Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Bungalow z małymi oknami i żółtymi okiennicami przypominał domek dla lalek. Początkowa radość Ruth wkrótce ustąpiła jednak miejsca rozdrażnieniu. Nowy dom był tak mały, że w ogóle nie miała prywatności. Dzieliły z matką wspólną ciasną i ciemną sypialnię, gdzie dało się wstawić tylko dwa wąskie łóżka i komodę. W połączonych w jedno pomieszczenie salonie, jadalni i kuchni nie sposób się było nigdzie schować. Jedynym schronieniem dla Ruth stała się zatem łazienka i być może dlatego nękały ją tego roku liczne rozstroje żołądka. Matka zwykle przebywała w tym samym pokoju co ona, gotując, pracując nad swoimi kaligraficznymi napisami czy robiąc na drutach. Miała więc zajęte ręce, lecz wolny język, i przeszkadzała Ruth oglądać telewizję.

– Włosy za długie. Zasłaniają ci okulary jak kurtyna, nie widzisz. Wydaje ci się, że tak ładnie. Mówię ci, nieładnie! Wyłączy j telewizor, obetnę ci włosy… Słyszysz, wyłą – czyj telewizor…

Matka uważała, że Ruth ogląda telewizję, bo nie ma nic lepszego do roboty. Czasem uznawała, że to świetna okazja do rozmowy. Zdejmowała z lodówki tacę z piaskiem i stawiała na kuchennym stole. Ruth natychmiast czuła ucisk w gardle. Tylko nie to. Wiedziała jednak, że im bardziej będzie się opierać, tym bardziej matka będzie chciała się przekonać dlaczego.

– Droga Ciocia zła na mnie? – dopytywała się LuLing, gdy Ruth siedziała przez kilka minut, nie napisawszy nic na piasku.

– Nie, to nie to.

– Czujesz coś jeszcze ważnego?… Inny duch tu jest?

– Nie, to nie inny duch.

– Och. Już wiem… umrę niedługo… tak? Możesz mówić, ja nie boję się.

Matka nie przeszkadzała jej tylko wówczas, gdy Ruth odrabiała lekcje albo uczyła się do sprawdzianu. LuLing szanowała jej naukę. Kiedy jej przerywała, wystarczyło, że Ruth mówiła: “Cii, czytam". I prawie zawsze matka milkła. Ruth dużo czytała.

Kiedy była ładna pogoda, Ruth zabierała książkę na miniaturową werandę bungalowu i siadała z podwiniętymi nogami na sprężystym krześle ogrodowym w kształcie muszli. Lance i Dottie byli u siebie na podwórku i palili papierosy, wyrywali chwasty ze ścieżki albo przycinali pnącze, które okrywało ścianę domku niczym jasna kołdra. Ruth przyglądała się im ukradkiem, zerkając zza książki.

Durzyła się w Lansie. Uważała, że jest przystojny jak gwiazda filmowa. Miał ładnie przystrzyżone włosy, kwadratową szczękę i szczupłe, muskularne ciało sportowca. Był niezwykle spokojny i odnosił się do Ruth życzliwie, onieśmielając ją przez to jeszcze bardziej. Musiała udawać, że jest pochłonięta lekturą lub oglądaniem ślimaków na begoniach, aż wreszcie ją zauważał i mówił:

– Hej, szkrabie, oczy sobie popsujesz od tego czytania.

Jego ojciec był właścicielem kilku sklepów z alkoholem, a Lance pomagał w firmie rodzinnej. Często wyjeżdżał do pracy późnym rankiem i wracał wpół do czwartej albo o czwartej, później znów wyjeżdżał o dziewiątej i był z powrotem bardzo późno, kiedy Ruth przestała już nasłuchiwać warkotu samochodu.

Ruth zastanawiała się, jak to się stało, że za Lance'a wyszła Dottie. Musiała mieć dużo szczęścia, bo nie była zbyt ładna, choć nowa przyjaciółka Ruth ze szkoły, Wendy, uznała, że Dottie jest niezłą lalą. Jak mogła tak powiedzieć? Dottie była wysoka i koścista, przytulić się do niej to jak przytulić się do dużego widelca. Poza tym, co zauważyła matka, Dottie miała duże zęby. Matka zademonstrowała to Ruth, rozciągając palcami wargi, tak że było widać jej dziąsła.

– Duże zęby, za dużo pokazuje, jak małpa.

Później w łazience Ruth oglądała się w lustrze, podziwiając swoje małe ząbki.

Była jeszcze jedna przyczyna, dla której – zdaniem Ruth – Dottie nie zasługiwała na Lance'a: była despotyczna, mówiła za głośno i za szybko. Czasami jej głos wydawał się słaby i niewyraźny, jakby Dottie musiała odchrząknąć. A kiedy krzyczała, brzmiał jak zardzewiały metal. W ciepłe wieczory otwierali okna z tyłu domu i Ruth słyszała przytłumione głosy Lance'a i Dottie, które niosły się przez podwórko, docierając do bungalowu. Kilka razy, kiedy się kłócili, słyszała wyraźnie, co mówią.

– Cholera jasna, Lance! – krzyczała jednego wieczoru Dottie. – Zaraz wyrzucę ci kolację, jak w tej chwili nie przyjdziesz!

