Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Connie spojrzał nad furgonetką:

– Masz rację, o tym nikt nie mógł wiedzieć. Nawet Ken o tym nie wiedział.

– Starałam się zadzwonić do Kena jakieś dwadzieścia minut przed naszym przyjazdem – dodała Reynolds – bo nie chciałam się tak znienacka pojawić. Gdyby usłyszał, że jakiś samochód podjeżdża bez uprzedzenia do naszego bezpiecznego domku, mógłby się zdziwić i najpierw strzelać, a potem pytać. Musiał być martwy, kiedy starałam się z nim połączyć.

Massey podszedł do niej.

– Agent Reynolds, wiem, że prowadzicie tę sprawę od samego początku. Wiem, że użycie tego bezpiecznego domu i systemu kamer telewizyjnych do inwigilacji panny Lockhart było zaaprobowane przez odpowiednie czynniki. Rozumiem wasze kłopoty w prowadzeniu tej sprawy i w zdobywaniu zaufania świadka. – Przerwał na chwilę, jakby starannie dobierał słowa. Śmierć Newmana przygnębiła wszystkich, choć agenci często byli narażeni na stres. A jednak była to czyjaś wina i każdy o tym wiedział. Massey mówił dalej: – Wasze metody były jednak dalekie od regulaminowych i prawda jest taka, że jeden agent nie żyje.

– Musieliśmy to robić bardzo cicho – odparła natychmiast Reynolds. – Nie mogliśmy ot tak, po prostu, otoczyć Lockhart agentami, bo Buchanan uciekłby, zanim mielibyśmy dość dowodów, by go oskarżyć. – Odetchnęła głęboko. – Proszę pana, pytał pan o moje wnioski. Nie sądzę, by to Lockhart zabiła Kena. Myślę, że kryje się za tym Buchanan. Musimy ją znaleźć, ale musimy to zrobić po cichu. Jeśli rozpoczniemy poszukiwania wszelkimi środkami, to prawdopodobnie Ken Newman zginął na próżno. A jeśli Lockhart żyje, to nie pożyje długo, jeśli nadamy sprawie rozgłos.

Reynolds spojrzała na furgonetkę w momencie, gdy drzwi zamykały się za ciałem Newmana. Gdyby to ona towarzyszyła Faith Lockhart, całkiem możliwe, że to jej ciało byłoby na tym miejscu. Śmierć towarzyszyła każdemu agentowi FBI, ale ta świadomość zazwyczaj była nikła. Gdyby to ją zabili, czy pamięć o Brooklyn Dodgers Reynolds szybko zatarłaby się w pamięci jej dzieci? Była pewna, że sześcioletnia córka zawsze pamiętałaby „Mamusię”, ale miała wątpliwości co do trzyletniego Davida. Gdyby ją zabili, to może za kilka, kilkanaście lat David wspominałby ją jedynie jako tę, która go urodziła. Sama myśl o tym działała paraliżująco.

Pewnego dnia zdecydowała się na taki zabawny krok i dała sobie powróżyć z ręki. Wróżka ciepło się z nią przywitała, dała jej filiżankę ziołowej herbaty i gawędziła z nią, zadając pytania, które miały brzmieć zwyczajnie. Reynolds wiedziała, że pytania miały dostarczyć ogólnych wiadomości, do których wróżka mogłaby dodać jakieś bełkotliwe bzdury, które jakoby zobaczyła w przeszłości i przyszłości klientki.

Po zbadaniu dłoni wróżka powiedziała, że Reynolds ma krótką linię życia. Właściwie bardzo krótką. Najkrótszą, jaką kiedykolwiek widziała. Kobieta powiedziała to, patrząc na bliznę na dłoni, która – jak Brooke pamiętała – była pamiątką po upadku na rozbitą butelkę coca-coli, gdy miała osiem lat.

Wróżka podniosła filiżankę, wyraźnie czekając, aż Reynolds poprosi o więcej informacji, zapewne za odpowiednio wyższą cenę. Reynolds jednak powiedziała, że jest silna jak koń i od lat nie miał nawet zwykłej grypy. Ale, wyjaśniła wróżka, śmierć wcale nie musi nastąpić z przyczyn naturalnych. Podniosła wymalowane brwi, by podkreślić to oczywiste stwierdzenie. Reynolds zapłaciła jej pięć dolarów i wyszła. Teraz zaczęła się zastanawiać.

