– Masz, idiotko… – mruknął usiłując unikać wzroku innych. – Nażryj się wreszcie do oporu.
– Nie tyle naraz – mruknął Hot Dog. – Bo ją przesra…
Toy było wstyd tak jak innym. Nie mogła patrzeć, jak dziewczyna je kolejną, wojskową konserwę z uczuciem takiej ulgi, jakby okazało się, że jej kochankiem jest sam Rudolf Valentino. Trzymała sobie puszkę między udami i podnosiła nożem tak wielkie porcje, jakie tylko mogła wsadzić do ust. Mobutu trzymała głowę między własnymi kolanami. Caddilac usiłował patrzeć gdzie indziej. Clash w ogóle zamknął oczy. Cisza przedłużała się nieznośnie. Szlag! Najpierw ta kretyńska strzelanina, kilka niepotrzebnych nikomu trupów, adrenalina, zdenerwowanie i… takie zmieszanie z błotem tej biednej, głodnej dupy.
– Dante nadchodzi – powiedziała Mobutu, patrząc na rejestrator radiowy. – Za pół godziny będą tutaj.
Toy zagryzła wargi. Trudno… Musi to zrobić. Wstała lekko i podeszła do Hot Doga.
– Widzisz? Co to za krzak? – odciągnęła go na bok, zdejmując jednocześnie swoje słuchawki i mikrofon. Nie był aż tak strasznie głupi, jak się mogło wydawać. Domyślił się. Zdjął swoje radio również.
– Już? – szepnął. – Mhm.
Ukradkiem zarepetował swojego kałacha. Potem odwrócił się błyskawicznie.
– Nie ruszać się!!! – ryknął. – Muszę widzieć wasze łapska, gnoje!!! – Ty… – Clash ledwie otworzył jedno oko. – Odbiło ci?
– Nie ruszać się! – Hot Dog runął do przodu i kopnął Clasha w głowę. – Łapska! Muszę widzieć wasze łapska!
Nie ruszali się. Ale też nie rozumieli i nie spełniali poleceń. Dopiero jak z tyłu podeszła Toy z zarepetowanym kałasznikowem, dotarło do nich, że to nie są dowcipy.
– Ty…
– Nie ruszać się! – Hot Dog odkopywał ich automaty poza zasięg rąk. – Dobra, kotki – powiedział po chwili. – Nogi szeroko, łapy szeroko, kłaść się na brzuchach! Nie wiem, co tam macie poukrywane w kieszeniach…
Clash, Caddilac, Maybe Not i Mobutu spełnili rozkaz. Shainee też chciała, ale Toy powstrzymała ją ruchem ręki.
– O co chodzi, świnie? – warknęła Maybe Not.
– Hot Dog. zwiąż ją- rozkazała Toy. – I za… za… "Za"? Co z nią zrobić?
Toy nie mogła wypowiedzieć tego słowa. Jezu… – Zaknebluj!
O mamo. Sama miała w ustach wojskowy czy policyjny knebel dzień w dzień przez dwa lata. Leżała z tym świństwem w ustach przez prawie osiemset dni. Pracowała w nocy, w dzień alfonsi kładli je do łóżek, kneblowali, skuwali ręce na plecach. Przez siedemnaście godzin dziennie trzeba było leżeć nieruchomo na brzuchu, w łóżku z trzema, czterema, nawet pięcioma koleżankami. Knebel. Na filmach pokazuje się to tak ładnie. Piękna aktorka ma w ustach szmatkę przewiązaną drugą szmatką. Wystarczy wypluć…
Usiłowała nie patrzeć, jak Hot Dog wkłada Maybe Not do ust niewielką kulkę, zakłada uprząż na głowę, a potem naciska wyzwalacz. Kulka w ustach dziewczyny eksplodowała, natychmiast powiększając się do rozmiarów dużej gruszki. Szczęki rozwarte na maksimum, zęby ślizgające się na plastiku, i ślina, która od razu zaczęła spływać po brodzie.
– Ukryj ją w krzakach, tak żeby nikt nie widział.
Hot Dog pociągnął związaną Maybe Not w kierunku zarośli.
– Mobutu – powiedziała Toy, mierząc do niej z automatu. – Rozbieraj się.
– Ty suko…
– Zrób to, kotek. To dla twojego dobra. – Jak cię dopadnę…
Hot Dog wrócił biegiem.
– Masz kłopoty ze słuchem? – wrzasnął. – Rozbieraj się suko!! f – Wy świnie…
Murzynka podniosła się powoli. Zrzuciła swój plecak, odpięła rzepy kamizelki przeciwodłamkowej. Rozsznurowała i zdjęła buty, skarpetki. Zdjęła spodnie, bluzę i podkoszulkę.
– No dalej! – ryknął Hot Dog. – Przynajmniej się nie spocisz przy kopaniu sobie grobu!
– Nie całkiem o to chodzi – usiłowała go uspokoić Toy.
– Wy świnie! – powtórzyła Mobutu. Zagryzając wargi, zdjęła stanik i majtki. Usiłowała zasłonić się dłońmi. – Chcecie mnie zastrzelić… – westchnęła ciężko. – Dlaczego na golasa?
Ale była piękna… OK. I o to chodziło. O to chodziło, mniej więcej. – Dobra, zbierz swoje ciuchy i rzuć Shainee.
