Reynolds i Connie zatrzymali się po drodze tylko raz, by zatankować paliwo i coś zjeść, i około pierwszej w nocy dotarli do Duck w Karolinie Północnej. Wkrótce byli już w Pine Island. Ulice ciemne, sklepy pozamykane, ale na szczęście udało im się znaleźć całodobową stację benzynową. Brooke zamówiła dwie kawy i jakieś ciastka, a Connie dowiedział się od sprzedawcy, gdzie znajduje się pas startowy. Usiedli na parkingu stacji, jedli i obmyślali dalsze działania.
– Sprawdziłem w Waszyngtonie – powiedział Connie, mieszając kawę. – Interesująca zmiana sytuacji: Buchanan zniknął.
Brooke przełknęła kęs ciastka i spojrzała na Conniego.
– Jak to się, do diabła, mogło stać?
– Nikt nie wie i dlatego wielu ludzi się tym martwi.
– No, o to przynajmniej nie mogą nas obwiniać.
– Nie bądź tego taka pewna. Obwinianie jest wyrafinowaną sztuką w rejonie Waszyngtonu, a Biuro nie jest tu wyjątkiem.
Brooke uderzyła nagła myśl.
– Connie, nie wydaje ci się, że Buchanan może próbować się spotkać z Lockhart? Może dlatego zniknął?
– Jeśli uda nam się złapać ich oboje, to możesz nawet zostać dyrektorem.
– Wystarczy, żeby cofnęli zawieszenie. – Agentka uśmiechnęła się. – Ale Buchanan może właśnie się tu zbliżać. O której go zgubili?
– Wczesnym wieczorem.
– W takim razie może nawet już tu być. A jeśli leciał samolotem, to może być tu od dawna.
– Dlaczego Buchanan i Lockhart mieliby robić cokolwiek wspólnie? – w zamyśleniu zapytał Connie, popijając kawę.
– Nie zapominaj o Adamsie: jeśli mamy rację, że to Buchanan go wynajął, to może Adams do niego zadzwonił i w ten sposób się porozumieli.
– Jeśli Adams jest w tym wszystkim niewinny. Z całą pewnością nie zadzwoniłby do Buchanana, gdyby miał on cokolwiek wspólnego z usiłowaniem zabicia Lockhart. Wydaje mi się, że jest on raczej obrońcą Lockhart.
– Chyba masz rację, ale może Adams dowiedział się czegoś, na podstawie czego nabrał przekonania, że to nie Buchanan najął mordercę. Jeśli tak jest, to mógłby chcieć połączyć się z Buchananem, by wspólnie się dowiedzieć, o co w tej cholernej sprawie chodzi i kto właściwie stara się zabić Lockhart.
– Ktoś inny w tej całej sprawie? Może któryś z rządów, dla których Buchanan pracował? Jeśli wszystko się wyda, to może się okazać, że to właśnie oni zostają na lodzie. Jest wielu takich, którzy chcą kogoś zabić.
– Zastanawiam się… – zaczęła Reynolds, a Connie spojrzał na nią z uwagą. – Jest coś w tej sprawie, co jakoś się cały czas nie zgadza. Pojawił się ktoś podszywający się pod agentów FBI, ktoś, kto zdaje się znać nasz każdy ruch.
– Ken Newman?
– Może. Ale i to nie ma sensu. Forsa napływała do Kena od długiego czasu: czy to znaczy, że był czyjąś wtyczką od tak dawna? Czy też jest jeszcze ktoś inny?
– Nie zapominaj też o tym, że ktoś chce ciebie wrobić. Przesuwanie pieniędzy na kontach wymaga pewnej wiedzy.
– Właśnie. Jakoś jednak nie widzę w tej roli przedstawicieli obcych rządów, wobec czego dalej nic z tego nie wynika.
