Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Panięta obiecały potężne przystawić chorągwie, po wszystkich zamkach magnatów szykowano się w pole. Miała to być jakaś romantyczna wyprawa, na którą cała niemal młódź rycerska dała sobie hasło: bronić pięknej księżniczki i nie dopuścić, aby z pominięciem Potockich, Wiśniowieckich, Kalinowskich, w ręce dzikiego, nieokrzesanego Kozaka się dostała – pisał o wyprawie batowskiej Ludwik Kubala w XIX wieku. Takie sformułowanie jest oczywiście wierutną bzdurą, gdyż żołnierze i rotmistrzowie z wojska koronnego nie byli szlachetnymi Parsifalami czy innymi paladynami z rycerskich opowieści, a i hetmanowi Kalinowskiemu daleko było do króla Artura. Powodem klęski pod Batohem nie była romantyka, daleka zdecydowanie umysłom XVII-wiecznych szlachciców, lecz jakże dobrze znane nam z obecnej Polski cechy takie jak: głupota, chciwość, magnacka pycha i samowola, a przede wszystkim niedowład aparatu skarbowo-wojskowego dawnej Rzeczypospolitej, który nie był w stanie zapłacić w terminie żołdu armii koronnej.

Po wygranej bitwie pod Batohem Chmielnicki zawitał do Lupula, a 30 sierpnia 1652 roku urządził Tymoszce huczne wesele, na którym Kozacy popili się niemal na śmierć gorzałką. Hospodar Lupul wydawał się zgoła niepocieszony, nie należy jednak litować się zbyt szczerze nad jego losem, był to bowiem nikczemny człowiek, wyzuty ze wszelakich skrupułów, nade wszystko zaś pozbawiony w zupełności cechy zwanej sumieniem. Na jego obronę trzeba jednak dodać, iż w XVII wieku wszyscy w zasadzie hospodarowie mołdawscy i wołoscy byli łotrami, nikczemnikami, szelmami i okrutnymi tyranami, którzy nie przebierali w środkach. Niestety, prawdziwy człowiek renesansu, zacny, uczony i dobrotliwy, jak chociażby Jego Królewska Mość Zygmunt II August, niedługo usiedziałby na mołdawskim stolcu. Lupul zmieniał stronnictwa, opowiadał się to po stronie Rzeczypospolitej, to po stronie Kozaków, a w sekrecie bił w swojej mennicy w Suczawie fałszywe monety większości krajów europejskich. Do dziś numizmatycy opowiadają czasem, że wiele z XVII-wiecznych talarów, które przetrwały do naszych czasów, to falsyfikaty z Lupulowej mennicy.

Pożycie małżeńskie Tymofieja Chmielnickiego z Rozandą nie układało się pomyślnie. Najpierw (prawdopodobnie w noc poślubną, gdyż co do tego nie ma zbyt dobrych wiadomości) syn Chmielnickiego odkrył, że jego żona nie jest dziewicą. I rzeczywiście, Rozanda straciła cnotę z wielkim wezyrem tureckim, gdy jako zakładniczka przebywała w Stambule i chciała wydostać się na wolność. Tymofiej wziął to sobie do serca, nie mógł odżałować, że nie trafił na prawicę (a co on – Syn Boży, aby na prawicy siedzieć?), po pijanemu bijał swoją żonę nawet wówczas, gdy była brzemienna. Rok później, kiedy Tymofiej zginął w czasie oblężenia Suczawy przez wojska wołoskie, siedmiogrodzkie i polskie, Rozanda poślubiła dowodzącego Kozakami Mikołaja Fedorowicza. Po kapitulacji udała się do Czehrynia, skąd powróciła dopiero po śmierci Chmielnickiego w 1657 roku. Trzy lata później została zamordowana przez rozbójników, którzy liczyli na to, że znajdą przy niej legendarny skarb Lupula. Skarb ten zaś faktycznie istniał i ponoć znajdował się w Suczawie. Niestety, po jej zdobyciu Polacy, Wołosi i Węgrzy nie znaleźli jednak zbyt dużo złota. A to dlatego, że Lupul z właściwą sobie zapobiegliwością trzymał kosztowności w bankach gdańskich i weneckich.

Rozdział IV

Czarna Rada – rada zwoływana przez Kozaków bez pozwolenia i obecności starszyzny. Zwykle zwiastowała ona drastyczne zmiany personalne wśród zaporoskich dowódców, jako że obalano wówczas pułkowników, atamanów i hetmanów. A nader rzadko zdarzało się, aby obalonego w taki sposób atamana czekał inny los, niż podróż na dno Dniepru z kamieniem u szyi, katowski topór, pal lub szubienica, względnie rozsiekanie na szablach mołojców. No, chyba że w opresji delikwent zawierzył rączości swych nóg i w porę zdołał ujść z kozackiego obozu.

...wielu mołojców z korsuńskiego pułku poszło na strawę dla kruków i wron... – starożytnym zwyczajem kozackiego narodu działo się tak, że po każdym kolejnym starciu z Lachami i zawarciu ugody, która niczego nie rozwiązywała, Chmielnicki musiał nastawać na zdrowie i szyje swoich braci Kozaków – czyli, mówiąc krótko – rozprawiać się z licznymi buntami czerni, atamanów i mołojców, którzy chcieli pozbawić go władzy. Już w 1650 roku, po ugodzie Zborowskiej Chmielnicki walczyć musiał z buntami Neczaja, Hudolija i Szumiejki, a w 1648 roku otruć niezwykle popularnego przywódcę czerni, Maksyma Krzywonosa. W 1652 roku przeciwko Chmielowi zbuntował się między innymi pułkownik korsuński Łukian Mozyra i mirgorodzki Matwiej Hładki, którzy rozstrzelani zostali w kwietniu lub w maju.

