– Pan Davis, szefie!
– Poproś go tu…
Filip Davis, w przeciwieństwie do Harolda Sparrowa, ubrany był w czystą koszulę, ale i on miał na sobie ciemne ubranie. „Prawdopodobnie sądził, że śmierć pracodawcy należy jakoś zaakcentować, nawet przez sam szacunek…” – pomyślał Alex.
– Niech pan siada – powiedział Parker serdecznie – i niech nam pan opowie, na co właściwie była panu potrzebna tak gwałtownie ta wielka suma pieniędzy… – Wskazał leżący na stole plik banknotów.
– Co? – Filip Davis zaczerwienił się. Stał z ręką opartą na poręczy krzesła, na którym jeszcze przed chwilą miał zamiar usiąść, i patrzył na stół. Potem z wolna przeniósł wzrok na pusty fotel i rozlaną pod nim ciemną, lepką plamę. Rumieniec ustąpił miejsca bladości.
Parker uśmiechnął się, wziął go za ramię i posadził w fotelu.
– Niech pan mówi prawdę i tylko prawdę, a wtedy może nawet pan Alex wybaczy panu to uderzenie, którym poczęstował go pan dziś punktualnie o godzinie pierwszej w nocy.
– O, Boże… – wyszeptał Filip. – Pan jest ze Scotland Yardu, prawda?
– Tak, jestem inspektorem w tej znanej panu z kryminalnych romansów instytucji i nazwisko moje brzmi Parker. Dlatego właśnie radzę panu mówić od razu całą prawdę. Proszę mi wierzyć, że bez względu na to, co pan powie, będę ją znał, nim słońce dzisiaj zajdzie. – Spoważniał. – W tej chwili jest pan podejrzany o dokonanie dziś w nocy zbrodni na osobie profesora Iana Drummonda, pańskiego chlebodawcy. Co pan ma do powiedzenia w tej sprawie?
– Ja go nie zabiłem… Ja… ja powiem wszystko.
– Właśnie. Tak będzie chyba najlepiej. – Parker usiadł wygodnie. – Słuchamy pana. Pan Alex jest moim najbliższym współpracownikiem… w tej sprawie. Proszę mówić.
– Ja… ja właściwie nie wiem, od czego zacząć.
– Od pierwszego telefonu, który otrzymał pan z Londynu w czasie kolacji.
– Tak… Wie pan o nim także…
– Wiem. To i wiele innych rzeczy, jak pan widzi. Słucham.
– Zadzwoniła do mnie moja siostra. Ona… – zawahał się. – Ale to na pewno nie jest sprawa, którą chciałbym powierzyć policji… Ja… ja odmawiam odpowiedzi.
– Nie radziłbym panu tego robić w tej sytuacji. A po drugie, mogę panu zaręczyć, że bez względu na to, co mi pan powie, nie zrobię użytku z pana informacji, jeżeli nie jest ona związana bezpośrednio z zabójstwem Iana Drummonda.
– Przyrzeka pan?… – Davis zawahał się.
– Przecież już przyrzekłem! – Parker zrobił niecierpliwy ruch ręką. – Czy sądzi pan, że ludzi, którzy zajmują się chwytaniem morderców, nie należy uważać za gentlemenów? Moje słowo jest dla mnie równie cenne jak pańskie dla pana, a chciałbym, żeby po tej rozmowie nie okazało się, że cenniejsze. Niech pan mówi.
– Dzwoniła moja siostra… – podjął Filip – powiedziała, że – znowu urwał. – Mam brata. Jest młodszy ode mnie. Ma dwadzieścia cztery lata. Matka go zawsze najwięcej kochała z nas trojga. Może dlatego, że był najmłodszy… Był rozpieszczony. Nie pochodzę z zamożnej rodziny i wielu rzeczy u nas brakowało, ale Christoph zawsze miał wszystko. To nie było dobre. On… on dostał pracę dwa lata temu w wielkim domu towarowym. Nie chciał się uczyć, więc nic mu innego nie pozostało… Potem okazało się, że w stoisku, które prowadził, są braki. Przyszedł w sobotę wieczorem i płakał. Matka na szczęście tego nie słyszała. Jest chora na serce. Nie wiem, co by się mogło stać. Nie chcę o tym myśleć. Byłem tylko ja i nasza siostra Agnes. Okazało się, że miał sobotnią kasę zdać dopiero w poniedziałek, bo zachorował nagle kasjer firmy. A on… poszedł z tym na wyścigi i przegrał. Trzysta funtów. Ja dostałem wtedy pieniądze za współpracę i korektę w książce pana Drummonda. Zacząłem z nim właśnie wtedy współpracować. Miałem dwieście funtów, a Agnes dodała sto. Nie wiem nawet, skąd je wzięła. Dość że w poniedziałek zaniósł te pieniądze do kasy. Przysiągł nam, że to się już nigdy nie, powtórzy. I myśleliśmy, że zrozumiał. Uwierzyliśmy mu. Czasem Agnes pisała do mnie, że widuje go na ulicy z jakimiś podejrzanie eleganckimi młodymi ludźmi i dziewczętami, których nie chciałaby przedstawić naszej mamie. Ale w końcu to już dorosły mężczyzna… Jest inny niż ja, co innego go interesuje. Nie widziałem powodu, żeby się wtrącać. I wczoraj Agnes zadzwoniła, że powtórzyła się dokładnie ta sama historia. Niestety, tamten utarg musiał być bardzo marny albo może Christoph pracuje teraz na lepszym stoisku, bo przegrał tysiąc cudzych funtów…
Umilkł, jak gdyby wiadomość ta raz jeszcze go poraziła.
