Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Plamy… Pan miał plamy opadowe… – wyszczękał zębami. – to znaczy… – Ty, konował, jakbyś zamiast koniaku pił denaturat też byś miał plamy – prychnął egzorcysta. – I morda w kubeł co tu się stało bo wrócę i zrobię wam taką sekcję, że dokońca życia popamiętacie, a i na tamtym świecie będziecie mieli co opowiadać. Wyszedł trzaskając drzwiami. Student popatrzył na związanego wykładowcę. Na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech. – Rozwiąż mnie do cholery – wściekł się uczony.

– Najpierw pogadamy na temat pewnego zaległego egzaminu… – wydobył z kieszeni indeks. Uwolnił jedną rękę. Po chwili zadowolony schował książeczkę do kieszeni i ujął w dłoń ciężki metalowy taboret. Wybaczy pan to nic osobistego ale liczba trupów musi się zgadzać. Zresztą sądzę, że pan zrozumie. Ostatecznie sam pan powiedział żeby chrzanić etykę, a kolekcja dydaktyczna jest najważniejsza… Czterej konowałowie wracali z grilla dużym fiatem. Wypili po kilka piw, prowadziło im się bardzo dobrze, śpiewali sobie nawet momentami. Pocisk pancerfausta uderzył w tył wozu i pojazd fiknął koziołka… Minutę później koło wraku zatrzymała się, wyjąc syreną, karetka reanimacyjna. Jedyny świadek wydarzenia był zachwycony szybkością, z jaką służba zdrowia przyszła rannym z pomocą. Zdziwiło go tylko, że nieprzytomnych do pojazdu wrzucał tylko jeden, zupełnie siwy sanitariusz w gumofilcach… – Co się stało? – Mengele z trudem otworzył oczy. Był we wnętrzu karetki reanimacyjnej. Jego kumple też powoli dochodzili do siebie. Sylwetka kierowcy wydała im się dziwnie znajoma. – Mieliście wypadek, ale udało wam się przeżyć – powiedział sanitariusz siedzący za kierownicą. – Ale nie bójcie się, do kostnicy jeszcze daleka droga, mamy masę czasu. No i parę rzeczy do obgadania. Tylko zjadę tu w bok do lasu, żeby nam nikt nie przeszkadzał…

Radiowóz zatrzymał się koło porzuconej karetki. Na boku samochodu czerwienił się piękny napis cyrylicą "Skoraja pomoszcz". Dwaj policjanci wysiedli i podeszli do pojazdu. – No siostrzyczki, mamy was. Koniec kariery – wyższy zapukał w karoserię pistoletem. – Wysiadka… Drugi szarpnął drzwi. Widok wewnątrz był naprawdę drastyczny. Przez chwilę obaj czytali krwawy napis na ścianie. – O kurde – młodszy policjant szarpnął się do tyłu.

– E, lipa – powiedział jego szef. – Hannibal Lecter niepisze się przez "ch". A potem też zemdlał.

49
{"b":"88914","o":1}