Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Przez następne dwa lata sądziłam, że moja sytuacja nigdy się już nie zmieni. Co miesiąc chodziłam na stację kolejową i dowiadywałam się, że ceny biletów znów poszły w górę. Co miesiąc dostawałam list od GaoLing. Pisała mi o swoim nowym życiu w San Francisco, o tym, jak trudno być ciężarem dla obcych ludzi. Kościół, który się nią opiekował, znalazł jej pokój u starej babci, pani Wu, mówiącej po mandaryńsku. “Jest bardzo bogata, ale skąpa – pisała GaoLing. – Zostawia sobie na potem wszystko, co wydaje się jej za dobre, żeby od razu zjeść – owoce, czekoladki, orzechy nerkowca. Kładzie te smakołyki na lodówce, a kiedy zgniją i nie da się już ich jeść, wkłada je sobie do ust i mówi: «Czemu wszyscy twierdzą, że to takie dobre? Co w tym dobrego?»". W ten sposób GaoLing dawała mi do zrozumienia, jak ciężkie ma życie.

Lecz pewnego miesiąca dostałam od GaoLing list, który nie zaczynał się od wylewania żalów.

“Dobre wieści – pisała. – Poznałam dwóch kawalerów i myślę, że powinnam wyjść za jednego z nich. Obaj są obywatelami amerykańskimi, urodzonymi w tym kraju. Według mojego paszportu z nową datą urodzenia, jeden jest starszy ode mnie o rok, a drugi o trzy lata. Wiesz, co to znaczy. Starszy uczy się, żeby zostać lekarzem, młodszy ma być dentystą. Starszy jest poważniejszy, bardzo inteligentny. Młodszy – przystojniejszy i ciągle żartuje. Bardzo trudno mi zdecydować, o którego względy mam zacząć się starać. Jak sądzisz?".

Tuż przed przeczytaniem listu skończyłam myć panią Inę drugi raz w ciągu godziny. Miałam ochotę wyciągnąć ręce przez ocean, mocno potrząsnąć GaoLing i krzyknąć: “Wyjdź za tego, który pierwszy będzie cię chciał. Jak możesz mnie pytać, na którego się zdecydować, kiedy ja się zastanawiam, jak mam przeżyć z dnia na dzień?".

Nie odpisałam GaoLing od razu. Po południu musiałam iść na ptasi targ. Panna Patsy powiedziała, że trzeba kupić Kuku nową klatkę. Zeszłam więc ze wzgórza i przeprawiłam się promem przez port na stronę półwyspu Koulun. Z każdym dniem panował tu coraz uciążliwszy tłok, z Chin bowiem przyjeżdżało coraz więcej ludzi.

“Wojna domowa jest z każdym dniem okrutniejsza – pisała do mnie Siostra Yu. – Toczą się krwawe bitwy, takie jak podczas wojny z Japonią. Jeżeli nawet masz dość pieniędzy na powrót do Pekinu, lepiej tu nie przyjeżdżaj. Nacjonaliści powiedzą, że jesteś komunistką, bo Kai Jinga nazywają teraz ich bohaterem, a komuniści powiedzą, że jesteś nacjonalistką, bo mieszkałaś w amerykańskim sierocińcu. Nie wiadomo, co gorsze, poza tym w każdym mieście po drodze jest inaczej".

Kiedy to czytałam, przestałam się zamartwiać, jak wrócić do Pekinu. Zaczęłam się niepokoić o Siostrę Yu i Nauczyciela Pana oraz jego nową żonę. Ich też każda ze stron mogła zaliczyć do wrogów. Idąc w stronę ptasiego targu, myślałam tylko o tym. I nagle poczułam na szyi tchnienie lodowatego wiatru, choć był ciepły dzień. Jak gdyby zjawił się za mną duch, pomyślałam. Szłam dalej, skręciwszy za róg, potem następny, ale wrażenie, że ktoś za mną idzie, stawało się coraz wyraźniejsze. Zatrzymałam się raptownie i odwróciłam. Jakiś mężczyzna powiedział:

– A więc to naprawdę ty.

Przede mną stał Fu Nań, mąż GaoLing, ale teraz brakowało mu nie tylko dwóch małych palców u rąk, ale całej lewej dłoni. Jego cera miała niezdrową barwę, oczy były żółto – czerwone.

– Gdzie moja żona? – zapytał.