– Odczep się. Siedzę na kiblu! – odpowiedział.

Potem, ilekroć Ruth była w łazience, wyobrażała sobie, że Lance robi to samo – stara się unikać ludzi, którzy cały czas mu dokuczają.

Innego wieczoru, gdy Ruth z matką siedziały przy stole w kuchni, na którym stała taca z piaskiem, rozległ się schrypnięty krzyk Dottie:

– Wiem, co zrobiłeś! Nie zgrywaj świętoszka!

– Nie mów mi, co zrobiłem, bo nic, kurwa, nie wiesz! Po chwili dwa razy trzasnęły drzwi i ryknął silnik czerwonego pontiaca, który ruszył spod domu z piskiem opon.

Serce Ruth waliło jak szalone. Matka pokręciła głową z niesmakiem, a później mruknęła po chińsku:

– Co cudzoziemcy to wariaci.

Ruth poczuła równocześnie dreszcz emocji i wyrzuty sumienia. Dottie odezwała się do Lance'a tak samo, jak matka często mówiła do niej, oskarżając ją bez powodu. Lance cierpiał tak samo jak ona. Z jedną różnicą – mógł się odgryźć. Powiedział dokładnie to, co Ruth chciałaby powiedzieć matce: nie mów mi, co myślę, bo nie wiesz!

W październiku matka kazała jej zanieść Rogersom czek z czynszem. Drzwi otworzyła Dottie i Ruth zauważyła, że oboje z Lance'em rozpakowują bardzo duże pudło. W środku był nowiutki kolorowy telewizor, który, jak wyjaśniła Dottie, przynieśli właśnie dziś, żeby obejrzeć “Czarnoksiężnika z krainy Oz", którego o siódmej wieczorem miała pokazać telewizja. Ruth nigdy nie widziała kolorowego telewizora, jeśli nie liczyć wystawy w sklepie.

– Pamiętasz taki moment w filmie, kiedy wszystko ma się zmienić z czarno – białego w kolorowe? – zapytała Dottie. – W tym telewizorze naprawdę robi się kolorowe!

– Hej, szkrabie – odezwał się Lance. – Może wpadniesz wieczorem obejrzeć z nami film? Ruth spłonęła rumieńcem.

– Nie wiem…

– Powiedz mamie, żeby też przyszła – dodała Dottie.

– Nie wiem. Może. – Ruth popędziła do domu. Matka sądziła, że nie powinna iść.

– Grzeczność, naprawdę wcale nie zapraszają.

– Chcą, żebym przyszła. Zaprosili mnie dwa razy. – Ruth przemilczała fakt, że zaprosili także LuLing.

– W zeszłym roku na kartce z ocenami jeden dostateczny, nawet nie dobry. Powinny być bardzo dobry tylko. Dzisiaj lepiej ucz się więcej.

– Ale to było z wuefu! – jęknęła Ruth.

– I tak widziałaś już ten program Ozzie.

– To jest “Czarnoksiężnik z krainy Oz", a nie “Ozzie i Harriet". Słynny film!

– Słynny! Hnh! Nie wszyscy oglądają, to już nie słynny! Ozzie, Oz, Zorro, wszystko to samo.

– Droga Ciocia sądzi, że powinnam go zobaczyć.

– Co mówisz?

Ruth nie miała pojęcia, dlaczego to powiedziała. Słowa po prostu same wyleciały z jej ust.

– Wczoraj wieczorem, pamiętasz? – Gorączkowo szukała odpowiedzi. – Kazała mi napisać coś, co wyglądało jak litera Z i nie wiedziałyśmy, co to może znaczyć.

LuLing zmarszczyła brwi, przypominając sobie napis.

– Chyba chciała, żebym napisała 0 – Z. Jeżeli nie wierzysz, możemy ją zaraz zapytać. – Ruth wspięła się na taboret i zdjęła z lodówki tacę z piaskiem.

– Droga Ciociu – mówiła po chińsku LuLing. – Jesteś tam? Co chcesz nam powiedzieć?

Ruth usiadła, trzymając w pogotowiu pałeczkę. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Ale przede wszystkim dlatego, że się denerwowała, bo miała oszukać matkę. A jeśli rzeczywiście istniał duch zwany Drogą Ciocią? Ruth uważała, że pisanie na piasku jest tylko przykrym obowiązkiem, a ona musi po prostu odgadnąć, co matka chce usłyszeć, i jak najszybciej zakończyć seans. Jednak bywały chwile, gdy wierzyła, że jej ręką kieruje duch, dyktując jej, co ma napisać. Czasem pisała rzeczy, które później okazywały się prawdą, jak na przykład wskazówki dotyczące akcji, w które matka zaczęła inwestować, aby pomnożyć zaoszczędzone pieniądze. Matka prosiła Drogą Ciocię, żeby wybrała między akcjami dwóch firm, na przykład IBM i US Steel, a Ruth decydowała się na krótszą nazwę, którą łatwiej było zapisać. Bez względu na wybór, LuLing serdecznie dziękowała Drogiej Cioci. Raz matka zapytała, gdzie spoczywa ciało Drogiej Cioci, by mogła je odnaleźć i pogrzebać. Koniec napisała Ruth, na co matka zerwała się z miejsca, krzycząc:

26
{"b":"101394","o":1}