Литмир - Электронная Библиотека

I Alex, który tak wiele w swoim życiu widział mężów i żon, dla których wszystko to nie byłoby najmniejszym problemem i dawałoby się godzić z harmonijnym pożyciem małżeńskim, patrząc na niego przyznał mu w duchu słuszność. Harold Sparrow nie był ani uwodzicielem, ani kłamcą. Jego tragedia wynikała z jego uczciwości, z niemożności pogodzenia kłamstwa z prawdą.

– …Przyjechała wczoraj – ciągnął Sparrow – i spotkaliśmy się po kolacji w parku. Chciałem z nią wyjechać, uciec stąd od tego potwornego życia. Ale ona powiedziała, że zbyt wiele zrozumiała ostatnio, że kocha Iana i chce z nim zostać. Prosiła mnie, żebym odszedł, żebym był mężczyzną. Błagała, żebym zachował dyskrecję. Przyrzekłem jej to, ale postanowiłem odejść. Był tu właśnie Hastings i proponował mi wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Zgodziłem się, kiedy przyszedł do mnie wieczorem. Potem wszedłem do Lucy i powiedziałem… – urwał i potarł dłonią czoło. – Jak mogłem? Przecież ona… ona chciała pójść na szubienicę za mnie, a ja… ja…

Parker nie przerywał. Stał ciągle wyprostowany, naprzeciw siedzącego i patrzył na niego, nie spuszczając go ani na ułamek sekundy z oka.

– …powiedziałem jej, że między nami wszystko skończone. Że nie kocham jej już, chociaż szanuję ją i nie mam w stosunku do niej żadnych zarzutów. Powiedziałem, że chcę odjechać i zwracam jej wolność…

– A ona?

– Ona? Zaczęła cicho płakać. Potem zapytała mnie, czy jest w moim życiu ktoś inny? Odpowiedziałem, że tak. Nie mogłem jej skłamać, chociaż nie dałem do zrozumienia, o którą osobę chodzi. Powiedziałem, że nie mogę z nią żyć pod jednym dachem, myśląc o innej kobiecie. Że to nieuczciwe. A ona… ona powiedziała, że nie przestanie mnie nigdy kochać i wierzy, że wrócę do niej… Potem wyszedłem. Było mi okropnie ciężko. Usiadłem w pokoju i nie wiedziałem przez chwilę, czy postępuję dobrze. Zacząłem się wahać. Ale było już za późno. Zszedłem więc na dół. Czekała mnie rozmowa z Ianem. Postanowiłem, że niczego mu nie będę tłumaczył – ale powiem, że moje sprawy osobiste zmuszają mnie do wyjazdu i że jadę do Ameryki. Oczywiście, nie zdradziłbym Amerykanom tego, co było przedmiotem naszych badań. Wiedziałem, że Ian doprowadzi je sam do końca. Co prawda Hastings chciał, żebym objął kierownictwo laboratorium doświadczalnego w Filadelfii i kontynuował to, co tu rozpoczęliśmy, ale istnieje inna dziedzina, nad którą nie pracowałem z Ianem, a która bardzo mnie pociąga. Myślę, że mógłbym wiele zdziałać na tym polu… Wszedłem, Ian siedział za stołem. W plecach jego tkwił nóż… Nie mogłem się ruszyć z miejsca. Stałem jak skamieniały… Potem chciałem coś zrobić. Nóż… Nóż należał do Lucy… Dotknąłem go, bo nagle przyszło mi do głowy, że powinienem go ukryć… Ktoś chciał widocznie… Różne myśli przelatywały mi przez głowę… Ale nóż tkwił tak mocno… To było straszne… Puściłem go od razu i uciekłem na górę. Wszedłem do pokoju, ale potem wyszedłem i zapukałem do Hastingsa. Teraz nie miałem prawa odjechać… Kto by ukończył naszą pracę? Bez względu na wszystko, na to, co się stało i… co się stanie, ta praca jest ważniejsza niż życie jednego albo paru ludzi. Zresztą – spuścił oczy – Ian wierzył, że to da ludziom bardzo wiele… Muszę tę pracę za niego dokończyć… Tylko tym będę mógł się odpłacić… chociaż wiem, że nic nigdy już nie naprawi tego, co zrobiłem…

– Chciałbym panu wierzyć, profesorze… – powiedział Parker. – Czy nie ma mi pan nic więcej do powiedzenia?

– Nic więcej nie wiem… Ach tak, po kolacji podszedł do mnie młody Davis i prosił o rozmowę, ale w parku nie spotkał mnie i zapukał, kiedy wróciłem. Było to mniej więcej o pół do jedenastej, na parę minut przed nadejściem Hastingsa. Był bardzo zdenerwowany i prosił mnie o coś, o tysiąc funtów, zdaje się. Ale ja również byłem w takim stanie ducha, że odmówiłem wręcz i zbyłem go. Teraz nawet żałuję, bo dysponowałem tą sumą i mogłem mu pożyczyć. To przyzwoity chłopiec…

– I później nie widział go pan już?