Kamienny Zaton – w 1648 roku pod Kamiennym Zatonem doszło do zdrady Kozaków regestrowych, którzy przeszli na stronę powstańców Chmielnickiego. Zaporożcy zwołali tam Czarną Radę, na której skazali na śmierć i zamordowali wiernych Rzeczypospolitej pułkowników kozackich, a w ich liczbie pułkownika czehryńskiego Iwana Barabasza – najwierniejszego z wiernych Koronie Polskiej Kozaków.

Nie było bezpiecznie wspominać o losie owej Heleny... – w 1651 roku Chmielnicki doczekał się rogów, które przyprawiła mu... Helena, owa nieznana z nazwiska piękność stepowa, o którą Bohdan Zenobi pokłócił się kilka lat wcześniej z podstarościm czehryńskim Danielem Czaplińskim. Niestety, okazała się ona w zupełności godna owej sławnej Heleny, winnej rozpętania wojny trojańskiej, dopuściła się bowiem amorów z pewnym Kozakiem. Nie wiadomo, czy przypominał on urodą sławetnego Parysa, pisali jednak o nim, iż fach miał całkiem rozumny – był zegarmistrzem, a przy okazji ochmistrzem hetmana. Helena nie tylko używała sobie z nim w łożnicy, gdy Chmiel wojował z Lachami, ale nawet ukradła z piwnic pod Subotowem baryłkę z czerwonymi złotymi. Kiedy Chmielnicki nie mógł się jej doliczyć, kazał, jak podaje Stanisław Oświęcim, tak długo „tyranizować” ochmistrza, aż pomieniony zegarmistrz przyznał się nie tylko do kradzieży, ale i romansu z Heleną. Dowiedziawszy się o tak podstępnej zdradzie, Chmielnicki nakazał rozebrać kochanków do naga, ułożyć w miłosnej pozycji, związać i razem powiesić. Nie trzeba też dodawać, że po tym wszystkim nader często szukał pocieszenia w gorzałce.

Iwan Wyhowski – zruszczony szlachcic, wywodzący się ze starej, polskiej rodziny szlacheckiej, która pieczętowała się herbem Abdank i w XVII wieku przeszła na prawosławie. Od 1626 roku był pisarzem w kancelarii w Łucku, a w 1640 przewodniczącym sądu w Kijowie. Nie wiadomo z jakiego powodu został skazany na karę gardła i musiał uciekać pod opiekę hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego. W 1648 roku Wyhowski brał udział w wyprawie do Żółtych Wód, gdzie dostał się do niewoli tatarskiej, z której wykupili go Kozacy za starą kobyłę. Szybko wkradł się w łaski Chmielnickiego i został pisarzem generalnym wojska zaporoskiego. Wyhowski jako pierwszy dostrzegł niebezpieczeństwo uzależnienia Ukrainy od Moskwy, a gdy został hetmanem zaporoskim podpisał w 1658 roku ugodę hadziacką, na mocy której Ukraina miała stanowić trzeci człon Rzeczypospolitej obok Korony i Litwy. W kolejnych latach losy Wyhowskiego były równie zmienne co pogoda na stepie. W 1659 roku pobił pod Konotopem armię moskiewską, chcącą przekreślić unię hadziacką i na powrót podporządkować Ukrainę Rosji, a już w 1660 musiał uciekać, bo odmieniły się humory Kozaków. W tym samym roku wrócił z wojskami Rzeczypospolitej, a w 1664 został oskarżony o zdradę przez hetmana Pawła Teterę i rozstrzelany.

Waszej miłości, wielkiemu gosudarowi... – wspominane listy Chmielnickiego do cara stanowią kompilację prawdziwych pism kozackiego hetmana, wysłanych w 1652 roku do moskiewskiego tyrana z prośbą o przyjęcie Ukrainy pod panowanie Moskwy, a także kilku innych listów – m.in. do hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego, gdzie Chmielnicki mianuje się „najuniżeńszym podnóżkiem Waszej Miłości”. Ciekawe, że gdy pod Korsuniem wziął Potockiego do niewoli, rzekł mu, że jeśli hetman nie będzie się napijał, zrobi go w swoich dobrach podstarościm. Aby zaś w umyśle czytelnika nie powstało domniemanie, że klęska pod Korsuniem 26 maja 1648 roku była ogromną nikczemnością Kozaków i Tatarów, którzy podstępnie wygubili rycerstwo spod kresowych stanic, tedy informuję, że według niektórych pamiętnikarzy, hetman Mikołaj Potocki jako prawdziwy rycerz Chrystusowy, był pod Korsuniem kompletnie pijany i bez ubezpieczenia wpakował armię koronną w jar, gdzie czekali w zasadzce Kozacy Krzywonosa. Drugiego z hetmanów – Kalinowskiego – nie bardzo chcieli się słuchać żołnierze, z przyczyn, o których pisałem wcześniej.

54
{"b":"122824","o":1}