Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Struycken kiwnął głową, przełknął ślinę.

— Bierz więc konia, szpiegu, i wynoś się z moich lasów.

*****

— Znaczy, katu cię w tej trumnie wieźli — mruknęła, Milva. - Nynie pojmuję, choć też nie ze wszystkim. Czemuś to miast utaić się gdzie, za wiedźminem jedziesz? On na ciebie zawzięty okrutnie… Dwa razy życie ci darował…

— Trzy razy.

— Dwa widziałam. Choć to nie ty wiedźminowi gnaty na Thanedd poprzetrącałeś, jakem zrazu myślała, nie wiem, zali ci bezpiecznie znowu pod miecz mu leźć. Ja tam wiele z waszych waśni nie rozumiem, ale mnie przecie zratowaieś i dobrze ci jakoś z oczu patrzy… Tedy rzeknę ci, Cahir, krótko: gdy Wiedźmin wspomina tych, którzy jego Ciri do Nilfgaardu porwali, to zębami zgrzyta, aż iskry lecą. A gdybyś na niego napluł, ślina zasyczy.

— Ciri — powtórzył. - Ładnie ją nazywa.

— Nie wiedziałeś?

— Nie. Przy mnie zawsze mówiono na nią Cirilla albo Lwiątko z Cintry… A gdy była ze mną… Bo kiedyś była… Nie odezwała się do mnie ani słowem. Chociaż uratowałem jej życie.

— Czart jeden chyba zdoła pojąć to wszystko — pokręciła głową. - Powikłane te wasze losy, Cahir, posuplone a poplątane. Nie na moją głowę.

— A ty jak masz na imię? - spytał nagle.

— Milva… Maria Barring. Ale mów: Milva.

— Wiedźmin zmierza w złym kierunku, Milva — powiedział po chwili. - Ciri nie ma w Nilfgaardzie. Nie do Nilfgaardu ją porwano. Jeżeli w ogóle ją porwano.

— Jakże to?

— To długa historia.

*****

— Na Wielkie Słońce — Fringilla, stając w progu, przechyliła głowę i ze zdziwieniem przyjrzała się przyjaciółce.

— Coś ty zrobiła z włosami, Assire?

— Umyłam — odrzekła sucho Assire var Anahid. - I ufryzowałam. Wejdź, proszę, siadaj. Zejdź z fotela, Merlin. Psik!

Czarodziejka usiadła na niechętnie zwolnionym przez czarnego kota miejscu, nie przestając przyglądać się fryzurze przyjaciółki.

— Przestań się dziwować — Assire dotknęła dłonią puszystych i lśniących loków. - Postanowiłam odmienić się nieco. Zresztą, wzięłam przykład z ciebie.

— Mnie — zachichotała Fringilla Vigo — zawsze uważano za dziwaczkę i buntowniczkę. Ale gdy ciebie zobaczę w akademii lub na dworze…

— Nie bywam na dworze — ucięła Assire. - A akademia będzie musiała się przyzwyczaić. Mamy trzynasty wiek Najwyższa pora na zerwanie z przesądem, że dbałość o wygląd zewnętrzny dowodzi u magiczki płochości i miałkości umysłu.

— Paznokcie też — Fringilla lekko zmrużyła zielone oczy, którym nigdy nic nie uchodziło. - Nie poznaję cię, moja droga.

— Proste zaklęcie — odrzekła chłodno czarodziejka — powinno ci wystarczyć do stwierdzenia, że to ja, a nie żaden doppelgfinger. Rzuć taki czar, jeśli musisz. A potem przejdź do tego, o co cię prosiłam.

Fringilla Vigo pogłaskała kota, który ocierał się o jej łydkę, mrucząc i prężąc grzbiet, udając, że to gest sympatii, a nie zawoalowana sugestia, by czarnowłosa czarodziejka wyniosła się z fotela.

— Ciebie zaś — powiedziała, nie podnosząc głowy — prosił seneszal Ceallach aep Gryffyd, prawda?

