Литмир - Электронная Библиотека

– Na razie.

Jack wstał i skierował się do drzwi. Zanim doszedł, odezwał się jeszcze sierżant Wilson.

– Mam nadzieję, że zdaje pan sobie sprawę, jak niebezpieczne bywają układy z gangami. Uważają, że niewiele mają do stracenia, więc konsekwentnie nie czują respektu dla życia ani swojego, ani cudzego.

– Będę o tym pamiętał.

Jack pospiesznie opuścił budynek. Gdy wyszedł w noc, poczuł olbrzymią ulgę, jakby odroczono mu wykonanie wyroku.

Czekając na taksówkę, rozmyślał, co powinien zrobić. Bał się wracać do domu. W tej chwili nie chciał spotkać ani Black Kings, ani Warrena. Pomyślał o wizycie u Teresy, obawiał się jednak, że narazi ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo.

Wybrał jakiś tani hotel. W ten sposób i on, i jego przyjaciele będą bezpieczni.

77
{"b":"94324","o":1}