Nawet na bycie schizofreniczką sobie nie pozwalałam, bo tego by nie zaakceptowali rodzice.
12 czerwca – Chcę umrzeć, Tadeuszu.
Tadeusz namawiał mnie na jakąkolwiek działalność, mobilizował do znalezienia pracy, lecz nie mogłam niczego zorganizować, czułam się zupełnie wyczerpana bezdomnością i tym, co się wydarzyło przez ostatnie miesiące, potrzebowałam spokoju, bliskości z przyjacielem, wyciszenia się, i nie miałam tego w Warszawie, wszystko było niepewne, pogmatwane. Prawie codziennie dzwoniłam do Tadeusza, a on mnie strofował jak dziecko i przekonywał, że jak chcę, to potrafię. A ja już nie potrafiłam, nie miałam żadnych sił na ciągnięcie czegokolwiek.
Stale tkwił we mnie problem rodziców, zwłaszcza matki, musiałam tę sprawę dokończyć, inaczej mogło to się skończyć tragicznie.
14 czerwca – Halucynację. Jest to jedyna działalność, na jaką mnie stać, ucieczka i nic więcej. Jak to wszystko unieść, codzienne umieranie po sto razy, co chwilę, zbyt boleśnie, zbyt tragicznie. Kim jestem, że jeszcze to unoszę, wygrywam każdą godzinę, czasami minutę, ba, sekundy, kiedy można przeciąć nić istnienia rzucając się w przepaść.
Dlaczego tak, dlaczego właśnie tak przebiega moja choroba, Tadeuszu? Wykonuję wyrok za matkę.
Kim teraz jestem?
15 czerwca – Boże, co za horror, rano chciałam się otruć. Miałam dzisiaj połączenie z Kosmosem.
Namalowałam diabła na krzyżu.
W końcu doszło do konfrontacji z Pawłem, powiedziałam, że załatwia sobie swoje sprawy na Słońce, dręcząc ją.
16 czerwca – W nocy halucynacje – smoki, potwory, demony i te oczy, które stale mnie obserwują. A rano walka z głosem wewnętrznym, który nakazuje odejść, otrucie, i nieustanna walka i płacz. Boże, ile to będzie trwało.
Kolejny telefon do Tadeusza. Powiedział, że chcę być Bogiem, dlatego chcę się zabić, że to paranoja. Bo nie chcę się odłączyć od rodziców, nie chcę im zwrócić całej udręki, w którą mnie wpędzili bezmiłością i okrucieństwem. I że będę kombinowała, halucynowała.
NAPISAŁAM LIST DO DOMU. Napisałam im prawdę, że mnie zniszczyli, doprowadzili do samobójstwa. Oddałam im w liście 32 lata udręki. Samotność przerażonego dziecka.
Psychotyk nie potrafi oddać zła rodzicom, uwewnętrznia je. I projektuje na zewnątrz jako halucynacje. Rzeczywistość zostaje zlekceważona.