– Nie.

– Niech pan wróci do siebie, panie profesorze, i proszę bardzo o nieoddalanie się z domu. Może być pan nam jeszcze potrzebny.

Sparrow wstał i ruszył ku drzwiom. Zatrzymał się.

– Ale… – zawahał się szukając słów. – To, co powiedziałem, musi zostać… zostanie między nami, prawda?

– Nie zajmujemy się rozgłaszaniem prywatnych tajemnic, panie profesorze – powiedział Parker sucho. – A poza tym chciałbym, żeby pan pamiętał, że zarówno pan Alex, jak i ja byliśmy przyjaciółmi Iana Drummonda. A, jak pan wie, prawdziwych przyjaciół miał on niewielu.

Harold Sparrow wyszedł ze zwieszoną głową.

XII. Tysiąc funtów

Kiedy drzwi się zamknęły, Parker spojrzał na Alexa i rozłożył ręce.

– Słyszałeś? Co myślisz?

– Myślę o tym, dlaczego na miłość boską dwie tak znakomite kobiety pojawiły się w życiu tego człowieka?

– Dlatego – powiedział spokojnie inspektor – że pan profesor Harold Sparrow nie przeczytał w całym swoim życiu ani jednej książki kryminalnej. Jest to człowiek niezwykły dla naszej zepsutej epoki. Pomimo to, co widzieliśmy, jest w nim siła, odwaga, upór, a nade wszystko czystość, czyli cecha, którą kobiety pragną szanować, ile razy się o nią otrą. Wbrew wszystkim pozorom i całej literaturze świata kobieta gotowa jest zawsze pokochać solidnego mężczyznę. W dodatku Harold Sparrow to bardzo rozumny człowiek. Rozumny nie w sensie tej efektownej inteligencji, którą każdy młody człowiek z dobrej rodziny zdobywa tonami w Oxfordzie. Harold Sparrow odróżnia dobro od zła, a to jest bardzo trudne sądząc z tego, co widzimy naokoło.

– I co z tego? – mruknął Alex. – Oto mamy rezultaty!

– Tu pokonała go jego czystość. Chciał postąpić jak najlepiej, chciał pokonać zło, a potem chciał wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się stało.

– Skąd wiesz, że nie przeczytał żadnej książki kryminalnej?

– Nie zostawiłby odcisków palców na tym nożu, a gdyby je zostawił, pomyślałby o tym później. Wszedł tu absolutnie przekonany, że nikt nie wie o jego pobycie w gabinecie. Chciał najpierw dowiedzieć się, jak sprawy stoją. Co mnie martwi, to fakt, że czubki jego butów są pokryte pyłem ogrodowym po wczorajszym pobycie w parku, a nie ma na nich śladu krwi. Nie oczyścił ich dzisiaj na szczęście. Poza tym… ale nie uprzedzajmy faktów. Czy uderzyło cię coś w dotychczasowym badaniu sprawy?

– Tak – Alex skinął głową – parę szczegółów. Ale nie umiem jeszcze o nich nic powiedzieć. Chciałbym się powstrzymać na razie od mówienia. Mam pewną teorię…

– I ja mam pewną teorię. – Parker skinął głową. – Czy chcesz powiedzieć, że zaczynasz podejrzewać kogoś ściśle określonego o zabójstwo Iana?

– Tak. Ale, widzisz, ja tych ludzi w jakiś sposób już zdążyłem poznać. Może kieruję się impulsem? Nie rozumiem jeszcze prawie niczego. Moja teoria jest zresztą zależna od tego, co jeszcze tu usłyszymy. To dopiero dwoje.

– Tak. Muszę chyba przesłuchać teraz pana Filipa Davisa? Jak myślisz?

– Nie krępuj się mną, Benie. Jestem tylko uchem, niczym więcej.

– Dobrze – Parker skinął głową. – Patrz! Myśl! Ta sprawa nie jest jasna. Odrzuciliśmy już dwoje zabójców, którzy zgłosili się na ochotnika. A pan Filip Davis ma u nas co najmniej tyle szans co oni. Jones!

– Tak, szefie?

– Poproś tu pana Filipa Davisa!

– Tak, szefie!

Parker rozpostarł gładko chustkę na nożu i wisiorku, a potem wsunął fotografię odbitek palców do teczki.

– Czy myślisz, że oni porozumiewają się z sobą tam, na górze? – wskazał palcem sufit.

Alex wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Myślę, że morderca był tylko jeden. Sara, Davis i Sparrow pozostawili odciski palców. Wspólnikami mogli być tylko Lucy i Hastings. To nieprawdopodobna kombinacja. Zresztą, jak dotąd, Hastings ma alibi Sparrowa. A Lucy nie zabijałaby swoim Iancetem i nie siałaby swoich zamkniętych łańcuszków. Tak. Morderca jest tylko jeden.

– Myślę, że masz słuszność… Uwaga!

Drzwi otworzyły się.

31
{"b":"106973","o":1}