Литмир - Электронная Библиотека

– Jak tam ciśnienie oleju? – zapytał Koch.

– Stabilne.

– Wczoraj trochę skakało.

– No, tej nocy nie było żadnych problemów – powiedział zastępca. Uczynił to może odrobinę zbyt stanowczo, jak gdyby się obawiał oskarżenia, że spał, kiedy wskazówka rozpoczynała taniec.

– Świetnie – stwierdził Koch. – Może naprawiło się samo. – Odstawił kubek na płaską część osłony silnika, ale zaraz schwycił go ponownie, gdy statek silnie się zakołysał. – Niech pan z łaski swojej idąc spać obudzi Larsena.

– Dobra.

– Przyjemnych snów.

Zastępca wyszedł, Koch zaś dopił kawę i wziął się do pracy.

Wskaźnik ciśnienia oleju mieścił się w bloku urządzeń kontrolnych za silnikiem. Zegary osadzono w cienkiej metalowej obudowie, pomalowanej matową czarną farbą i przymocowanej czterema śrubkami. Posługując się sporym śrubokrętem Koch zdjął obudowę i obnażył plątaninę wielobarwnych przewodów, które prowadziły do poszczególnych wskaźników. Teraz Koch wziął mały śrubokręt z izolowaną rączką, szybko odłączył jeden z kabli wskaźnika ciśnienia oleju. Zaizolował obnażoną końcówkę przewodu kawałkiem taśmy, a następnie przykleił do tylnej części zegara tak, że tylko dokładne oględziny wykryłyby, iż połączenie jest przerwane. Wreszcie na powrót przykręcił obudowę.

Kiedy zjawił się Larsen, Koch uzupełniał płyn przekładniowy

– Może ja bym to zrobił – powiedział Larsen. Był pomocnikiem w maszynowni i smarowanie należało do jego podstawowych obowiązków.

– Gotowe – stwierdził Koch. Zakręcił pojemnik i odstawił go do szafki.

Larsen przetarł oczy i zapalił papierosa. Zerknął na wskaźniki, później popatrzył jeszcze raz i zawołał:

– Ciśnienie oleju zero!

– Zero?

– Tak!

– Maszyny stop!

– Jest, maszyny stop.

Bez oleju tarcie pomiędzy elementami silnika powodowało gwałtowny wzrost temperatury, a ta – zgrzewanie się poszczególnych części i – w rezultacie – niemożliwą do usunięcia awarię. Gwałtowny spadek ciśnienia oleju był tak niebezpieczny, że Larsen mógł zatrzymać silniki bez pozwolenia Kocha.

Wszyscy na statku usłyszeli, że silniki umilkły i “Coparelli” wytraca prędkość, gwałtowna zmiana zbudziła nawet marynarzy z dziennej wachty, śpiących jeszcze w swoich kojach. Zanim silniki stanęły, z rury komunikacyjnej dobiegł głos pierwszego oficera:

– Tu mostek! Co tam na dole?

– Nagły spadek ciśnienia oleju – odpowiedział Koch.

– Czy domyśla się pan, dlaczego?

– Jeszcze nie.

– Informujcie mnie na bieżąco.

– Tak jest.

– Opróżniamy miskę olejową – powiedział Koch do Larsena. Larsen wziął skrzynkę z narzędziami i podążył za Kochem pod półpokład, skąd mogli dostać się do silnika od dołu.

– Gdyby zatarło się łożysko główne albo łożysko stopu korbowodu, spadek ciśnienia oleju byłby stopniowy – powiedział Koch. – Nagły spadek oznacza przerwę w dopływie oleju. W całym systemie oleju nie brakuje – sprawdzałem wcześniej – i nie ma śladu wycieków. Więc prawdopodobnie chodzi o blokadę.

Odkręcił miskę kluczem francuskim i we dwóch położyli ją na pokładzie. Sprawdzili filtr, filtr pełnego przepływu, zawór nadmiarowy filtru i główny zawór nadmiarowy, lecz nie znaleźli żadnej blokady.

– Jeśli nie ma blokady, przyczyna awarii musi tkwić w pompie – powiedział Koch. – Przynieś zapasową.