– Jeśli to Buchanan się za tym kryje – odezwał się Connie, rysując butem po piasku – to pewno i tak już dawno uciekł.

– Nie wydaje mi się – zaoponowała Reynolds. – Jeśli teraz ucieknie, to tak, jakby się przyznał do winy. Nie, będzie grał na spokój.

– Nie podoba mi się to – skwitował Massey. – Moim zdaniem, ogłośmy list gończy za Lockhart i znajdźmy ją, oczywiście pod warunkiem że nadal żyje.

– Proszę pana – Reynolds mówiła niskim, wyzywającym głosem – nie możemy określić jej jako podejrzanej w sprawie o zabójstwo, gdy mamy podstawy, by wierzyć, że nie tylko nie brała w nim udziału, ale wręcz sama może być ofiarą. Na Biuro napadnie cała zgraja obrońców praw obywatelskich. Przecież pan to wie.

– Więc może być świadkiem. Do cholery, na to na pewno się nadaje.

– List gończy nie jest rozwiązaniem. – Reynolds patrzyła prosto w oczy Masseya. – Byłoby z tego więcej szkody niż pożytku, i to dla wszystkich.

– Nie ma żadnego powodu, żeby Buchanan jej nie zabił.

– Lockhart to bystra kobieta – zauważyła Reynolds. – Spędziłam z nią sporo czasu i zaczęłam ją poznawać. To typ, który wiele przetrwa. Jeśli uda się jej kilka dni przeczekać, to mamy szansę. Buchanan chyba nie może wiedzieć, co nam powiedziała. Ale jeśli roześlemy listy gończe i określimy ją jako istotnego świadka, to tak, jakbyśmy podpisali na nią wyrok śmierci.

Przez chwilę wszyscy byli cicho. W końcu odezwał się Massey.

– W porządku, przyjmuję wasze argumenty. Naprawdę myślicie, że uda się ją znaleźć bez listu gończego?

– Tak. – Cóż innego mogła powiedzieć?

– Mówi wam to instynkt czy rozum?

– I to, i to.

Massey przez chwilę uważnie się jej przyglądał.

– Od teraz, agent Reynolds, skupiacie się wyłącznie na znalezieniu Lockhart. Ludzie z Jednostki do spraw Brutalnych Przestępstw zajmą się sprawą zabójstwa Newmana.

– Kazałabym im przeczesać ogródek w poszukiwaniu pocisku, który zabił Kena. Później przeszukałabym las – zasugerowała Reynolds.

– Dlaczego tam? Buty były przy domu. Spojrzała na linię drzew.

– Gdybym miała tu na kogoś napaść, to to – wskazała na drzewa – byłby mój pierwszy wybór taktyczny. Znakomite ukrycie, doskonała linia strzału i skryta droga ucieczki: czekający samochód, porzucona broń i szybka podróż na lotnisko Dulles. W ciągu godziny strzelec jest w innej strefie czasowej. Strzał, który zabił Kena, trafił go w kark, a Ken twarzą skierowany jest w stronę przeciwną do lasu. Nie mógł widzieć napastnika, inaczej nie odwróciłby się plecami. – Spojrzała na gęste zarośla. – Wszystko wskazuje w tamtą stronę.

Podjechał kolejny samochód, a w nim sam dyrektor FBI. Massey i jego doradcy pospieszyli w jego kierunku, zostawiając Reynolds i Conniego samych.

– Jaki jest twój plan działania? – zapytał Connie

– Może spróbuję dopasować te buty do mojego Kopciuszka – odparła, przyglądając się, jak Massey rozmawia z dyrektorem.

Dyrektor, były agent, z pewnością potraktuje tę katastrofę bardzo osobiście. Każdy szczegół z nią związany będzie poddany drobiazgowej analizie.

– Działamy jak zwykle, ale w gruncie rzeczy mamy tylko to. – Puknęła palcem w taśmę. – Ktokolwiek będzie na tej taśmie, uderzymy z całej siły, jakby to była nasza jedyna szansa.

– Jeśli to się obróci w złą stronę, Brooke, to faktycznie możemy nie mieć innych szans – powiedział Connie.

16
{"b":"97738","o":1}