Литмир - Электронная Библиотека

– Co takiego?

– Zawsze płacą czekiem potwierdzonym. Nigdy się nie spotkałem z czymś podobnym. Oczywiście tak można, ale nasi klienci zazwyczaj otwierają u nas konto kredytowe.

– Mam pan ich telefon?

– Nie, tylko adres – odpowiedział Igor i raz jeszcze go podał.

Jack podziękował Igorowi za pomoc i pożegnał się. Wziął książkę telefoniczną i spróbował znaleźć laboratorium Frazera. Nie było takiego. Zadzwonił więc do informacji. Skutek był podobny.

Kolejny raz otrzymał informację, której nie oczekiwał. Wskazano mu dwa potencjalne źródła śmiercionośnych bakterii. O laboratorium w Manhattan General już co nieco wiedział, postanowił więc najpierw odwiedzić laboratorium Frazera. Jeżeli uda mu się znaleźć coś, co łączy to laboratorium ze szpitalem lub Martinem Cheveau, zawiadomi Lou Soldano.

Pierwszy problem dotyczył jednak osobistego bezpieczeństwa. Poprzedniego wieczoru zdawało mu się, że jest dość sprytny, by wymknąć się potencjalnym zamachowcom, a okazało się, że Shawn Magoginal jechał za nim cały czas. No, ale ostatecznie Shawn był zawodowcem. Black Kings nie byli profesjonalistami. Braki w fachowości pokrywali bezlitosnym działaniem. Zdawał sobie sprawę, że musi zginąć w tłumie, zanim bandyci wyzbędą się resztek skrupułów i zaatakują go na ulicy.

Równocześnie obawiał się spotkania z Warrenem i jego gangiem. Nie wiedział, co o nich myśleć. Kompletnie nie miał pojęcia, co Warren myśli o nim po wczorajszych wydarzeniach. Będzie musiał stawić jemu czoło w niedalekiej przyszłości.

Najłatwiej można zgubić śledzącego w miejscu zatłoczonym z wieloma wyjściami. Natychmiast pomyślał o dworcu kolejowym lub autobusowym. Zdecydował się na pierwszy, gdyż był bliżej.

Żałował, że nie ma połączenia podziemnego między Zakładem Medycyny Sądowej a metrem. Zdany był na radiotaxi. Poprosił dyspozytora, by taksówkarz podjechał od tyłu i zabrał go spod kostnicy.

Wszystko zdawało się układać idealnie. Samochód przyjechał szybko. Jack wślizgnął się do wozu chyba nie zauważony przez nikogo. Udało im się bez zatrzymywania minąć pierwsze światła na Pierwszej Avenue. Siedział wtulony w siedzenie, dostrzegając we wstecznym lusterku zdziwione spojrzenia kierowcy. Po chwili wyprostował się nieco i obejrzał za siebie. Przez tylną szybę samochodu nie dostrzegł nic podejrzanego. Kazał zatrzymać wóz tuż przed wejściem na dworzec. Gdy taksówka zatrzymała się, Jack wyskoczył z niej i wbiegł przez główne wejście do hallu dworca. Od razu zmieszał się z tłumem. Aby na sto procent upewnić się, że nie jest śledzony, zszedł do stacji metra i wsiadł do pociągu jadącego na Czterdziestą Drugą. Kiedy pociąg miał ruszyć i drzwi zaczęły się zamykać, Jack zablokował je rękami i wyskoczył na peron. Pobiegł do głównego hallu i wyszedł na ulicę, ale nie tym wejściem, przez które wchodził, lecz innym.

Poczuł się bezpieczny. Pomachał na taksówkę. Najpierw poprosił o kurs do World Trade Center. Jadąc Piątą Avenue, pilnie obserwował inne samochody, taksówki i furgonetki, starając się upewnić, że nie jest przez nie śledzony. Gdy nic na to nie wskazywało, zmienił dyspozycję i podał adres: 550 Broome Street.

Rozluźnił się. Usiadł wygodnie i przyłożył dłonie do skroni. Ból głowy nie minął do końca. Jack gotów był przypisać nieustające tętnienie w skroniach wczorajszym przejściom, lecz zaczęły ujawniać się nowe objawy choroby. Czuł trudny do określenia ból gardła, któremu towarzyszył lekki katar. Być może podłoże choroby było psychosomatyczne, nie wiedział jednak, jak to sprawdzić, i martwił się.