– I co? – zapytał Parker. – Siostra zadzwoniła prosząc pana o ratunek?
– Tak. Skąd miałbym wziąć taką sumę? Ja… ja nawet bym się zgodził, żeby on odsiedział to w więzieniu… Chociaż może mówię to w gniewie. Ale matka? Gdyby nasza matka dowiedziała się, że go zamknęli za defraudację, nie przeżyłaby tego. Miała dwa ciężkie ataki w ciągu ostatnich dwóch lat. To by ją dobiło.
– Rozumiem… – Parker pokiwał współczująco głową. – Nie miał pan wyboru, trzeba było starać się o pieniądze.
– Tak. W godzinę później on zadzwonił. Płakał do słuchawki. Był przerażony. Zrozumiał, że to się musi źle skończyć. Powiedziałem, że nie mam pieniędzy, ale zrobię, co będę mógł, dla matki, nie dla niego. Powiedział, że dziś tu przyjedzie. Zabroniłem mu. Nie chcę go widzieć na oczy. Powiedziałem, żeby przyjechała Agnes. Popołudniowym pociągiem do Malisborough. Chciałem mieć więcej czasu.
– I co pan zrobił później?
– Później pomyślałem, że może pożyczy mi te pieniądze profesor Sparrow. Chciałem za wszelką cenę nie brać ich od pana profesora Drummonda. To mój chlebodawca. Płaci mi. To by było naruszeniem moich stosunków z nim. Pomyślałem sobie, że zrobię to tylko w ostateczności.
– A z czego chciał pan oddać tę sumę?
– Mam kawałek ziemi w Kent po dziadku, który zapisał mi ją umierając, kiedy byłem mały, a Christopha nie było jeszcze na świecie. Chciałem zatrzymać ją do chwili, kiedy może będę chciał się ożenić. Agnes kończy teraz stomatologię. Myśleliśmy, że kupi się jej za część tych pieniędzy wyposażenie gabinetu. Ta ziemia jest warta prawie piętnaście tysięcy. Oboje wiązaliśmy z nią nasze nadzieje. Ale postanowiłem ją natychmiast sprzedać i oddać dług, jeżeli go zaciągnę. Tylko że to musi trochę potrwać.
– Rozumiem. Co działo się dalej?
– Po kolacji wyszedłem do parku, bo pan Sparrow powiedział, że tam przyjdzie. Ale musiałem się z nim w jakiś sposób rozminąć. Był pan przy tym, prawda?… – zwrócił się do Alexa, który potwierdził to skinieniem głowy. – Czekałem, a wtedy zjawił się profesor Hastings. Zaczął ze mną rozmawiać o perspektywach życia w Ameryce. To było już nie pierwszy raz, ale tym razem po raz pierwszy pomyślałem że chociaż praca z panem Drummondem i panem Sparrowem jest taka pasjonująca, bo przecież pracowaliśmy nad… – tu umilkł – ale to nie należy do rzeczy – powiedział i Alex dostrzegł w oczach Parkera błysk uznania. – Więc pomyślałem, że może warto by pojechać tam i dorobić się. Widzi pan, współpraca z takim uczonym, jak profesor Drummond, pozwala młodemu chemikowi udać się wszędzie i wszędzie go przyjmą. Jego nazwisko i jego wybór to wielka legitymacja. Ale wiedziałem, że bez porozumienia się z profesorem Drummondem nie mam prawa nawet wdawać się w taką rozmowę. Ciągle myślałem przy tym o tysiącu funtów, które muszę jutro do południa zdobyć. Profesor Hastings rzucił nawet kiedyś w rozmowie, że gotów byłby dać mi poważną zaliczkę bezzwrotną na zlikwidowanie moich spraw w Anglii. I wymienił większą sumę. Jak na ironię! Gotów był dać ją od razu! Oczywiście nie dałem mu żadnej odpowiedzi, tylko wypowiedziałem kilka uprzejmych zdań i pożegnałem się z nim. Byłem bardzo zdenerwowany. A kiedy nie spotkałem profesora Sparrowa w parku, ręce zaczęły mi się trząść. Takie przynajmniej miałem uczucie. Wszedłem do domu i zapukałem do jego pokoju. Była dokładnie dziesiąta. Nikt nie odpowiedział. Pomyślałem, że może jest w pokoju swej żony. I chociaż pora była bardzo spóźniona, to jednak rozpacz dodała mi odwagi i zapukałem. Ale pani Sparrow była sama w pokoju. Chciałem się wycofać. Ale widocznie zobaczyła, że coś się ze mną dzieje, bo kazała mi wejść i zapytała, czy jeszcze nie spotkałem się z jej mężem? Słyszała, że prosiłem go o spotkanie, gdy wstawaliśmy od kolacji. Powiedział wtedy, że odprowadzi ją tylko na górę i wróci do parku. Odpowiedziałem jej, że nie. Zapytała wtedy, czy to bardzo ważna sprawa, bo wyglądam, jakby to była ważna sprawa. Wtedy… widzi pan. Ja wiem, że ona ma wielkie serce. To jedna z najlepszych kobiet, jakie znam. Słyszałem o jej poświęceniu dla chorych i wystarczy spojrzeć, jaka jest dla męża. Ona jest jednocześnie dumna i łagodna, i…