– Brooke, szpiegostwo gospodarcze trwa nieustannie. Do cholery, przecież robią to nawet nasi najwierniejsi sojusznicy, nawet oni kradną nasze technologie, bo nie są dość mądrzy, żeby mogli zrobić to sami. A nasze granice są tak otwarte, że nie trzeba wiele sprytu, żeby się przez nie przedostać. Przecież wiesz.
– Chyba masz rację. – Reynolds westchnęła głęboko i spojrzała w ciemność, za krąg świateł stacji benzynowej. – Zamiast próbować zgadnąć, kto się za tym kryje, lepiej znajdźmy Lockhart i resztę, to się tego od nich dowiemy.
– O, na taki plan chętnie się zgodzę. Wsiedli do samochodu i ruszyli:
Reynolds i Connie znaleźli pas startowy i objechali ciemne ulice, szukając Hondy Gold Wing. Niemal wszystkie domy na plaży sprawiały wrażenie opuszczonych, przez co poszukiwania były jednocześnie łatwiejsze, bo ograniczało to liczbę miejsc, i trudniejsze, bo bardziej było ich widać.
Connie w końcu zauważył motocykl przed jednym z domów. Reynolds wyszła z samochodu i podeszła tak blisko, że udało jej się dostrzec tablicę rejestracyjną. Numery zgadzały się z otrzymanymi od sprzedawcy w sklepie brata Lee Adamsa. Agenci podjechali do przeciwnego końca ulicy, zgasili światła i omówili nową sytuację.
– Może wystarczy, że ja podejdę od przodu, a ty od tyłu. – Brooke przyglądała się ciemnemu domowi. Na całym ciele czuła swędzenie na myśl o tym, że jest najwyżej piętnaście metrów od dwojga albo i trojga głównych postaci całego śledztwa.
– To mi się nie podoba. – Connie potrząsnął głową. – Honda oznacza, że jest tam i Adams.
– Mamy jego broń.
– Pierwszą rzeczą, jaką robi taki facet, jest zdobycie innej. Nawet zakładając, że uda nam się go zaskoczyć, i tak on lepiej zna teren i może dostać któreś z nas. A ty przecież nie masz broni, więc się nie rozdzielamy.
– To ty powiedziałeś, że Adams chyba nie jest zły.
– Co innego coś powiedzieć, a co innego być absolutnie pewnym. Nie chcę ryzykować czyjegoś życia dla tak subtelnej różnicy. Poza tym, jeśli wpada się w środku nocy do kogokolwiek, to zawsze mogą się zdarzyć pomyłki. Mam zamiar odstawić cię dzieciom w jednym kawałku i nie mam nic przeciwko temu, bym i ja tak wrócił.
– To jak to rozegramy? Poczekamy na świt i wezwiemy posiłki?
– Zawiadomienie lokalnej policji prawdopodobnie oznaczałoby, że po godzinie będziemy tu mieli każdą lokalną stację radiową i telewizyjną. Nie zarobilibyśmy w ten sposób na pochwałę od naszej góry.
– To może poczekamy, aż wyjadą hondą, i wtedy ich chwycimy.
– Jeśli nic się nie zmieni, to wolałbym obserwować, co się dzieje. Jeśli wyjdą, wchodzimy. Jeśli będziemy mieli sporo szczęścia, to Lockhart pojawi się bez Adamsa i wtedy ją bierzemy. Wydaje mi się, że następnie łatwo przynęcilibyśmy Adamsa.
– A jeżeli nie wyjdą, razem ani osobno?
– To wtedy się zastanowimy.
– Connie, nie chcę ich znowu zgubić.
– Nie mogą po prostu uciec plażą czy odpłynąć do Anglii. Adamsa sporo trudu kosztowało zdobycie tej hondy, więc jej nie zostawi, bo po prostu nie ma czym jej zastąpić. Gdzie on, tam i honda. A ta honda nie ruszy się, żebyśmy tego nie zauważyli.
Rozsiedli się wygodniej i czekali.