– Jest w składziku na pokładzie głównym – odrzekł Larsen. Koch dał mu klucz i Larsen pośpieszył na górę.

Teraz Koch musiał pracować bardzo szybko. Zdjął obudowę pompy olejowej, obnażając dwie zębatki. Wyjął ze skrzynki z narzędziami wiertarkę, zamocował wiertło i zaatakował nim zęby. Kaleczył je i łamał tak długo, aż przestały się nadawać do użytku. Wówczas odłożył wiertarkę, ujął łom i młotek, a następnie wsunął końcówkę łomu pomiędzy koła zębate i rozginał je dopóty, dopóki nie poddały się z głośnym głuchym trzaskiem. Na koniec wyjął z kieszeni porysowaną i poszczerbioną nakrętkę z utwardzanej stali. Miał ją przy sobie już w chwili zaokrętowania na “Coparellego”. Wrzucił nakrętkę do miski olejowej. Zrobione.

Wrócił Larsen.

Koch uświadomił sobie, że nie wyjął wiertła z wiertarki: kiedy Larsen wychodził, była tam tylko nasadka z kluczem płaskim do wykręcania śrub. Nie patrz na wiertarkę! – pomyślał.

– Pompy tam nie ma. – Powiedział Larsen.

Koch wyłowił nakrętkę z miski olejowej.

– Popatrz – powiedział, odwracając uwagę Larsena od kompromitującej wiertarki. – Oto powód kłopotów. – Pokazał Larsenowi zniszczone zębatki pompy olejowej. – Nakrętka musiała wpaść do środka przy ostatniej wymianie filtrów. Dostała się do pompy i odtąd krążyła w trybach. Dziwne, że nie słyszeliśmy zgrzytania nawet podczas pracy silnika. Tak czy siak, pompa jest do wyrzucenia, więc musisz znaleźć zapasową. Weź paru ludzi, żeby pomogli ci szukać.

Larsen wyszedł. Koch wyjął z wiertarki wiertło i założył nasadkę. Potem pobiegł schodami do maszynowni, by usunąć pozostałe dowody swej winy. Pracując z największą szybkością, by zdążyć, zanim ktoś wejdzie, zdjął obudowę bloku kontrolnego i odłączył przewód wskaźnika ciśnienia oleju. Teraz będzie pokazywać prawdziwe zero. Zamocował obudowę i wyrzucił zużytą taśmę. Robota skończona. Teraz trzeba zamydlić oczy kapitanowi.

Gdy grupa wysłana na poszukiwanie pompy wróciła z niczym, Koch powędrował na mostek.

– Podczas ostatniego przeglądu pompy mechanik musiał upuścić nakrętkę do pompy olejowej, panie kapitanie. – Pokazał kapitanowi nakrętkę. – W którymś momencie, może gdy statek miał te gwałtowne przechyły – nakrętka dostała się do pompy. Potem to już była kwestia czasu. Nakrętka krążyła w trybach, aż całkowicie je zniszczyła. Obawiam się, że nie zdołamy wykonać na pokładzie takich zębatek. Na statku powinna być zapasowa pompa, ale jej nie ma.

Kapitan był wściekły.

– Niech się tylko dowiem, kto za to odpowiada. Popamięta mnie!

– Za części zamienne odpowiada mechanik, ale – jak pan wie, panie kapitanie – wszedłem na pokład w ostatniej chwili.

– Zatem winny jest Sarne.

– Może istnieje jakieś wyjaśnienie…

– Istotnie. Na przykład takie, że za długo się uganiał za belgijskimi kurwami, żeby pamiętać o silniku. Możemy jakoś kuśtykać?

– W żadnym razie, panie kapitanie. Pół mili i silnik się zatrze.

– Niech to wszyscy diabli. Gdzie radiooperator?

– Poszukam go, panie kapitanie – powiedział pierwszy oficer i zszedł z mostka.

– Jest pan pewien, że nie da się czegoś sklecić? – zapytał Kocha kapitan.

– Obawiam się, że nie zdołam sklecić pompy olejowej z części zamiennych i sznurka. Dlatego musimy wozić zapasową pompę.

