Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Do rodziców nieznajomej pojechał taksówką. Gdy zadzwonił, otworzyła mu kobieta wyglądająca na sześćdziesiąt parę lat, a więc młodsza od starszej pani z parteru, z którą mąż zdradzał ją przed trzydziestoma laty, To ja dzwoniłem z Archiwum Głównego, powiedział pan José, Proszę wejść, czekamy na pana, Przepraszam, że od razu nie przyjechałem, ale miałem jeszcze jedną pilną sprawę, Nie szkodzi, proszę za mną. Mieszkanie wyglądało ponuro, ciężkie meble, okna i drzwi pozasłaniane kotarami, na ścianach ciemne pejzaże, których chyba nigdzie na świecie nie ma. Gospodyni zaprowadziła go do pokoju wyglądającego na gabinet, gdzie siedział sporo od niej starszy mężczyzna, To ten pan z Archiwum, powiedziała kobieta, Zechce pan usiąść, rzekł mężczyzna, wskazując krzesło. Pan José wyjął z kieszeni referencje i trzymając papier w ręce, powiedział, Proszę wybaczyć, że zakłócam państwa żałobę, ale wymaga tego moja praca, ten dokument dokładnie państwu wyjaśni, na czym polega moje zadanie. Podał papier mężczyźnie, który podsunął go pod same oczy, a przeczytawszy, powiedział, Sądząc po tonie tego pisma, pana zadanie musi być niesłychanie ważne, To po prostu styl przyjęty przez Archiwum, nawet w tak prostych sprawach jak samobójstwo, Według pana to błahostka, Proszę mnie źle nie zrozumieć, chciałem tylko powiedzieć, że bez względu na polecenie, jakie dostajemy, jeśli zachodzi potrzeba wystawienia referencji, styl jest zawsze ten sam, Retoryka władzy, Można by to tak ująć. Kobieta włączyła się do rozmowy, pytając, jakich informacji oczekuje od nas Archiwum, Przede wszystkim chcemy poznać bezpośrednią przyczynę samobójstwa, A poza tym, spytał mężczyzna, Wcześniejsze fakty, okoliczności, symptomy, wszystko, co pomoże nam lepiej zrozumieć to, co się stało, Czy dla Archiwum nie jest wystarczający fakt, że moja córka się zabiła, Mówiąc, że muszę z państwem porozmawiać ze względów statystycznych, bardzo uprościłem całą sprawę, Teraz ma pan okazję, żeby szerzej to wyjaśnić, Minęły już czasy, gdy wystarczały nam same liczby, obecnie staramy się zbadać, najpełniej jak można, zespół mechanizmów psychicznych warunkujących rozwój procesu samobójczego, Po co, powiedziała kobieta, to nie przywróci życia mojej córce, Chodzi o wypracowanie parametrów interwencyjnych, Nie rozumiem, powiedział mężczyzna. Pan José aż się spocił, nie przewidział, że sprawa tak się skomplikuje, Ale dziś gorąco, powiedział, Może napije się pan wody, spytała kobieta, Nie chciałbym sprawiać kłopotu, To żaden kłopot. Kobieta wstała, wyszła i po chwili wróciła. Podczas gdy pił wodę, postanowił zmienić taktykę. Odstawił szklankę na tacę, którą kobieta wciąż trzymała, i powiedział, Załóżmy, że córka państwa jeszcze nie popełniła samobójstwa, załóżmy, że w wyniku badań, prowadzonych przez Archiwum Główne, udało się zdefiniować pewne zalecenia i rady, które, w porę zastosowane, mogłyby zahamować to, co określiłem jako proces samobójczy, To mają być parametry interwencyjne, spytał mężczyzna, Tak jest, odparł pan José i nie dając mężczyźnie czasu na dalsze komentarze, wymierzył pierwszy cios, Skoro nie mogliśmy zapobiec śmierci waszej córki, to może dzięki dobrej woli państwa oraz innych osób w podobnej sytuacji zdołamy wielu ludziom zaoszczędzić łez i cierpienia. Kobieta płakała, szepcząc, Moja kochana córeczka, zaś mężczyzna z powściągliwą szorstkością ocierał oczy grzbietem dłoni. Pan José miał nadzieję, że nie będzie musiał uciekać się do ostateczności, czyli do odczytania referencji, głośno i dobitnie, jakby z każdym słowem stopniowo przypierał słuchaczy do muru, nie zostawiając im innego wyjścia, jak natychmiast spełnić obywatelski obowiązek i zacząć mówić. Gdyby i to zawiodło, nie zostałoby mu nic innego, jak wymyślić naprędce jakąś wymówkę, możliwie zręcznie się wycofać i modlić się, żeby ten nieustępliwy mężczyzna nie zadzwonił do Archiwum, żądając wyjaśnień w sprawie wizyty niejakiego pana José, nazwiska nie pamiętam. Obeszło się jednak bez tego. Mężczyzna złożył papier i zwrócił go panu José. Potem powiedział, Jesteśmy do pańskiej dyspozycji. Pan José odetchnął z ulgą, mógł wreszcie przystąpić do rzeczy. Czy córka państwa zostawiła jakiś list, Ani listu, ani jednego