Po kwadransie w nogach pojawiło się mrowienie, po półgodzinie mógł nimi ruszać. Olaf ciągle leżał nieruchomo. Ostrożnie postawił stopy na podłodze i opierając się na rękach wstał. Lekko się chwiał. Postanowił nie wkładać butów, mimo że w nich pewniej można było się poruszać. Swoją drogą z chęcią kopnąłby leżącą postać, ale wolał nie ryzykować. Zresztą i tak mu nieźle przyłożył. Lekko się zataczając dotarł do drzwi. Gdy je otworzył, zobaczył po drugiej stronie otwarte wejście do Centrali. Tak, to tam. Zgodnie z planem najpierw musiał zawiadomić Centrum, co to bydlę z nim wyprawiało. Odepchnął się rękoma od framugi i długim płynnym skokiem dopadł upatrzonych drzwi, aby tam, powtarzając manewr, znaleźć się przy pulpicie. Z ulgą wcisnął się w fotel.
Już pierwszy rzut oka przekonał go, że coś jest nie w porządku. Czerwona wskazówka poziomu tlenu była prawie na zerze. Wcisnął klawisz komputera bazy. Ekran co prawda rozjaśnił się, ale głośnik milczał. Nie słychać było potwierdzenia o gotowości do pracy. Bert spojrzał w lewo. Niestety, podejrzenie było prawdziwe. Wszystkie agregaty, poza jednym, były martwe. A ten już ledwo ciągnął. Bert nic z tego nie rozumiał i w zamyśleniu przygładził odruchowo włosy. Raptem zdrętwiał. Uświadomił sobie, jakiego jeszcze elementu brakuje na tablicy. Był nim czerwony sygnalizator łączności kablowej z Centrum. Wymamrotał coś niewyraźnie i już miał biec cucić Olafa, kiedy ujrzał na pulpicie dziennik stacji. Był otwarty na zapisanej do połowy stronie. Pełen najgorszych przeczuć, wziął go w dłonie i zaczął czytać. Pismo należało do Olafa.
Doba 143 (nocna)
Informacja dla Centrum
Wczoraj o godzinie dziesiątej trzydzieści komputer zasygnalizował uszkodzenie trzeciego agregatu energetycznego. Aby je usunąć, musiałem odłączyć zasilany stamtąd kabel łączności z Centrum, o czym uprzedziłem odpowiednim meldunkiem. W meldunku zaznaczyłem, że naprawa może potrwać ponad dobę. O godzinie dziesiątej pięćdziesiąt przystąpiłem do naprawy agregatu za pomocą aparatu uniwersalnego ZOB – 6. W tym czasie drugi członek załogi, Bert Morgan, z racji pełnionego dyżuru, znajdował się w laboratorium. O godzinie jedenastej komputer zasygnalizował uszkodzenie agregatów drugiego i piątego, a minutę później, zanim zdążyłem przedsięwziąć środki zaradcze, eksplodował główny zbiornik tlenu. Wybuch zniszczył wszystkie agregaty energetyczne poza pierwszym, jak również część bazy w okolicach laboratorium, w którym właśnie znajdował się Bert Morgan. Po wydostaniu go stwierdziłem, że poza chwilowym szokiem nie doznał innych obrażeń. Widząc jednak, że powietrza w zbiorniku awaryjnym starczy tylko na dobę, i świadomy, że Centrum nie będzie interweniowało w tym czasie, uznałem, że nie będę informował Berta o sytuacji. Zaznaczam, iż zdaję sobie sprawę, że moje postępowanie jest sprzeczne z Kartą, ale uważam, że nie ma sensu, abym teraz bliżej wyjaśniał moje pobudki. Aby utrzymać Berta w nieświadomości, aplikowałem mu co godzinę "Tipexocord". Gdy piszę te słowa, leży on sparaliżowany w pokoju medycznym. Obecnie po stwierdzeniu, że powietrze skończy się w ciągu godziny, a agregaty nawet wcześniej, i nie widząc najmniejszej szansy ratunku, podjąłem decyzję zaaplikowania Benowi dziesięcioprocentowego roztworu "Toxa", co spowoduje jego zgon jeszcze przed chwilą, gdy zabraknie powietrza. Chcę dodać, że do tej pory nie udało mi się ustalić bezpośredniej przyczyny eksplozji zbiornika. Podejrzewam, że była nią awaria automatu ZOB – 6, który mógł uszkodzić agregaty, jak i główny zbiornik. Kończąc chciałbym pozdrowić Ziemię od siebie i od Berta.
P.S. W laboratorium znajdziecie opracowanie ostatniego eksperymentu potwierdzającego teorię cząstek Lambo – efekt naszych wspólnych badań.
członek stacji "Herpus"
Olaf Bote
Dalej kartka była nie zapisana. Bert zrzucił dziennik na podłogę. Łzy ściekały mu po policzkach. Rozmazywał je palcami i gorzko łkał. Potem upadł na kolana. Czołgając się starał pokonać paraliż języka, ale zdobywał się jedynie na bełkot. Uderzył głową o framugę. Zatrzymał się, a później kilkakrotnie z całej siły uderzył głową w plastyk. Nienawidził tej ściany, stacji i siebie. Nienawidził i nic nie rozumiał. Chlipiąc podczołgał się do leżącego Olafa. Objął jego ciało i zaczął mu tłumaczyć coś, czego pewnie sam nie pojmował.
Światła w bazie zaczynały mrugać.