Pierwszy oficer wrócił w towarzystwie radiooperatora.

– Gdzie się pan podziewał, do diabła? – zapytał kapitan.

Radiooperator, okrągły, wielkonosy facet, z którym Koch zderzył się nocą na pokładzie, wyglądał na urażonego.

– Najpierw pomagałem szukać pompy w składziku na dziobie, panie kapitanie, a potem myłem ręce. – Zerknął na Kocha, ale w jego oczach nie było śladu podejrzliwości. Koch nie był pewien, ile facet widział podczas nocnego spotkania, jeśli jednak nawet skojarzył zaginięcie pompy z pakunkiem wyrzuconym za burtę przez mechanika, pomijał to milczeniem.

– W porządku – powiedział kapitan. – Proszę nadać do armatora: Melduję awarię silnika na… Jaką mamy pozycję, pierwszy?

Pierwszy oficer podał radiooperatorowi położenie statku. Kapitan ciągnął dalej:

– Żądam nowej pompy lub odholowania do portu. Czekam na instrukcje.

Koch zgarbił się lekko. Zrobił swoje.

Po jakimś czasie przyszła odpowiedź od armatora:

Coparelli sprzedany Savile Shipping z Zurychu stop wasza wiadomość przekazana nowemu armatorowi stop czekajcie na jego instrukcje stop.

Niemal natychmiast odezwała się firma Savile Shipping:

Nasza jednostka Gil Hamilton na waszych wodach stop podejdzie do was około południa stop przygotujcie ewakuację całej załogi poza mechanikiem stop Gil Hamilton weźmie załogę do Marsylii stop mechanik będzie czekał na nową pompę olejową stop Papagopulos stop.

Wymianę depesz przechwycił znajdujący się w odległości sześćdziesięciu mil Solly Weinberg, kapitan “Gila Hamiltona” i komandor izraelskiej marynarki wojennej.

– Dokładnie według planu. Dobra robota Koch – mruknął.

Wyznaczył kurs na “Coparellego” i wydał komendę: cała naprzód.

***

Depesz nie przejęli natomiast Jasif Hasan i Mahmud na pokładzie odległego o sto pięćdziesiąt mil “Nablusa”. Siedzieli w kajucie kapitańskiej; pochyleni nad sporządzonym przez Hasana szkicowym planem “Coparellego”, ustalali plan abordażu i opanowania statku. Hasan polecił radiooperatorowi z “Nablusa” prowadzić nasłuch na dwóch częstotliwościach: wykorzystywanej przez nadajnik ze “Stromberga” i przez Tyrina nadającego tajne sygnały z “Coparellego” do Rostowa na “Karolince”. Ponieważ sygnały te szły na stałej częstotliwości “Coparellego”, “Nablus” nie przechwycił emisji. Dopiero po jakimś czasie fedaini mieli się zorientować, że atakują prawie opuszczoną jednostkę. Wymianę depesz przechwycono dwieście mil dalej na mostku “Stromberga”. Kiedy “Coparelli” potwierdził przyjęcie wiadomości od Papagopulosa, oficerowie zaczęli wiwatować i klaskać. W zbiorowej radości nie uczestniczył Nat Dickstein. Wsparty o grodź stał z kubkiem kawy w ręce i spoglądał na niespokojne morze i ulewny deszcz. Przygarbiony i napięty, twarz miał stężałą, a jego oczy za plastikiem okularów wyglądały jak wąskie szczeliny. Ktoś dostrzegł jego milczenie i rzucił uwagę o pokonaniu pierwszej wysokiej przeszkody. Mrukliwa odpowiedź Dicksteina była naszpikowana niezwykłymi w jego ustach plugastwami. Wesoły oficer dal za wygraną, a później stwierdził w mesie, że Dickstein sprawia wrażenie faceta, który wsadzi człowiekowi nóż w żebra, jeśli przypadkiem nastąpi mu się na odcisk.

***

Wymianę depesz przechwycili również Dawid Rostow i Suza Ashford, trzysta mil dalej na “Karolince”.

66
{"b":"93938","o":1}