Powiedziałem jej, że mimo to bardzo ją kocham i szanuję, chociaż wbijała mi do głowy, że jedynym sposobem na uczciwe zarobienie dużych pieniędzy jest zostanie lekarzem. Powiedziałem jej, że buntując się przeciwko temu, w szóstej klasie podstawówki zacząłem palić trawkę.
Powiedziałem jej, że zaspałem na egzamin na medycynę, bo poprzedniego wieczoru za bardzo przyćpałem, w rezultacie czego zamiast na medycynę trafiłem na stomatologię. Opowiedziałem jej, jak na pierwszym spotkaniu ze studentami dziekan wydziału ostrzegł nas, że złoty wiek stomatologii już minął i że jeśli chcemy zostać dentystami tylko po to, aby zbić kasę, to powinniśmy od razu zrezygnować, by zaoszczędzić sobie czasu i rozczarowania - na co wstałem, wyszedłem z sali i już nigdy tam nie wróciłem.
Opowiedziałem jej również, jak założyłem firmę zajmującą się przewozem mięsa i owoców morza i jak poznałem Denise.
- Chodziliśmy na czworakach po pokoju, szukając miedziaków na szampon do włosów - mówiłem ze szczerym smutkiem i oczami pełnymi łez. - Tak byliśmy biedni. Kiedy wszystko straciłem, myślałem, że Denise mnie rzuci. Była młoda i piękna, a ja ją zawiodłem. Mimo tego, co mówią, zawsze byłem nieśmiały wobec kobiet. Kiedy rozkręciłem firmę, myślałem, że nadrobię to pieniędzmi. I kiedy poznałem Denise, byłem przekonany, że pokochała mnie ze względu na mój samochód. Miałem wtedy małe czerwone porsche, co dla dwudziestokilkuletniego chłopaka było nie lada gratką, zwłaszcza dla chłopaka z biednej rodziny. Powiem prawdę: kiedy pierwszy raz zobaczyłem Denise, zwaliło mnie z nóg. Była jak zjawisko. Była absolutnie wspaniała. Serce waliło mi jak młotem. Tego dnia jeździłem ciężarówką i próbowałem sprzedać mięso właścicielowi zakładu fryzjerskiego, gdzie pracowała. Ganiałem za nią po całym salonie, prosząc ją o numer telefonu, ale nie chciała mi go dać. Jak szalony popędziłem do domu, przesiadłem się do porsche, wróciłem i zaparkowałem tuż pod drzwiami zakładu, żeby zobaczyła mnie, kiedy wyjdzie.
Uśmiechnąłem się zażenowany.
- Wyobrażasz to sobie? Czy tak postępuje mężczyzna mający chociaż odrobinę wiary w siebie? Byłem żałosny! Boże, co za ironia: odkąd założyłem Stratton Oakmont, każdy gówniarz w Ameryce myśli, że w wieku dwudziestu jeden lat powinien mieć ferrari, że to prawo przysługujące z tytułu urodzenia! - Przewróciłem oczami.
- Podejrzewam - odparła z uśmiechem Patricia - że nie jesteś pierwszym mężczyzną, który na widok ładnej dziewczyny pędzi do domu po elegancki samochód. Podejrzewam również, że nie ostatnim. Niedaleko stąd jest Rotten Row, część parku, gdzie młodzi kawalerowie paradowali kiedyś na koniach przed młodymi damami z nadzieją, że któregoś dnia dobiorą się do ich pantalonów. - Stłumiła śmiech i dodała: - To nie ty wymyśliłeś tę grę, kochanie.
- Wiem, ale do dziś mi głupio. Ciąg dalszy już znasz. Najgorsze było to, że kiedy zostawiłem Denise, pisały o tym wszystkie gazety. To musiał być dla niej koszmar. Miała dwadzieścia pięć lat, a ja porzuciłem ją dla młodej, znanej modelki. Przedstawiano ją jako starą bywalczynię salonów, która straciła cały seksapil, jakbym wymienił ją na kogoś, w kim tli się jeszcze resztka życia. Ale na Wall Street to normalne. Chodzi o to, że Denise też była piękna. Nie dostrzegasz w tym ironii? Większość bogatych mężczyzn nie może się doczekać, żeby wymienić pierwszą żonę na drugą, a potem na kolejną. Jesteś mądrą kobietą i na pewno wiesz, o czym mówię. Na Wall Street to codzienność i, jak sama powiedziałaś, to nie ja wymyśliłem tę grę. Rzecz w tym, że moje życie gwałtownie przyspieszyło. Zgubiłem gdzieś kupę lat i z dwudziestokilkuletniego chłopaka wyrosłem od razu na czterdziestolatka. A w tych latach dzieją się rzeczy, które kształtują charakter. Toczą się bitwy, które każdy musi wygrać lub przegrać, żeby wiedzieć, co to znaczy być prawdziwym mężczyzną. Ja ich nie stoczyłem. Jestem nastolatkiem w ciele dorosłego mężczyzny. Bóg obdarzył mnie w kołysce cennymi darami, ale zabrakło mi dojrzałości, by dobrze je wykorzystać. A wtedy o wypadek nietrudno. Bóg podarował mi pół równania: zdolność do kierowania ludźmi i wymyślania rzeczy, których większość nie wymyśli. Ale nie pobłogosławił mnie wstrzemięźliwością i cierpliwością, bym mógł tę połówkę dobrze spożytkować.