– Co ja wam zrobiłam? – Mobutu spełniła rozkaz.
– Ty się zaraz dowiesz – warknął Hot Dog. – Zaraz się dowiesz.
– Nie, Hot Dog – usiłowała go wyprostować Toy. – Akurat jej możemy ufać.
– Co???
Mobutu też patrzyła rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. – OK. Kotku, rozkrok, klęknij i ręce za głowę.
Murzynka puściła taką wiązkę przekleństw, że Toy odruchowo się cofnęła. Wykonała jednak rozkaz.
– Ty świnio!!! Wszystko mi widać… Jak mnie nie zastrzelisz teraz, to cię potnę na paseczki!!!
– Dobra. Shainee, przebieraj się w jej ciuchy. Wiem, że jesteś za mała i utoniesz. Wypchaj wolne miejsca kocami, zwiń się w kłębek i udawaj kupkę nieszczęścia. – Toy odwróciła się do swojego współspiskowca. – Jaka rana wymaga owinięcia ofiary kocami?
– Rana w brzuch – mruknął Hot Dog. – Zawsze takiemu zimno się robi…
– OK. Shainee, będziesz udawać, że dostałaś w brzuch. Musisz się trochę trząść. Przykryję cię, żeby nie było widać, ale bądź gotowa. Musisz wykonać mój rozkaz potem.
– Tak jest, Matko Przełożona.
Rzeczywiście utonęła w ubraniu Mobutu. Ale nie o to chodziło, żeby sprawnie biegała. Toy nakryła ją kocem, nałożyła wielki hełm i przykryła siatką maskującą.
– Zaraz będzie reszta oddziału – mruknął Hot Dog. Gapił się bez przerwy na nagą, rozkraczoną na kolanach Murzynkę z rękami za głową. – Ale fajna… Dasz mi ją przelecieć przed egzekucją?
– I o to właśnie chodzi – powiedziała. – Żeby wszyscy gapili się na nią, a nie na tę kupę nieszczęścia – wskazała okutaną zakonnicę.
Dante z resztą oddziału, transportującą komputer Moonsunga, zjawił się kilkanaście minut potem.
– Czemu ta pinda jest goła? – wrzasnął na przywitanie. – Strzeliła ukradkiem do Maybe Not.
– Co????
– Maybe Not dostała w brzuch. Już opatrzona – wskazała na ukrytą pod kocami i siatką Shainee. – Ale kiepsko to wygląda…
– Nie strzelałam do nikogo! – wrzasnęła Mobutu. – Stul pysk, krowo – rozkazał Hot Dog.
– Ona naprawdę nie strzelała – krzyknął-Clash leżący na trawie.
– No… – Hot Dog okazał się człowiekiem na poziomie. -I właśnie za to, że łżesz, tutaj leżysz, gnojku!
– Spisek? – Dante patrzył ciągle na nagą Murzynkę. – Maybe Not? Wyjdzie z tego?
– Wątpię… Zarobiła ze dwadzieścia igiełek, prosto w brzuszek. Cud, że jeszcze dyszy napakowana morfiną.
Dante skinął głową. Nawet nie spojrzał na postać okutaną kocami. Tak jak reszta oddziału gapił się na gołą, prześliczną Mobutu. I o to chodziło. O to chodziło, mniej więcej…
– Ona kłamie – wrzasnęła Murzynka. – Do nikogo nie strzelałam. – Hot Dog? – spytał Dante.
– Strzelała! A ci ją kryli… – wskazał na leżące postacie. Dante podszedł do Murzynki.
– Myślałem, że się przyjaźnisz z Maybe Not – szepnął. – Aż tak forsa Moonsunga zamieszała ci w duszy?
– Nie strzelałam!!! Maybe Not żyje! Leży tam w krzakach zakneblowana. Idź i sprawdź, Dante, proszę! Zrób te trzydzieści kroków i sprawdź, błagam!
Toy pokiwała głową.
– Idź, idź – usłużnie wskazała kierunek. – Tam właśnie leży Maybe Not… Aaaa… A ta tutaj – wskazała na okrytą kocami Shainee – to kto? Jeśli można spytać, oczywiście…
– To zakonnica, porucznik ichniej armii, w siódmym miesiącu ciąży!!! Toy zapaliła papierosa.
– Od jak dawna bierzesz narkotyki, Mobutu? – powiedziała.
Dante ryknął śmiechem. Toy zbliżała się do niego powoli. Żadnych gwałtownych ruchów. Przeciągnąć tę idiotyczną rozmowę. I podejść jeszcze bliżej. Żeby się nie zorientował.
– Ona mówi prawdę – jęknął Clash.
– No dobra- Dante ewidentnie im nie wierzył. Był jednak fachowcem. – Sprawdzimy…
Niestety. Toy była już obok niego. Prawą ręką wyszarpnęła Colta Springfielda i przyłożyła mu do głowy. Lewą wyjęła swojego Rugera i oparła lufę o własną skroń.
– Wszyscy stać! – zakomenderowała.
– Wszyscy stać – powtórzył za nią jak echo Dante. Najwyraźniej nie zamierzał tracić życia w tym piekielnym walcu. – O co ci chodzi, krówsko? – dodał ciszej.