— Prawda — potwierdziła ściszonym głosem Assire — Ceallach odwiedził mnie, zrozpaczony, prosił o pomoc o wstawiennictwo, o ratunek dla syna, którego Emhyr rozkazał schwytać, poddać torturom i stracić. Do kogo miał się zwrócić, jeśli nie do powinowatej? Mawr, małżonka Ceallacha, matka Cahira, to moja siostrzenica, najmłodsza córka mojej rodzonej siostry. Pomimo tego niczego mu nie obiecałam. Bo nic nie mogę zrobić w tej sprawie. Niedawno miały miejsce okoliczności, które nie pozwalają mi ściągać na siebie uwagi. Wyjaśnię ci to. Ale po wysłuchaniu informacji, o których zebranie cię prosiłam.

Fringilla Vigo ukradkiem odetchnęła z ulgą. Bała się, że przyjaciółka zechce jednak angażować się w śmierdzącą szafotem sprawę Cahira, syna Ceallacha. I że ją poprosi o pomoc, której ona nie mogłaby odmówić.

— Około polowy lipca — zaczęła — cały zebrany w Loc Oma dwór miał okazję podziwiać piętnastoletnią dziewczynę, rzekomo księżniczkę Cintry, którą zresztą Emhyr w czasie audiencji uparcie tytułował królową i traktował tak łaskawie, że nawet rozeszły się plotki o rychłym małżeństwie.

— Słyszałam — Assire pogłaskała kota, który zniechęcił się Fringillą i właśnie próbował dokonać aneksji jej własnego fotela. - Nadal mówi się o tym niewątpliwie politycznym mariażu.

— Ale ciszej i nie tak często. Bo Cintryjka została wywieziona do Dam Rowan. W Dam Rowan, jak wiesz, często trzyma się więźniów stanu. Kandydatki na cesarzowe znacznie rzadziej.

Assire nie skomentowała. Czekała cierpliwie, przyglądając się swym niedawno wyrównanym i polakierowanym paznokciom.

— Niewątpliwie pamiętasz — podjęła Fringilla Vigo — jak trzy lata temu Emhyr wezwał nas wszystkich i rozkazał ustalić miejsce pobytu pewnej osoby. Na terenie Północnych Królestw. Niewątpliwie pamiętasz, jak wściekł się, gdy nam się nie udało. Albricha, który wyjaśnił, że na taką odleglość nie da się sondować, nie wspominając już o przebijaniu ekranów, zwymyślał od ostatnich. A teraz słuchaj. Tydzień po słynnej audiencji w Loc Grim, gdy świętowano Wiktorię odniesioną pod Aldersbergiem, Emhyr dostrzegł na sali zamkowej Albricha i mnie. I zaszczycił nas rozmową. Sens jego wypowiedzi, niewiele trywializując, był taki: "Jesteście darmozjady, indolenci i lenie. Wasze kuglarskie sztuczki kosztują mnie majątek, a pożytku z nich żadnego. Zadanie, któremu nie podołała cała wasza pożałowania godna akademia, zwykły astrolog wykonał w cztery dni.

Assire var Anahid parsknęła lekceważąco, nie przestając głaskać kota.

— Bez trudu dowiedziałam się — ciągnęła Fringillą Vigo — że owym astrologiem cudotwórcą byt nie kto inny, a osławiony Xarthisius.

— Poszukiwaną była tedy owa Cintryjka, kandydatka na cesarzową. Xarthisius ją odnalazł. I co? Mianowano go sekretarzem stanu? Szefem Departamentu Spraw Niewykonalnych?

— Nie. Wtrącono go do lochu już po tygodniu.

— Obawiam się, że nie rozumiem, co to ma wspólnego z Cahirem, synem Ceallacha.

— Cierpliwości. Pozwól mi zachować kolejność. To konieczne.

— Wybacz. Słucham.

— Pamiętasz, co dał nam Emhyr, gdyśmy trzy lata temu zabierali się do poszukiwań?

— Kosmyk włosów.

— Zgadza się — Fringillą sięgnęła do kaletki. - Ten oto. Jaśniutkie włosy należące do sześcioletniej dziewczynki. Zachowałam resztkę. A warto, byś wiedziała, że opiekę nad izolowaną w Darn Rowan cintryjską księżniczką sprawuje Stella Congreye, hrabina Liddertal. Stelli zdarzyło się niegdyś zaciągnąć u mnie kilka długów wdzięczności, dlatego też bez problemów weszłam w posiadanie drugiego kosmyka włosów. O, tego oto. Nieco ciemniejsze, ale włosy ciemnieją z wiekiem. Tym niemniej, kosmyki, należą do dwóch całkowicie różnych osób. Zbadałam, nie ma pod tym względem wątpliwości.