Tak czy inaczej ludzie wytykali Denise palcami i mówili: „To ta, którą Belfort rzucił dla tej z reklamy piwa”. Tak, powinno się mnie wychłostać za to, co jej zrobiłem. Wall Street czy Main Street, wszystko jedno: to było niewybaczalne. Porzuciłem piękną, wierną dziewczynę, która chciała zostać ze mną na dobre i złe, która postawiła na mnie swoją przyszłość. I kiedy wreszcie wyciągnęła szczęśliwy los, ja go podarłem. Będę smażył się za to w piekle. I w pełni na to zasługuję.
Głęboko odetchnąłem.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo chciałem to jakoś usprawiedliwić, zrzucić na nią chociaż część winy. Ale nie mogłem. Niektóre rzeczy są po prostu złe z natury i można analizować je w nieskończoność, ale zawsze dochodzi się do tego samego wniosku. Mój był taki, że jestem ostatnim skurwysynem, który porzucił żonę dla dłuższych nóg i trochę ładniejszej twarzy. Ciociu, wiem, że trudno ci zachować bezstronność w tej sprawie, ale wiem również, że kobieta z twoim charakterem potrafi spojrzeć na to obiektywnie. Powiem szczerze: nigdy nie zaufam Nadine tak, jak ufałem Denise. Nikt mnie do tego nie namówi. Może za czterdzieści lat, kiedy będziemy starzy i siwi, może wtedy się nad tym zastanowię. Ale to mało prawdopodobne.
- Wiem, synku, i w pełni się z tobą zgadzam. Obdarzenie zaufaniem kobiety, którą poznało się w takich okolicznościach, byłoby aktem wielkiej wiary. Ale nie ma sensu się tym zadręczać. Spędzisz całe życie, patrząc na nią zwężonymi oczami i zastanawiając się, „a co, jeśli”. Doprowadzisz do tego, że wasze życie zmieni się w samospełniającą się przepowiednię. Kiedy już się coś powiedziało i zrobiło, z wszechświata wraca do nas cała energia, którą tam wysłaliśmy. To uniwersalne prawo, synku. Tak nie à propos: wiesz, jak to jest z zaufaniem. Żeby komuś zaufać, najpierw trzeba zaufać samemu sobie. Jesteś człowiekiem godnym zaufania?
Jezu, co za pytanie! Przepuściłem je przez mój wewnętrzny komputer i odpowiedź, jaką wypluł, bardzo mi się nie spodobała. Podniosłem się.
- Muszę wstać, ciociu. Kiedy za długo siedzę, zaczyna boleć mnie noga. Przejdziemy się? Chodźmy w stronę hotelu, chciałbym zobaczyć Speaker’s Corner. Może ktoś stanie na skrzynce i zacznie bluzgać na Johna Majora. To wasz premier, tak?
- Tak, skarbie. - Patricia wzięła mnie pod rękę i poszliśmy. - A potem - dodała rzeczowo - kiedy już go wysłuchamy, odpowiesz na moje pytanie. Zgoda?
No, nie, ciotka była niemożliwa! Ale miałem jej nie kochać? Jak miałem nie kochać własnej spowiedniczki?
- Dobrze, zgoda. Odpowiem już teraz: nałogowo kłamię, zdradzam żonę i zmieniam dziwki, jak inni skarpetki, zwłaszcza kiedy jestem naćpany, to znaczy prawie zawsze. Mało tego, zdradzam i oszukuję nawet wtedy, kiedy nie biorę. Proszę, teraz już wiesz. Jesteś zadowolona?
Patricia roześmiała się wesoło i jej słowa mnie zaszokowały.
- Kochanie, wszyscy wiedzą o tych prostytutkach, nawet twoja teściowa, moja siostra. To już niemal legenda. Myślę, że Nadine postanowiła przyjąć cię z dobrodziejstwem inwentarza. Ale ja pytałam cię o to, czy miałeś kiedyś romans z kobietą, którą darzyłeś prawdziwym uczuciem.
- Nie, a skąd! - odparłem z przekonaniem. A potem, już z o wiele mniejszym, szybko przeszukałem pamięć, by sprawdzić, czy nie łżę. Nie, nigdy nie zdradziłem Nadine. Prawda? Nie, nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Boże, co za radosna myśl! I to Patricia mi ją podsunęła! Cudowna kobieta.
Ale żeby nie wdawać się w to zbyt głęboko, zmieniłem temat i zacząłem opowiadać jej o moim krzyżu, o chronicznym bólu, który doprowadzał mnie do szału, o operacjach, po których tylko mi się pogorszyło, o narkotykach, które brałem, by go złagodzić, o vicodinie i morfinie, o tym, że miałem po nich depresję i nudności, że próbowałem zwalczać je środkami przeciwwymiotnymi i prozakiem, po którym miałem z kolei silne bóle głowy, więc zwalczałem je advilem, który bardzo podrażniał żołądek, tak że musiałem brać zantac, który z kolei podwyższał poziom hormonów wątrobowych. Powiedziałem jej, że prozac osłabił mój pociąg seksualny, że zasychało mi po nim w ustach, więc zacząłem brać salagen na pobudzenie ślinianek i johimbinę na impotencję, ale w końcu rzuciłem i to, wracając do metakwalonu, do moich „cytrynek”, jedynego lekarstwa, po którym ból całkowicie ustępował.