Okrążyli Washington Square, skręcili na południe w Broadway, a stąd na wschód na Houston Street.

Jack uważnie przyglądał się mijanym ulicom. Nie miał pojęcia, gdzie leży Broome Street, chociaż domyślał się, że może to być gdzieś na południu miasta, w okolicach Houston. Ta część metropolii, jak i wiele innych, była mu prawie nie znana. Większość nazw ulic brzmiała dla jego uszu całkowicie obco.

Z Houston Street skręcili w prawo w Eldridge, a następnie w lewo. Jack spojrzał na tabliczkę. Wjeżdżali w Broome Street. Cztero- lub pięciopiętrowe domy w części nie były zamieszkane, okna zabito deskami. Nieprawdopodobne, żeby w takiej okolicy mieściło się laboratorium medyczne.

Za następną przecznicą okolica nieco się zmieniła. Zauważył sklep z akcesoriami hydraulicznymi z okratowanymi oknami. Wzdłuż ulicy ciągnęły się sklepy z narzędziami i materiałami budowlanymi i wykończeniowymi. Nad sklepami były mieszkania, a może magazyny.

W połowie ulicy taksówkarz skręcił i podjechał do krawężnika. Stanęli przy Broome Street 550. Nie było tu żadnego laboratorium. Poczta, lombard, sklep monopolowy i zakład szewski.

Jack zawahał się. W pierwszej chwili pomyślał, że pomylił adres. To było jednak mało prawdopodobne. Nie tylko zapisał go na kartce, ale pamiętał, że Igor dwukrotnie go powtórzył. Zapłacił za kurs i wysiadł.

Jak wszystkie sklepy w okolicy, tak i ten był zabezpieczony spuszczaną na noc kratą. W oknie wystawowym leżała mieszanina najprzeróżniejszych przedmiotów – obok elektrycznej gitary kilka kamer i bogaty wybór taniej biżuterii. Wielki szyld nad drzwiami informował: OSOBISTE SKRZYNKI POCZTOWE. Na szybie drzwi wymalowano: REALIZUJEMY CZEKI.

Jack podszedł do okna i zajrzał do wnętrza. Za kontuarem stał wąsaty mężczyzna w punkowej fryzurze. Ubrany był w wojskowy mundur polowy. Z tyłu sklepu znajdowała się kabina z pleksi przypominająca bankowe stanowisko kasjera. Po lewej stronie w ścianie zamontowano kilka rzędów skrzynek pocztowych.

Zaciekawiło to Jacka. Jeżeli laboratorium Frazera korzystało tu ze skrzynki pocztowej, to budziło to podejrzenia. W pierwszym odruchu chciał wejść do sklepu i zapytać, lecz rozmyślił się. Wiedział, że obsługa osobistych skrzynek pocztowych miała obowiązek zachowania pełnej dyskrecji w sprawach klientów. Prywatność była głównym powodem zakładania anonimowych skrzynek pocztowych.

Jack chciał nie tylko dowiedzieć się, czy laboratorium Frazera ma tu swoją skrzynkę, ale najlepiej zwabić przedstawiciela laboratorium do sklepu. Powoli w jego głowie rodził się plan działania.

Odszedł od okna, aby nie zauważył go właściciel sklepu. Przede wszystkim potrzebował książki telefonicznej. Okolica lombardu wydawała się opustoszała. Poszedł więc na południe w stronę Canal Street. Tam znalazł aptekę.

Z książki telefonicznej przepisał cztery adresy: najbliższego sklepu z odzieżą służbową, wypożyczalni furgonetek, sklepu z artykułami biurowymi i biura Federal Express. Sklep z odzieżą był najbliżej, tam więc skierował pierwsze kroki.

W sklepie niestety nie potrafił sobie przypomnieć, jak wyglądają służbowe ubiory kurierów Federal Express. Nie załamał się takim drobiazgiem. Jeśli on nie pamięta, to pewnie i sprzedawca nie pamięta. Kupił parę niebieskich spodni i białą koszulę z zapinanymi kieszeniami i naramiennikami. Kupił także czarny pasek i niebieski krawat.

