Jakie to dziwne, że po tylu latach w jej życiu wreszcie nastąpiła taka odmiana… Zalecał się do niej przyzwoity mężczyzna, za którego będzie mogła wyjść za mąż, jeśli tylko się na to zdecyduje. Charlesa Hartleya różniło coś od innych mężczyzn, których poznała – bez wahania potrafiła mu zaufać. Była pewna, że zawsze będzie traktował ją z szacunkiem. Co więcej, wyznawali te same wartości, mieli takie same zainteresowania. Wkrótce został jej najlepszym przyjacielem.
Żałowała tylko, że nie potrafi w sobie obudzić fizycznego pociągu do Charlesa. Kiedy wyobrażała sobie, że są razem w łóżku, w najmniejszym stopniu jej to nie podniecało. Może to uczucie obudzi się w niej wraz z upływem czasu… a może znajdzie zadowolenie w miłym, choć pozbawionym namiętności związku małżeńskim tak jak jej siostry.
Amanda przekonywała się w duchu, że obrała właściwą drogę. Sophia miała rację – nadszedł czas, żeby założyła własną rodzinę. Jeśli Charles Hartley się jej oświadczy, wyjdzie za niego. Zwolni tempo pracy zawodowej, może nawet całkiem Kończy z pisaniem i poświęci się codziennym obowiązkom jak inne mężatki. Sophia twierdziła, że najtrudniej jest tym, którzy płyną pod prąd. Prawda tych słów każdego dnia wydawała się Amandzie coraz głębsza. Jak miło by było wyrzec się czczych pragnień i wreszcie upodobnić się do innych kobiet.
Ubierając się na przejażdżkę z Charlesem, Amanda spostrzegła, że jej najlepsza suknia spacerowa, uszyta z grubego jedwabiu w zielone prążki, robi się za ciasna.
– Sukey – powiedziała z westchnieniem, kiedy pokojówka z wysiłkiem zapinała guziki na plecach. – Może zasznurujesz mi ciaśniej gorset? Muszę chyba zacząć mniej jeść. Sama nie wiem, dlaczego od kilku tygodni stale przybieram na wadze.
Ku jej zaskoczeniu Sukey nie roześmiała się ani nie zaczęła udzielać jej żadnych rad, tylko stała za nią bez ruchu.
– Sukey? – Amanda odwróciła się i zobaczyła, że pokojówka ma bardzo dziwną minę.
– Może lepiej będzie nie sznurować ciaśniej, panienko – powiedziała z wahaniem. – To mogłoby zaszkodzić, jeśli panienka jest… – Nie dokończyła zdania.
– Jeśli jestem co? – Milczenie pokojówki przeraziło Amandę. – Sukey, natychmiast mi powiedz, co ci chodzi po głowie. Wyglądasz tak, jakbyś myślała, że jestem…
Gwałtownie urwała, zrozumiawszy, co podejrzewa pokojówka. Poczuła, że krew odpływa jej z twarzy. Położyła dłoń na brzuchu.
– Panno Amando – zaczęła ostrożnie służąca. – Kiedy ostatni raz miała panienka kobiecą przypadłość?
– Dawno. – Głos Amandy brzmiał dziwnie pusto. – Co najmniej dwa miesiące temu. Byłam tak zajęta i rozkojarzona, że nawet o tym nie myślałam.
Sukey skinęła głową, jakby nagle odebrało jej mowę.
Amanda usiadła na stojącym obok krześle; rozpięta suknia ułożyła się wokół niej w luźne fałdy. Ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby jakaś siła zawiesiła ją w powietrzu i nie dawała opaść na ziemię. Nie było to miłe. Bardzo chciała odzyskać pewność ruchów, oprzeć się na czymś stałym i solidnym.
– Panno Amando – odezwała się Sukey po długiej chwili. Wkrótce przyjedzie pan Hartley.
– Jak przyjedzie, odeślij go z powrotem – odparła półprzytomnie Amanda. – Powiedz mu… powiedz mu, że źle się dzisiaj czuję. A potem poślij po doktora.
– Dobrze, panienko.
Wiedziała, że lekarz tylko potwierdzi to, czego teraz była już pewna. Zmiany w jej ciele i kobieca intuicja podpowiadały tę samą odpowiedź. Była w ciąży z Jackiem Devlinem. Czy mogło jej się przytrafić coś gorszego?
O niezamężnej kobiecie, która zaszła w ciążę, często mówiono, że znalazła się w kłopotliwym położeniu. Na myśl o tym Amanda omal nie roześmiała się histerycznie. Kłopotliwe położenie? To była katastrofa, która mogła odmienić całe jej życie.
– Zostanę z panienką – powiedziała cicho Sukey. – Cokolwiek by się działo.
Mimo panującego w jej głowie zamętu, Amandę wzruszyła bezwarunkowa lojalność Sukey. Po omacku chwyciła szorstką, spracowaną rękę pokojówki i mocno ją uścisnęła.
– Dziękuję, Sukey – rzekła chrapliwie. – Nie wiem, co zrobię, jeśli… rzeczywiście pojawi się dziecko… Pewnie będę musiała gdzieś wyjechać. Chyba za granicę. Będę musiała przez długi czas żyć z dala od Anglii.
