby ten smok kasłał.

– I oglądał go pan ze szczytu skarpy przed pana domem, jak wchodził do jaskini?

– Tak, synku. Jestem tego pewien. Było wprawdzie późno, ale mimo braku sponsorów i zamówień na filmy w ostatnich latach, nie utraciłem jeszcze władz umysłowych. A jeśli chodzi o oczy, to nadal widzę wystarczająco dobrze.

– Dziękuję panu, panie Allen. Będziemy w kontakcie z panem.

Jupiter odłożył słuchawkę, a potem odwrócił się do kolegów.

– No i co powiecie? – zapytał. Bob i Pete wzruszyli ramionami.

– Dowiedzieliśmy się, że Shelby jest kimś w rodzaju błazna czy żartownisia – powiedział Pete. – I bez pomocy pana Allena mógłbym dojść do takiego samego wniosku. Ten ptak przestraszył mnie tak samo, jak smok w jaskini.

– Która to okoliczność pozwala mi dojść do pewnej konkluzji – stwierdził Jupe. – A ściślej, jestem zdania, że pan Allen, dla którego, jak mi się wydaje, pracujemy ostatnio, niezupełnie zasługuje na nasze zaufanie, przynajmniej jeśli chodzi o prawdziwość twierdzeń.

– Nie mógłbyś wyrażać się jaśniej? – skrzywił się Pete.

– On chciał nam powiedzieć, że staruszek Allen kłamie – wyjaśnił Bob.

– No to dlaczego nie mówi tego wprost? – zapytał z rozżaloną miną Pete, a potem spojrzał na Jupitera. – Spróbuj wyjaśnić mi w zrozumiały dla mnie sposób, na czym polegają jego kłamstwa.

Jupiter wyrozumiale kiwnął głową.

– Twierdził, że oglądał smoka wchodzącego do jaskini, stojąc na brzegu urwiska.

Pete wydawał się zaintrygowany.

– No i co tu jest nie w porządku?

Jupiter poruszył się na krześle.

– Nie rozumiesz? W tym miejscu skała wystaje mocno nad przepaścią. Jest niemożliwością, żeby ktoś, kto stoi na krawędzi, mógł widzieć jaskinię albo coś, co do niej wchodzi. Zauważyłem to zeszłej nocy.

Pete z zakłopotaniem podrapał się po głowie.

– Sam nie wiem. Być może racja jest po twojej stronie. Możesz to udowodnić?

Jupiter wyprostował się uroczyście.

– Mam zamiar to zrobić. Dziś wieczorem, kiedy pojedziemy tam znowu. Być może uda mi się odsłonić nie tylko oszustwa pana Altena, ale przy okazji także całą mistyfikację ze smokiem w roli głównej. Nie zapominajcie, że w tej sprawie jest kilka podejrzanych osób. Są to ludzie, którzy mogli mieć informacje na temat tunelu oraz jakieś dawne urazy wobec innych. Zarówno Allen, jak i Shelby stracili zajęcie i odsuwano ich od pracy. Pan Carter, jeżeli jest rzeczywiście synem budowniczego tunelu, mógł także wiedzieć o jego istnieniu, a poza tym chciał się może odegrać na wielu ludziach. Nie wiem jeszcze, jak to wszystko łączy się ze sprawą smoka i z jaskinią, którą odkryliśmy. Ale dziś wieczorem dowiemy się może czegoś więcej na miejscu.

– Chcesz powiedzieć, że wracamy dziś wieczorem do jaskini? – spytał Pete. – Znów mamy się tam znaleźć? I narazić na spotkanie sam wiesz z czym?

Jupiter nie odezwał się. Zajęty był pisaniem czegoś na leżącej przed nim kartce. W chwilę potem sięgnął po słuchawkę telefonu.

– Przede wszystkim muszę się jeszcze czegoś dowiedzieć – stwierdził sucho. – Powinienem był pomyśleć o tym wcześniej.

20
{"b":"100822","o":1}