Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Japończycy zajmują już wzgórza – powiedział. – Odparli ataki naszych wojsk. – W ten sposób Siostra Yu dowiedziała się, że druga część jej modlitwy nie została spełniona. – Przyjdą nas szukać.

Zagrzałam wody, przygotowałam kąpiel, posadziłam go w wąskiej drewnianej wannie i umyłam jego ciało. Potem poszliśmy do naszej sypialni, gdzie na okratowanym oknie zawiesiłam tkaninę, żeby było ciemno. Położyliśmy się, a on kołysał mnie i cicho do mnie mruczał. Wszystkimi zmysłami czułam, że jestem w jego ramionach i jego oczy są utkwione w moich.

– Klątwy nie ma – mówił, a ja słuchałam uważnie, próbując uwierzyć, że zawsze będę słyszeć jego głos. – Jesteś dzielna, jesteś silna – ciągnął. Chciałam zaprotestować, że wcale nie chcę być silna, ale płacz nie pozwalał mi mówić – - Nie możesz tego zmienić – powiedział. – Taki masz charakter.

Ucałował moje oczy, jedno po drugim.

– To jest piękne i to jest piękne. Ty jesteś piękna i miłość jest piękna, i my jesteśmy piękni. Jesteśmy jak bogo wie, czas nas nie zmieni. – Mówił tak, dopóki mu nie rzekłam, że wierzę, i zgodziłam się, że już dość.

Japończycy przyszli po Kai Jinga, Donga i Chao wieczorem. Panna Grutoff okazała wielką odwagę, oświadczyła że jest Amerykanką, a oni nie mają prawa wchodzić do sierocińca. Nie zwrócili na nią uwagi, a kiedy zaczęli iść w stronę pokoi, gdzie pod łóżkami schowały się dziewczęta Kai Jing i dwaj pozostali wystąpili naprzód, mówiąc, że nie muszą ich szukać. Próbowałam za nimi iść.

Kilka dni później usłyszałam dobiegający z głównej sali płacz. Weszła GaoLing z zaczerwienionymi oczyma, ale powstrzymałam ją przed wypowiedzeniem tego, co już wiedziałam. Przez miesiąc usiłowałam zachować żywego Kai Jinga w sercu i myślach. Jeszcze dłużej bardzo starałam się wierzyć w to, co mi powiedział: “Klątwy nie ma". Potem wreszcie pozwoliłam GaoLing mówić.

Dwóch japońskich oficerów przesłuchiwało mężczyzn w dzień i w nocy, próbując ich zmusić do powiedzenia, dokąd poszły wojska komunistów. Trzeciego dnia ustawili w szeregu Kai Jinga, Donga, Chao i trzydziestu innych mieszkańców wioski. Obok stał żołnierz z bagnetem. Oficer powiedział, że zapyta ich jeszcze raz, jednego po drugim. Jeden po drugim kręcili głową i jeden po drugim padali na ziemię. W mojej wyobraźni czasem Kai Jing był pierwszy, czasem ostatni, czasem pośrodku.

Nie było mnie tam, kiedy to się stało, a jednak wszystko widziałam. Mogłam przed tym uciec tylko we wspomnienia. W tej bezpiecznej kryjówce wciąż byłam z nim, całował mnie i mówił: “Jesteśmy jak bogowie, czas nas nie zmieni".

CHARAKTER

GaoLing powiedziała, że niedługo Japończycy przyjdą po nas wszystkich, więc nie powinnam zadawać sobie trudu i od razu się zabijać. Dlaczego nie zaczekać i nie umrzeć razem? W ten sposób będzie mniej samotnie.

Nauczyciel Pan powiedział, że nie powinnam tego robić. Kto wtedy zostanie mu z rodziny, żeby go pocieszać w ostatnich dniach?

Panna Grutoff mówiła, że dzieci potrzebują mnie jako wzoru, kim może się stać sierota. Gdyby się dowiedziały, że straciłam nadzieję, jaka nadzieja by im pozostała?

Ale dopiero Siostra Yu przekonała mnie, abym została przy życiu i dalej znosiła cierpienia na ziemi. Powiedziała mi, że Kai Jing poszedł do chrześcijańskiego nieba i gdybym popełniła samobójstwo, Bóg zabroniłby mi się z nim zobaczyć. Wyobrażałam sobie chrześcijańskie niebo trochę jak Amerykę, odległy ląd, zamieszkany przez cudzoziemców i rządzony według ich praw. Samobójstwo było tam zakazane.

Zostałam więc i czekałam, aż przyjdą po mnie Japończycy. Odwiedzałam Nauczyciela Pana, przynosząc mu dobre rzeczy do jedzenia. Każdego popołudnia wychodziłam ze szkoły, kierując się w tę stronę wzgórza, gdzie usypano wiele kopczyków z kamieni. To tutaj misjonarki grzebały zmarłe dzieci i dziewczynki z sierocińca. Tu leżał także Kai Jing. W naszym pokoju znalazłam kilka smoczych kości, które wykopał w ciągu paru ostatnich miesięcy. Nie był to żaden cenny skarb, tylko kości dawnych zwierząt. Wzięłam jedną i grubą igłą wyryłam w niej słowa, robiąc kość wróżebną podobną do tej, którą dostałam od Drogiej Cioci. Napisałam: “Jesteś piękny, jesteśmy piękni, jesteśmy jak bogowie, czas nas nie zmieni". Gdy skończyłam jedną, zaczęłam rzeźbić w drugiej i nie mogłam przestać. Chciałam zapamiętać te słowa. Były dla mnie jak kęsy smutku, które jadłam.