– Nie będzie miał pan nic przeciwko temu, że tu się przebiorę? – zapytał sprzedawcę.

– Ależ skądże, bardzo proszę – odparł zapytany i wskazał prowizoryczną kabinę.

Spodnie okazały się nieco za długie, ale Jackowi się podobały. Gdy spojrzał w lustro, uznał, że czegoś mu brakuje. Dokupił więc niebieską czapkę z daszkiem. Otrzymawszy należność, sprzedawca zapakował ubranie Jacka. Zanim jednak je zapakował, Jack przypomniał sobie o rymantadynie i wyjął fiolkę z kieszeni. Nie chciał przeoczyć żadnej z kolejnych dawek.

Następny przystanek wyznaczył sobie w sklepie z artykułami biurowymi. Kupił papier pakowy, taśmę klejącą, średniej wielkości pudełko, sznurek i paczkę nalepek informacyjnych naklejanych na paczki. Ku swemu zdziwieniu znalazł również nalepki z oznaczeniem "Uwaga! Zagrożenie biologiczne". W innej części sklepu znalazł plakietki-identyfikatory przywieszane do kieszeni i blok z wydrukowanymi formularzami zamówień. Po zgromadzeniu wszystkiego podjechał do kasy i zapłacił.

Kolejny postój miał miejsce w biurze Federal Express. Z kosza stojącego w hallu biura wyjął kilka nalepek adresowych oraz plastykowych kopert używanych do przymocowania adresu do paczki. Ostatnim etapem była wypożyczalnia furgonetek. Wypożyczył samochód odpowiedni do rozwożenia paczek. To zabrało mu najwięcej czasu, gdyż musiał poczekać, aż ktoś z obsługi sprowadzi samochód z parkingu położonego gdzieś dalej. Czas oczekiwania wykorzystał na przygotowanie paczki. Chcąc nadać jej odpowiedni ciężar, postanowił włożyć do środka trójkątny kawałek drewna, który zauważył na podłodze przy wejściu do biura wypożyczalni. Prawdopodobnie służył za blokadę dla otwartych drzwi.

Kiedy osoba obsługująca klientów opuściła na moment stanowisko za ladą, Jack błyskawicznie podniósł klocek i wrzucił do pudełka. Wyrwał kilka stron z "New York Post" i wypchał nimi pudełko. Zamknął je i potrząsnął. Nic nie grzechotało w środku. Zadowolony, dokładnie okleił je taśmą. Po owinięciu w papier i obwiązaniu sznurkiem oblepił paczkę informacyjnymi etykietami, również tą z napisem: "Uwaga! Zagrożenie biologiczne". Ostatnia była etykieta Federal Express, którą starannie wypełnił, adresując do Laboratorium Frazera. Jako nadawcę wpisał National Biologicals. Oryginał oderwał, a kopię włożył do plastykowej zawieszki i przymocował na paczce. Był zadowolony. Paczka wyglądała bardzo oficjalnie, a nalepki nadały jej pożądany wygląd.

Kiedy przyjechała furgonetka, Jack wyszedł z biura, wrzucił na tył samochodu resztę papieru pakowego, przesyłkę, paczkę ze swoim ubraniem, zamknął drzwi, wsiadł za kierownicę i odjechał.

Zanim dojechał na miejsce, zatrzymał się dwukrotnie. Raz przed apteką, w której skorzystał z książki telefonicznej. Kupił w niej lek na coraz bardziej dokuczliwy ból gardła. Drugi raz przed restauracją sprzedającą jedzenie na wynos. Nie był głodny, ale zrobiło się późno, a on nic jeszcze nie jadł. Nie wiedział też, jak długo przyjdzie mu czekać po doręczeniu paczki.

Jadąc z powrotem na Broome Street, otworzył kupiony w restauracji sok pomarańczowy i zażył kolejną tabletkę. Wobec nasilających się objawów choroby chciał utrzymać wysoki poziom leku we krwi.

Podjechał prosto pod lombard. Silnik zostawił włączony, światła zapalone. Trzymając w ręku podkładkę z formularzami, wyskoczył z samochodu, podszedł od tyłu. Wyjął paczkę i wszedł do sklepu.

81
{"b":"94324","o":1}