Литмир - Электронная Библиотека

– Włącznie z tobą – dokończył.

– Włącznie ze mną. Nie tylko dlatego, że mnie kochałeś. Ale dlatego, że bałeś się utracić jeszcze więcej.

– Kochałem cię naprawdę. I wciąż kocham.

– Wiem. Nie chcę wszystkiego zwalać na ciebie. Byłam idiotką. To ja głównie zawiniłam. Przyznaję. Jednakże twoja miłość graniczyła z desperacją. Przemieniłeś swój żal w zachłanną żądzę. Bałam się, że się uduszę. Nie chcę wyjść na domorosłego psychiatrę, ale musiałeś opłakać swój los. Rozprawić się z przeszłością, zamiast dusić ją w sobie. Nie potrafiłeś jednak spojrzeć prawdzie w oczy.

– Myślisz, że zrobiłem to, wracając do gry?

– Tak.

– Ten lek nie jest uniwersalny.

– Wiem. Ale z pewnością odrobinę ci ulżył.

– I dlatego uważasz, że pora, abym się do ciebie wprowadził.

Przełknęła ślinę.

– Jeśli chcesz. Jeśli jesteś gotów.

Spojrzał w górę i rzekł:

– Potrzebuję więcej zamkniętej przestrzeni.

– Zgoda – szepnęła. – Co tylko zechcesz. Przytuliła się do niego. Wziął ją w ramiona, mocno objął i poczuł się jak w domu.

Był duszny ranek w Tucson w Arizonie. Frontowe drzwi otworzył wielki Murzyn.

– Pan Burt Wesson?

Wielkolud skinął głową.

Win uśmiechnął się.

– Tak – odparł. – Jak najbardziej.

***
Bez Śladu - pic_2.jpg
62
{"b":"101670","o":1}