– Czyli mówiąc, że minęły czasy żelaznej szubienicy, miała na myśli, iż niepowodzenie w tym przypadku nie przyniesie większego zagrożenia – mruknąłem.
Uśmiechnął się.
– Najważniejsze, to być po odpowiedniej stronie szubienicy – powiedział poważnie. Chodźmy do miasta, bo coś zgłodniałem.
Ruszyliśmy w dół po stoku, pozostawiając za sobą Wawel.