– Od dawna mam już dość Anglii – oznajmiła stanowczo służąca. – Ciągle tylko deszcze i szarugi. I zimno takie, że człowiek się trzęsie jak osika. Nie, to nie dla takiej kobiety jak ja. Ja lubię ciepło. Francja albo Włochy… zawsze marzyłam, żeby tam pojechać.
Ponury śmiech uwiązł w gardle Amandy. Mogła tylko wyszeptać w odpowiedzi:
– Zobaczymy, Sukey. Zobaczymy, co trzeba będzie zrobić.
Przez tydzień po tym, jak doktor potwierdził, że jest w ciąży, Amanda nie chciała widzieć ani Charlesa Hartleya, ani nikogo innego. Wysłała Hartleyowi wiadomość, że zapadła nu influencę i musi przez kilka dni zostać w domu, żeby wyzdrowieć i odzyskać siły. Odpowiedział liścikiem pełnym współczucia i wysłał jej kosz pięknych, cieplarnianych kwiatów.
Amanda musiała zastanowić się nad wieloma sprawami i podjąć ważne decyzje. Choćby nawet chciała, nie mogła za swój stan winić Devlina. Była dojrzałą kobietą, która rozumiała ryzyko i znała możliwe konsekwencje romansu. Odpowiedzialność spoczywała wyłącznie na jej barkach. Chociaż Sukey niepewnie zasugerowała swojej pani, żeby odwiedziła Devlina i oznajmiła mu nowinę, na samą myśl o tym Amanda wzdrygała się z przerażenia. To było wykluczone. Nie miała najmniejszej wątpliwości, że Jack nie chce być ani ojcem, ani mężem. Nie obciąży go tym problemem – jest w stanie sama utrzymać siebie i dziecko.
Pozostawało jej tylko jedno wyjście: musiała zlikwidować dom w Londynie i jak najszybciej wyjechać do Francji. Tam może rozgłosić, że jej mąż zmarł, pozostawiając ją samą z dzieckiem. Wymyśli jakąś historyjkę, która pozwoli jej wtopić się we francuską społeczność. Nadal będzie mogła zarabiać na wygodne życie, przysyłając rękopisy z zagranicy do wydania w Anglii. Jack nigdy nie dowie się o dziecku, którego przecież nie chciał i którego istnienie na pewno go nie ucieszy. Nikt nie będzie znał prawdy oprócz Sophii i Sukey.
Poświęcając całą energię planowaniu i spisywaniu najpilniejszych spraw do załatwienia, Amanda przygotowywała się do wielkiej życiowej rewolucji. W tym celu zaprosiła też pewnego przedpołudnia Charlesa Hartleya. Chciała się z nim pożegnać.
Przybył z bukietem pięknych kwiatów. Był ubrany w elegancki, tradycyjny brązowy surdut i o ton jaśniejsze spodnie, a pod brodą miał starannie zawiązany jedwabny fular. Amanda po czuła bolesne ukłucie żalu, że po dzisiejszej wizycie nigdy więcej go nie zobaczy. Będzie jej brakowało jego miłej, szczerej twarzy i życzliwego towarzystwa. Z przyjemnością spędzała czas u boku człowieka, który jej nie podniecał ani nie stanowił dla niej wyzwania, który prowadził spokojne pogodne życie, krótko mówiąc, był przeciwieństwem Jacka Devlina.
– Piękna jak zwykle, może tylko nieco bledsza – stwierdził Charles, oddając Sukey płaszcz i cylinder. – Martwiłem sic o panią, panno Amando.
– Czuję się już lepiej, bardzo dziękuję – odparła, zmuszając się do pogodnego uśmiechu.
Kazała Sukey włożyć kwiaty do wody i poprosiła Charlesa, żeby usiadł obok niej na kanapie. Przez kilka minut rozmawiali na nic nie znaczące tematy, ale Amanda cały czas rozważała w myślach, jak delikatnie powiedzieć przyjacielowi o swoich planach wyjazdu z Anglii. Nie mogła jednak nic wymyślić, więc powiadomiła go o tym z właściwą sobie bezpośredniością.
– Cieszę się, że mamy okazję porozmawiać, bo to nasze ostatnie spotkanie. Niedawno zdecydowałam, że Anglia nie jest dla mnie najlepszym miejscem. Zamierzam się przenieść za granicę, dokładnie mówiąc, do Francji. Wydaje mi się, że cieplejszy klimat i wolniejsze tempo życia dobrze mi zrobią. Będę za tobą bardzo tęskniła i mam nadzieję, że będziemy do siebie pisywać.
Charles patrzył na nią osłupiały. Dopiero po chwili w pełni zrozumiał, co powiedziała.
– Dlaczego? – zapytał wreszcie. Ujął jej dłonie w obie ręce i mocno ścisnął. – Jesteś chora, Amando? Czy dlatego wolisz zamieszkać w łagodniejszym klimacie? A może okoliczności innej natury zmuszają cię do wyjazdu? Nie chcę być wścibski, ale mam powód, żeby cię o to wypytywać. A jaki to powód, wkrótce ci wyjaśnię.