Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– To jest zmowa i spisek – powiedziała ponuro i z oburzeniem. – Przeciwko mnie. I jeśli Pafnucy też w tym bierze udział…

W tym momencie zaszeleściły najbliższe krzaki, trzasnęły gałązki i wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Tylko Marianna wpatrywała się w ryby. Popatrzyła w kierunku szelestu dopiero po długiej chwili.

Na nadbrzeżnej polance stały dwa niedźwiedzie. Marianna leżała tak nieruchomo, jakby była sztuczna. Inne zwierzęta zachowały się normalnie.

– Serdeczne życzenia! – wołały jedno przez drugie. – Pafnucy, najserdeczniejsze gratulacje! Balbino, witamy cię w naszym lesie! Cieszymy się wszyscy!

– Bardzo cię przepraszam, że mnie przez chwilę nie było – usprawiedliwił się Pafnucy przed Marianną. – Zatrzymałem się na moment, bo spotkałem Balbinę. Pozwolisz, że ją poczęstuję, ona nic nie jadła od pożaru lasu, więc proszę cię bardzo, Balbino, kochanie, Marianna przygotowała to dla nas…

Właściwie wszystkie te słowa mówił nie do Marianny, tylko do wielkiego stosu ryb, od których nie mógł oczu oderwać. Balbina ukłoniła się grzecznie, ale i dla niej również widok ulubionego pożywienia był wyjątkowo piękny. Rozpoczęła posiłek równocześnie z Pafnucym.

Marianna powoli podniosła się z trawy i usiadła. Przyglądała się długą chwilę w milczeniu.

– No tak – powiedziała wreszcie. – Już wszystko rozumiem. Dwa niedźwiedzie i dzieci… Ale będę miała wesołe lato…!

*

A potem okazało się, że Pafnucy i Balbina utworzyli bardzo szczęśliwą rodzinę, w lesie pojawiły się małe niedźwiadki, a wszystkie dzieci Marianny, zaprzyjaźnione z nimi, z wielką radością łowiły dla nich ryby.

47
{"b":"89136","o":1}