słowa, To znaczy, że popełniła samobójstwo ot tak, ni stąd, ni zowąd, To nie stało się ni stąd, ni zowąd, Z pewnością miała jakieś powody, Córka była nieszczęśliwa, powiedziała kobieta, To nie powód, żeby odbierać sobie życie, uciął niecierpliwie mężczyzna, Dlaczego była nieszczęśliwa, spytał pan José, Nie wiem, już jako dziecko była smutna, a kiedy prosiłam, żeby mi powiedziała, co jej jest, zawsze odpowiadała, Nic mi nie jest, mamo, To znaczy, że przyczyną samobójstwa nie był rozwód, Wręcz przeciwnie, była z tego bardzo zadowolona, Źle jej się układało z mężem, Ani źle, ani dobrze, to było małżeństwo jak każde inne, Kto wystąpił o rozwód, Ona, Miała jakiś konkretny powód, O ile mi wiadomo, nie, to wyglądało tak, jakby doszli do kresu jakiejś drogi, Jaki on jest, Normalny, jest osobą raczej normalną, ma dobry charakter, nie możemy o nim powiedzieć złego słowa, Kochał ją, Chyba tak, A ona jego, Chyba tak, A mimo to nie byli szczęśliwi, Nie byli, To bardzo dziwne, Życie jest dziwne, powiedział mężczyzna. Zapadła cisza, kobieta wstała i wyszła. Pan José wahał się, czy czekać na jej powrót, czy kontynuować rozmowę. Obawiał się, że przerwa popsuje mu szyki, atmosfera była bardzo napięta. Zastanawiał się, czy ostatnie słowa mężczyzny, Życie jest dziwne, nie były aluzją do jego dawnego związku ze starszą panią z parteru i czy nie dlatego żona nagle wyszła, że w tej sytuacji nie mogła inaczej zareagować. Pan José, chcąc zyskać na czasie, wziął szklankę, napił się wody i potem zapytał na chybił trafił, Czy pana córka pracowała, Tak, była nauczycielką matematyki, Gdzie, W szkole, którą ukończyła przed pójściem na uniwersytet. Pan José, który znów sięgnął po szklankę, mało jej nie upuścił, wyjąkał, Przepraszam, przepraszam, i nagle głos uwiązł mu w gardle. Gdy pan José pił wodę, mężczyzna przyglądał mu się z pogardliwą ciekawością, doszedł bowiem do wniosku, że sądząc po tym okazie, Archiwum Główne Akt Stanu Cywilnego nie ma najlepszych urzędników. Po co mu aż takie referencje, skoro zachowuje się jak idiota. Kobieta weszła w chwili, gdy mężczyzna pytał ironicznie, Nie chciałby pan adresu szkoły, może się panu na coś przyda, Bardzo panu dziękuję. Mężczyzna pochylił się nad biurkiem, napisał na kartce nazwę i adres szkoły, po czym z oschłą miną podał ją panu José, który w tej chwili był już innym człowiekiem, odzyskał bowiem spokój, pomyślawszy, iż tych dwoje nie ma zielonego pojęcia o tym, że zna ich starą rodzinną tajemnicę. W tej samej chwili przyszło mu do głowy następne pytanie. Czy córka prowadziła dziennik, Nie sądzę, nic takiego nie znalazłam, powiedziała matka, Ale musiała zostawić jakieś papiery, notatki lub zapiski, każdy ma coś takiego, gdyby państwo pozwolili mi rzucić okiem, może natrafiłbym na coś istotnego, Jeszcze niczego tam nie ruszyliśmy i nie wiem, kiedy to zrobimy, powiedział ojciec, Pańska córka wynajmowała mieszkanie, Nie, miała własne, Rozumiem. Na chwilę zapadła cisza. Pan José rozłożył powoli referencje, przesunął po nich z góry na dół wzrokiem, jakby chciał się upewnić, jakie uprawnienia mu jeszcze przysługują, po czym powiedział, Gdyby państwo pozwolili mi się tam rozejrzeć, oczywiście w waszej obecności, Nie, ostro odparł mężczyzna, Proszę pamiętać o moich referencjach, Pańskie referencje muszą zadowolić się informacjami, które pan już ma, powiedział mężczyzna i dorzucił, Jeśli pan chce, możemy kontynuować tę rozmowę jutro w Archiwum, teraz mam inne sprawy, Nie musi się pan fatygować do Archiwum, to, co usłyszałem na temat okoliczności samobójstwa, wydaje mi się wystarczające, chciałbym tylko jeszcze zapytać o trzy sprawy, Słucham, Wskutek czego nastąpiła śmierć, Nadmiernej dawki środków nasennych, Czy była sama w domu, Tak, Czy na grobie jest już marmurowa płyta, Właśnie to załatwiamy, czemu pan pyta, Tak sobie, z czystej ciekawości. Pan José wstał. Odprowadzę pana, powiedziała kobieta. Gdy znaleźli się w przedpokoju, podniosła palec do ust i pokazując na migi, żeby poczekał, z szufladki stojącej przy ścianie konsolki bezszelestnie wyjęła pęk kluczy. Otwierając drzwi, włożyła je panu José do ręki. To jej klucze, któregoś dnia wstąpię po nie do Archiwum. Potem przysunęła się jeszcze bliżej i jednym tchem wyszeptała adres.

34
{"b":"100655","o":1}