Kładłam te kości wróżebne na mogile Kai Jinga.

– Kai Jingu – mówiłam za każdym razem. – Tęsknisz za mną? – I po długim milczeniu zaczynałam mu opowiadać, co się tego dnia zdarzyło: kto był chory, kto okazał się mądry, że skończyły się nam lekarstwa, że nie ma kto uczyć dziewcząt geologii. Pewnego dnia musiałam mu powiedzieć, że panna Towler nie obudziła się rano i wkrótce będzie leżeć obok niego.

– Poszła do Boga cichutko – powiedziała przy śniadaniu panna Grutoff, sprawiając wrażenie zadowolonej, że tak się stało. Ale potem zacisnęła usta, aż po obu stronach ukazały się dwie głębokie bruzdy, wiedziałam więc, że jest pełna smutku. Panna Towler była dla panny Grutoff matką, siostrą i najstarszą przyjaciółką.

Po śmierci panny Towler panna Grutoff zaczęła szyć amerykańskie flagi. Wydaje mi się, że miała takie same powody, co ja, gdy rzeźbiłam kości wróżebne na grób Kai Jinga. Ocalała wspomnienie, w obawie że mogłaby zapomnieć. Co dzień naszywała gwiazdkę albo pasek. Barwiła na czerwono lub niebiesko skrawki materiału. Dziewczętom w szkole także kazała szyć flagi. Wkrótce nad starym klasztorem łopotało pięćdziesiąt flag, potem sto, dwieście. Gdyby ktoś nie wiedział, że w środku znajduje się sierociniec dla chińskich dziewcząt, mógłby pomyśleć, że za murami odbywa się patriotyczne przyjęcie dla Amerykanów.

Któregoś chłodnego poranka japońscy żołnierze w końcu wmaszerowali tłumnie na teren klasztoru. Byliśmy w głównej sali, gdzie odbywało się niedzielne nabożeństwo, choć to wcale nie była niedziela. Usłyszeliśmy strzały z karabinu, paf – paf. Podbiegliśmy do drzwi i ujrzeliśmy kucharza i jego żonę leżących twarzą w błocie, a obok tłoczyły się kurczaki, dziobiąc ziarno, które wysypało się z przewróconego wiadra. Amerykańska flaga, która wisiała nad bramą, teraz leżała na ziemi. Dziewczynki zaczęły płakać w przekonaniu, że kucharz i jego żona nie żyją. Ale po chwili zauważyliśmy, że kucharz lekko się poruszył, odwrócił głowę na bok, sprawdzając ostrożnie, kto stoi obok. Panna Grutoff przecisnęła się naprzód. Chyba wszyscy zastanawiali się, czy jako Amerykanka rozkaże Japończykom dać nam spokój. Tymczasem kazała wszystkim być cicho. Nikt się nie ruszał ani nie odzywał. Potem przyglądaliśmy się, zasłaniając sobie usta, by nie krzyczeć, jak japońscy żołnierze zestrzeliwali pozostałe setki flag, paf – paf, paf – - paf, strzelając na zmianę, docinając sobie nawzajem, kiedy któryś chybił. Gdy wszystkie flagi wisiały w strzępach, żołnierze zaczęli strzelać do kurczaków, które machały skrzydłami i ze skrzekiem padały na ziemię. Wreszcie wyszli, zabierając ze sobą martwe kurczaki. Kucharz i jego żona wstali. Pozostałe przy życiu kurczaki cicho gdakały, a dziewczynki wybuchnęły długo tłumionym szlochem.

Panna Grutoff kazała wrócić wszystkim do głównej sali. Tam poinformowała nas drżącym głosem o tym, czego przed kilkoma dniami dowiedziała się z krótkofalówki i radia: Japonia zaatakowała Stany Zjednoczone i Amerykanie wypowiedzieli Japonii wojnę.

– Skoro mamy po swojej stronie Amerykę, Chiny będą mogły szybciej wygrać wojnę – powiedziała i zaczęła klaskać, dając nam znak, żebyśmy poszły za jej przykładem.

Chcąc sprawić jej przyjemność, uśmiechaliśmy się, udając, że wierzymy w tę dobrą nowinę. Wieczorem, kiedy dziewczynki poszły do swoich pokojów, panna Grutoff powiedziała nauczycielom, kucharzowi i jego żonie, czego jeszcze dowiedziała się od przyjaciół z Pekińskiej Szkoły Medycznej.

– Zginęły kości Człowieka z Pekinu.

– Zniszczone? – zapytał Nauczyciel Pan.

62
{"b":"101394","o":1}