Obracałam to pytanie w głowie. Jaka odpowiedź będzie bezpieczniejsza?

– Wyjechała – odrzekłam w końcu, ciesząc się, że mogę powiedzieć te słowa: – Wyjechała do Ameryki.

– Do Ameryki? – Z początku wydawał się zdumiony, lecz po chwili uśmiechnął się. – Wiedziałem. Chciałem tylko sprawdzić, czy powiesz mi prawdę.

– Nie mam nic do ukrycia.

– A więc nie ukrywasz, że też starasz się wyjechać do Ameryki?

– Kto tak mówi?

– Cała rodzina Liu. Jak wygłodniałe psy czekają na okazję, żeby pojechać do córki. Dlaczego ty miałabyś jechać pierwsza, skoro nie jesteś nawet jej prawdziwą siostrą? Zaproszeni mogą być tylko prawdziwi krewni, nie bękarty. – Uśmiechnął się niby przepraszająco. – Oczywiście, na pierwszym miejscu są mężowie.

Chciałam odejść, ale złapał mnie.

– Jeżeli ty mi pomożesz, ja pomogę tobie – powiedział. – Daj mi jej adres, tyle mi wystarczy. Jeżeli nie będzie chciała, żebym przyjechał, trudno, ty będziesz druga w kolejności. Nic nie powiem rodzinie Liu.

– Już teraz wiem, że nie chce, żebyś przyjeżdżał. Wyjechała do Ameryki, żeby uciec od ciebie.

– Daj mi jej adres, bo inaczej pójdę do władz i po. wiem, że wcale nie jesteście prawdziwymi siostrami. Stracisz szansę wyjazdu, tak jak ja.

Patrzyłam na tego strasznego człowieka. O czym on mówił? Co naprawdę zrobi? Uciekłam, klucząc w tłumie dopóki nie byłam pewna, że go zgubiłam. Na ptasim targu rozglądałam się ukradkiem. Targowałam się bardzo krótko i zakupiwszy klatkę, szybko wróciłam na wyspę, ściskając mocno dokumenty, w których było napisane, gdzie mieszkam. Co zrobi Fu Nań? Naprawdę chce powiedzieć władzom? Ile ma sprytu? Komu właściwie chce powiedzieć?

Tego wieczoru napisałam list do GaoLing, informując ją o groźbach Fu Nana. “Tylko ty wiesz, jaki jest przebiegły – pisałam. – Mógłby też powiedzieć władzom, że jesteś zamężna i będziesz miała kłopoty, zwłaszcza jeśli poślubisz Amerykanina".

Następnego dnia wyszłam z domu, aby wysłać list. Gdy tylko znalazłam się na ulicy, znów poczułam nagły chłód. Wcisnęłam list pod bluzkę. Fu Nań czekał na mnie za rogiem.

– Daj mi trochę pieniędzy – powiedział. – Chyba możesz to zrobić dla własnego szwagra? A może wcale nie jesteś siostrą mojej żony?

Przez kilka następnych tygodni pojawiał się, ilekroć wychodziłam z domu. Nie mogłam wezwać policji. Co mogłabym powiedzieć? “Mój szwagier, który naprawdę nie jest moim szwagrem, prześladuje mnie, żądając pieniędzy i adresu mojej siostry, która nie jest moją prawdziwą siostrą"? A pewnego dnia, gdy wychodziłam na targ, nie było go. Cały czas, gdy przebywałam poza domem, spodziewałam się go zobaczyć i byłam przygotowana na nieprzyjemności. Nic. Po powrocie do domu zachodziłam w głowę, co się stało, czując dziwną ulgę. Miałam cichą nadzieję, że może umarł. Przez cały tydzień nie dawał znaku życia. Nie czułam więcej chłodnych podmuchów. Czyżby odmieniło się moje szczęście? Gdy otworzyłam list od GaoLing, przekonałam się, że to prawda.