— Domyślałam się podobnej w typie rewelacji — przyznała Assire var Anahid — gdy tylko usłyszałam, że Cintryjkę odizolowano w Dam Rowan. Astrolog albo pokpił sprawę, albo dał się wciągnąć do spisku mającego na celu dostarczenie Emhyrowi fałszywej osoby. Spisku, który Cahira aep Ceallach będzie kosztował głowę. Dziękuję, Fringilla. Wszystko jasne.

— Nie wszystko — pokręciła czarną główką czarodziejka. - Po pierwsze, to nie Xarthisius odnalazł Cintryjkę, nie on sprowadził ją do Loc Grim. Astrolog rozpoczął horoskopy i astromancję już po tym, gdy Emhyr zorientował się, że dostarczono mu fałszywą księżniczkę i rozpoczął intensywne poszukiwania prawdziwej. A do lochu, stary błazen, powędrował za zwykły błąd w sztuce lub szalbierstwo. Określił bowiem, jak udało mi się ustalić, miejsce pobytu poszukiwanej osoby z tolerancją radiusa rzędu sto mil. A terenem tym okazała się pustynia, dzikie pustkowie gdzieś aż za masywem Tir Tochair, za źródłami Veldy. Stefan Skellen, którego tam posiano, znalazł wyłącznie skorpiony i sępy.

— Nie spodziewałabym się więcej po tym Xarthisiusie. Ale na los Cahira nie będzie to miało wpływu, Emhyr jest zapalczywy, ale nikogo nie skazuje na tortury i śmierć ot, tak sobie, bezpodstawnie. Ktoś, jak sama powiedziałaś, sprawił, że do Loc Grim dotarła księżniczka fałszywa miast prawdziwej. Ktoś postarał się o sobowtóra. A więc spisek był, a Cahir dał się weń wmieszać. Nie wykluczam, że nieświadomie. Że posłużono się nim.

— Gdyby tak było, posłużono by się nim do końca. Osobiście przywiózłby sobowtóra Emhyrowi. A Cahir zniknął bez śladu. Dlaczego? Przecież jego zniknięcie musiało obudzić podejrzenia. Czy mógł się spodziewać, że Emhyr rozpozna oszustwo na pierwszy rzut oka? Bo przecież rozpoznał. Zawsze by rozpoznał, bo przecież miał…

— Kosmyk włosów — przerwała Assire. - Kosmyk włosów sześcioletniej dziewczynki. Fringilla, tej dziewczynki Emhyr nie szuka od trzech lat, ale o wiele dłużej. Wygląda na to, że Cahir dał się wciągnąć w coś bardzo paskudnego, w coś, co zaczęło się, gdy on jeszcze jeździł na udającym konia patyku. Hmm… Zostaw mi te kosmyki włosów. Chciałabym oba dokładnie zbadać.

Fringilla Vigo wolno pokiwała głową, zmrużyła zielone oczy.

— Zostawię. Ale bądź ostrożna, Assire. Nie wplątuj się w paskudne sprawy. Bo to może ściągnąć na ciebie uwagę. A na początku rozmowy napomknęłaś, że ci to nie na rękę. I przyrzekłaś wyjawić powody.

Assire var Anahid wstała, podeszła do okna, wpatrzyła się w połyskujące w zachodzącym słońcu dachy baszt i pinakli Nilfgaardu, stolicy cesarstwa, zwanej Miastem Złotych Wież.

— Powiedziałaś kiedyś, a ja zapamiętałam — rzekła, nie odwracając się — że magii nie powinny dzielić żadne granice. Że dobro magii powinno być dobrem najwyższym, stojącym ponad wszelkiego typu podziałami. Że przydałoby się coś w rodzaju… sekretnej organizacji… Coś w rodzaju konwentu lub loży…

— Jestem gotowa — przerwała kilkusekundowe milczenie Fringilla Vigo, nilfgaardzka czarodziejka. - Jestem zdecydowana i gotowa przystąpić. Dziękuję za zaufanfe i za wyróżnienie. Kiedy i gdzie odbędzie się zebranie owej loży, moja pełna zagadek i tajemnic przyjaciółko?

Assire var Anahid, nilfgaardzka czarodziejka, odwinęła się. Na jej ustach igrał cień uśmiechu.

35
{"b":"88043","o":1}