– Po amcharsku mówią w Etiopii. Ale cóż, tam miejmy nadzieję poradzi sobie lokalna partyzantka… – A jak się KGB dowie, ale będzie cyrk – mruknął egzorcysta i pociągnął jeszcze raz z gwinta.
– No, będzie zadyma – uśmiechnął się Anglik. – Lepiej stąd znikać… Tylko najpierw – wypiął spinki z koszuli, nastawił na nich czas i podpiął je pod konsoletę.Żeby nie mogli już niczego odwołać – wyjaśnił.Ruszyli przez betonowe korytarze. Od czasu do czasu otwierali jakieś drzwi, ale nigdzie nie mogli znaleźć wyjścia. Musiała być noc, bo w laboratoriach nie było nikogo. Jakub zaopatrzył się tu w pudełko uniwersalnego ogłupiacza, Bond też coś upychał po kieszeniach. W innym magazynie znaleźli całe stosy worków z różnymi walutami.Kurde tyle forsy się marnuje westchnął Jakub.Chcesz, to weź – Bond rzucił mu worek z polskimi banknotami. – Po co ma się tu kisić… Jakub wsadził sobie prezent za pazuchę. Wreszcie stanęli przed znajomymi drzwiami. Kurcze, jaki tu może być szyfr? – zamyślił się szpieg.A ja wiem – uśmiechnął się Jakub. W tym momencie, gdzieś w głębi lochów, rozległ się głuchy huk wybuchu.No to spinki zadziałały – mruknął Bond. – Zaraz zaczną nas szukać. Faktycznie zawyła syrena. Gdzieś z oddali dobiegł ich uszu narastający tupot nóg. Jakub wykręcił na tarczy kombinację cyfr: 1 2 3 4 5. Drzwi ustąpiły. Weszli do sporej sali. Pod ścianą znajdował się kołowrót. – Cholera nie da się tego zatrzasnąć od środka – szpieg obmacywał drzwi. – Zaraz sobie poradzimy… Egzorcysta uruchomił kołowrót. Z sufitu powoli zjechała platforma. Stał na niej sarkofag z mumią jakiegoś łysola. – Rany, to przecież Lenin! – zdumiał się Bond.
– A pewnie, że Lenin. To zapasowe wejście do mauzoleum i tamtędy wyjdziemy na wolność… Tylko najpierw… Tupot podkutych butów zbliżał się… Egzorcysta szarpiąc, rozpiął kamizelkę na piersi wodza. Wymacał osikowy kołek i wyrwał go jednym ruchem. Lenin otworzył oczy. – Co się stało? – wymamrotał. Nastała rewolucja światowa – Jakub pomógł mu wstać i wetknął mu pistolet generała w dłoń. Wypchnęli mumię za drzwi, następnie wsiedli do trumny. Zaterkotał kołowrót i platforma pojechała do góry. Dwunastu wachmanów, specjalnie przeszkolonych do zwalczania szpiegów, wypadło zza zakrętu. W wąskim korytarzu ktoś szedł im naprzeciw.Rany Boskie! jęknął jeden z agentów, choć był ateistą – Co to jest? Lenin przechylił łysą głowę.
– Co tu się dzieje – huknął – Władza ludowa powołała was byście jej strzegli, a wy sobie biegi po korytarzach urządzacie? – Wodzu wybacz – jęknął jeden z agentów. – Jacyś szpiedzy wysadzili dyspozytornię… To jak niby mam pokierować rewolucją światową – wściekł się Lenin. – Mieliście pilnować, a nie upilnowaliście… Za takie przewinienie może być tylko jedna kara, kara śmierci – automatycznym ruchem uniósł rękę ze spluwą. Dowódca oddziału oprzytomniał pierwszy.Może to i Lenin, ale rozwalcie go! – wrzasnął. W betonowym lochu ponuro zabrzmiały salwy z pistoletów maszynowych i pojedyncze suche strzały parabellum ósemki…
Jakub wszedł do gospody w Wojsławicach. Pryta truskawkowa ze spirytusem – zadysponowałwstrząśnięte, niemieszane. Barman wytrzeszczył na niego oczy. Kumple też popatrzyli zdumieni. Nigdy nie słyszeli o takim napoju. Jakub zauważył ich spojrzenia pełne nagany, ale zinterpretował to nieco inaczej. – Wszystkim stawiam – wrzasnął na całe gardło.Chłopaki właśnie załatwiłem nam koniec komuny, musimy to oblać…A masz czym zapłacić? – zaciekawił się ajent.Jakub wyciągnął zza pazuchy bankowy worek, zerwał plombę i wysypał zawartość na stół. Takiej kupy banknotów jeszcze w swoim życiu nie widzieli. Sala zamarła w bezruchu. Tylko jeden człowiek poderwał się dziarsko ze swojego miejsca. Posterunkowy Birski. Podszedł cicho i położył Jakubowi ciężką rękę na ramieniu. No cóż obywatelu Wędrowycz. Za wcześnie widać puścili. Ale to legalnie!
– W bankowym worku robaczku? Skąd to masz?
– Dał mi James Bond w kwaterze głównej KGB! – Jakub lubił mówić prawdę… Wszyscy zgromadzeni parsknęli śmiechem i rechotali jeszcze, gdy posterunkowy wyprowadził skutego kajdankami Jakuba. Worek zabrał ze sobą.