Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Pafnucy wykorzystał moment, kiedy jedną rybę już połknął, a drugą dopiero niósł do ust.

– Pucek przyprowadził ludzi – powiedział szybko. – Jeden jechał za nim na koniu i ken hegen gył heky.

– Boże! – wrzasnęła Marianna. – Co to jest gył heky?!

– Był pierwszy – powiedział Pafnucy pośpiesznie. – Chobakychy che cheky…

Marianna prawie dostała szału.

– Czy nie ma tu nikogo, kto już zjadł kolację? – krzyknęła w okropnym zdenerwowaniu.

– Ja jestem – powiedziała spokojnie kuna na drzewie. -Przyszłam tu do was, bo nie masz pojęcia, jak ja lubię Pafnucego. Też wszystko widziałam. On mówi, że ludzie zobaczyli te rzeczy, zdziwili się strasznie i chwalili tego Pucka tak, że ja bym od tego zwariowała. Głaskali go i potrząsali za łapę. Koszmarny pomysł, niechby mnie tak ktoś potrząsał za łapę… I dawali mu coś do jedzenia, to już rozsądniejsze. Mnóstwo gadał ale nie zrozumiałam co.

– I co? – spytała Marianna już znacznie spokojniej. – Zabrali to wszystko?

– Do ostatniego kawałka – powiedziała kuna. – Nic nie zostało. Pucek powiedział Pafnucemu, że zaraz zaczną szukać tego człowieka, do którego to należało. Słyszałam, jak mu to mówił.

Pafnucy przyświadczył, kiwając głową z takim zapałem, że jedna ryba wypadła mu z ust. Złapał ją i ugryzł czym prędzej.

– Chukcho che kochem chechky – obiecał, przełknął pośpiesznie i, widząc wyraz twarzy Marianny, potworzył: – Jutro się dowiem reszty…

Całej reszty Pafnucy dowiedział się w dwa tygodnie później. Dokładnych informacji udzielił ogromnie rozweselony Pucek.

– Przez te wasze sztuki leśniczy dostał nagrodę – powiedział. – Ludzie złożyli skargę na niego, że ich odstrasza od lasu i że zabiera im różne rzeczy, rękawiczki, narzędzia, okulary…

– Co to są okulary? – przerwał z zainteresowaniem Pafnucy.

Pucek wyjaśnił mu, co to są okulary.

– Ach! – powiedział Pafnucy. – To sroki! Przecież chyba wiesz, że kradną wszystko, co połyskuje. Sam widziałem, jak porwały takie coś, co połyskiwało podwójnie!

– Sroki czy nie sroki, ludzie myśleli, że to leśniczy – mówił dalej Pucek, podskakując z uciechy. – Złożyli skargę, przyjechała komisja, komisja to są tacy bardzo specjalni ludzie do pilnowania porządku. I ta komisja powiedziała, że tak czystego lasu nie widziała jeszcze nigdy w życiu i leśniczy zasługuje na wielką nagrodę. I dali mu tę nagrodę. Byli bardzo zadowoleni, że znalazł sposób na tych wszystkich śmieciarzy, bo też myśleli, że to on. Leśniczy nic z tego nie rozumie, ale to nie szkodzi, niech sobie ma swoją nagrodę. Ja uważam, że jest wyjątkowym człowiekiem.

– My też tak uważamy – powiedział Pafnucy. – Bardzo lubimy leśniczego.

– Słusznie – przyświadczył Pucek. – Ale czekaj, najlepsze nastąpiło na końcu! Przez jedną skargę na początku i na końcu lasu postawili taki znak, że teraz już chyba nikt do was na krok nie wejdzie!

– Jaki znak? – zaciekawił się Pafnucy.

– Taki znak, który oznacza: Uwaga, niebezpieczne niedźwiedzie!

Pafnucy zdumiał się tak, że nic nie powiedział, tylko patrzył na Pucka z otwartymi ustami. Pucek wybuchnął szalonym śmiechem.

– Te niebezpieczne niedźwiedzie to masz być ty! Pafnucy, pokazałeś się komuś! To przed tobą tak wszystkich ostrzegają Ale ubaw! Uwaga, niebezpieczne niedźwiedzie…!

I w ten sposób na początku trzeciej wiosny swojego życia łagodny, nieszkodliwy i dobroduszny Pafnucy dowiedział się, że jest niebezpiecznym niedźwiedziem.

12
{"b":"89136","o":1}