Złość mnie ogarnęła na wiadomość, że Fu Nań cię niepokoił – pisała. – Ten żółwi pomiot nie cofnie się przed niczym, żeby zaspokoić swoje potrzeby. Jedyny sposób, żeby się go pozbyć na kilka dni, to dać mu pieniądze na opium. Ale niedługo już nie będziesz się tym przejmować. Mam dobre wieści! Znalazłam inny sposób, żebyś tu przyjechała. Pamiętasz braci, o których pisałam – jeden ma zostać dentystą, a drugi lekarzem? Nazywają się Young, a ich ojciec powiedział, że możesz przyjechać, jeżeli ktoś taki jak on zaprosi Cię jako sławną artystkę zagraniczną. To tak jak turysta ze specjalnymi przywilejami. Bardzo uprzejmie z ich strony, że to robią, bo przecież nie należę jeszcze do rodziny. Oczywiście, nie mogę ich prosić, żeby zapłacili za podróż, ale wypełnili już wniosek i złożyli odpowiednie dokumenty. Teraz muszę więcej zarobić, żebyśmy mogli kupić bilet na statek. Tymczasem musisz się przygotować, żeby w każdej chwili móc wyjechać. Musisz zdobyć rozkład rejsów, zbadać się u lekarza, czy nie masz pasożytów…".

Czytając długą listę rzeczy do zrobienia, nie mogłam się nadziwić, jaka jest mądra. Tyle wiedziała, że poczułam się jak dziecko prowadzone przez zatroskaną matkę. Tak się cieszyłam, że nie powstrzymywałam łez, płynąc promem do domu. Ponieważ byłam na promie, nie przestraszyłam się chłodnego wietrzyku. Nawet mnie orzeźwił. Po chwili jednak uniosłam wzrok.

Zobaczyłam Fu Nana. Brakowało mu jednego oka.

Z przerażenia o mało nie wyskoczyłam za burtę. Czułam się, jak gdybym zobaczyła, co się stanie ze mną.

– Daj pieniądze – powiedział.

Wieczorem ustawiłam zdjęcie Drogiej Cioci na niskim stoliku i zapaliłam kadzidełko. Błagałam o wybaczenie ją i jej ojca. Mówiłam, że za prezent, jaki od niej dostałam, kupię sobie wolność, i mam nadzieję, że nie będzie o to zła.

Następnego dnia sprzedałam kość wróżebną w drugim sklepie, który odwiedziłam wiele miesięcy temu. Razem z oszczędnościami, jakie zgromadziłam, pracując jako pokojówka, miałam dość pieniędzy na bilet na statek w najtańszej klasie. Wzięłam rozkład rejsów i wysłałam do GaoLing telegram. Co kilka dni dawałam Fu Nanowi dość pieniędzy, żeby pogrążył się w swoich marzeniach. Wreszcie przyznano mi wizę. Zostałam sławną artystką zagraniczną.

Płynęłam do Ameryki, ziemi bez klątw i duchów. Zanim przybiłam do brzegu, odmłodniałam o pięć lat. A jednak czułam się taka stara.

Ruth wyczuwała, że pan Tang pokochał LuLing, choć nigdy jej nie spotkał. Mówił, jak gdyby znał ją lepiej niż ktokolwiek inny, nawet jej własna córka. Miał osiemdziesiąt lat i przeżył drugą wojnę światową, wojnę domową w Chinach, rewolucję kulturalną i operację wszczepienia trzech bypassów tętnicy wieńcowej. W Chinach był słynnym pisarzem, ale tu jego dzieł nie przetłumaczono, więc były nieznane. Nazwisko pana Tanga Ruth dostała od kolegi Arta, lingwisty.

– To kobieta silnego charakteru, bardzo uczciwa – powiedział, rozmawiając przez telefon z Ruth krótko po rozpoczęciu tłumaczenia zapisków matki, które Ruth mu przesłała. – Mogłaby mi pani dać jej zdjęcie z młodości? Kiedy ją zobaczę, łatwiej mi będzie przełożyć jej słowa na angielski tak, jak wyraziła je po chińsku.

Ruth uważała, że to dziwna prośba, lecz spełniła ją, wysyłając mu powiększone odbitki zdjęcia LuLing i GaoLing z Matką i fotografii, którą zrobiono matce zaraz po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Później pan Tang poprosił Ruth o zdjęcie Drogiej Cioci.

– Niezwykła postać – zauważył. – Samouk, szczera, prawdziwa buntowniczka jak na tamte czasy.

Ruth miała nieprzepartą ochotę spytać go, czy Droga Ciocia rzeczywiście jest prawdziwą matką jej matki. Wstrzymała się jednak, pragnąc przeczytać cały przekład od początku do końca, nie po kawałku. Pan Tang powiedział, że skończy pracę za dwa miesiące.

59
{"b":"94968","o":1}