Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Cieplej?

– Nie.

– No to wracam. – Podniósł się na łokciu, ale wiedziałam, że żartuje.

– Leżysz na samym brzegu. Spadniesz.

Przysunął się. Nasze ciała się dotknęły.

– A teraz?

– Yhm…

Leżeliśmy przez chwilę, słuchając odgłosów dochodzących zza okna. I wtedy nagle Leszek zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Przekręcił się na bok, przysunął zupełnie blisko, przełożył przeze mnie rękę i wtulił głowę w moje ramię. Poczułam na szyi ciepły oddech.

Leżałam w milczeniu wpatrując się w sufit. Kątem oka widziałam zarys jego nosa, czułam ciężar ręki na moim brzuchu. Jego włosy miękko dotykały mojego policzka. Leszek był gorący jak grzejnik, czułam, jak ciepło rozlewa się po moim ciele, aż po lodowate stopy.

– Leszek – wyszeptałam.

Odpowiedział mi regularny oddech.

Przymknęłam powieki. Uczucie błogości wypełniło całą moją świadomość. Było tak dobrze i bezpiecznie.

Weszłam do kawiarni i rozejrzałam się. Nad salą, jak miarowe buczenie trzmiela, unosił się gwar przytłumionych rozmów. W powietrzu czuć było zapach parzonej kawy. Nagle usłyszałam okrzyk Miśki i dostrzegłam jej rękę w półmroku i mgiełce papierosowego dymu. W rogu pomieszczenia przy dwóch złączonych stolikach siedziała spora grupa osób. Kilka par oczu utkwiło we mnie spojrzenie. Miśka siedziała Edkowi na kolanach i kiwała nogami, obok niej siedziała Sylwia objęta wpół przez czarnowłosego Jerzyka. Dopiero teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Miał długi nos i wąskie, nieprzyjemne w wyrazie usta. Po jego lewej stronie siedział Maciek. Mężczyźni zerknęli na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęli się z przekąsem. Było tam jeszcze kilka osób, których nie znałam. Dwa miejsca były puste. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Leszka. Nie było go.

– Nie przyjdzie – powiedział Maciek gasząc papierosa. Jerzyk poklepał go po ramieniu.

– Kto?

– A za kim się tak rozglądasz?

– Nie twoja sprawa.

– Ewa, bądź miła – ofuknęła mnie Sylwia i odsunęła się od stolika. Zobaczyłam okrągły brzuszek.

– Sylwia, jesteś w ciąży?

Jerzyk napuszył się jak paw.

– Sylwia nie kręci nosem jak niektóre – powiedział i zaniósł się śmiechem. Maciek mu zawtórował. Po chwili skrzywił się:

– A wiecie, że Ewa zamieszkała z jakimś wymoczkiem?

Spojrzałam na Miśkę. Czułam, że zaraz przemówi mu do rozumu.

Miśka objęła Edka za szyję i przytuliła twarz do jego szorstkiego policzka.

– Nie martw się, Maciuś, przejdzie jej. Nalejcie Ewie piwa – zarządziła.

Spojrzałam na nią z wyrzutem. Jak mogła to powiedzieć? Rozejrzałam się po obecnych. Byli jacyś dziwni, brzydcy i obcy. Poczułam tęsknotę za Leszkiem. Za dobrym, szczerym, ciepłym Leszkiem.

Nagle przez salę przebiegł kot.

– Zapalisz?

Maciek podsunął mi pod nos paczkę papierosów.

– Nie palę.

– Nie bądź nudna. Wyluzuj.

Odepchnęłam jego rękę.

– Dajcie jej spokój – odezwał się Edek. – Niech lepiej Maciek dalej opowiada.

Pozostali przyjęli to z aplauzem.

– No więc… – Maciek założył nogę na nogę i pociągnął łyk piwa. -… na czym to ja…? Aha… Teraz będzie pikantny fragment.

Obecni zaklaskali w dłonie. Jurek zagwizdał na palcach.

Salę ponownie przeciął kot.

– No więc, mówiłem wam, że mam w sypialni wielkiego pawia. Jest bardzo sugestywny, jeśli wiecie, co mam na myśli. Dziewczyna nie kazała długo się prosić, nie chciała nawet herbaty… – zaniósł się śmiechem, patrząc na mnie z satysfakcją.

Wstałam. Przy wejściu na zaplecze stał Filek. Zrobiłam krok w jego stronę, ale kot czmychnął przez wahadłowe drzwi. Ruszyłam za nim. Zobaczyłam koniec ogona znikający na zakręcie wąskiego korytarza. Biegłam, ile sił. Wpadłam na przestronną klatkę schodową i stanęłam przed drzwiami windy. Nacisnęłam guzik, usłyszałam szarpnięcie i skrzypienie lin wielkiego dźwigu. Elektroniczne cyfry szybko się zmniejszały. Winda zjeżdżała z góry. Zatrzymała się. Przesunęły się automatyczne drzwi i w środku ujrzałam… Leszka. Serce zabiło mi mocniej. Wyciągnął do mnie rękę. Zrobiłam krok w jego stronę, ale drzwi zamknęły się, zanim zdążyłam wejść. Postać Leszka przesunęła się w dół i zniknęła.

– Leszek, Leszek!!! – waliłam pięściami w zamknięte drzwi. – Leeszeek!!!

Ktoś chwycił mnie za ramię i delikatnie potrząsnął. Otworzyłam oczy.

– Ciii… To tylko sen. Spokojnie. – Leszek delikatnie gładził mnie po włosach. – Spokojnie, maleńka. Śpij.

Wtuliłam się w jego ciepłe ramię.

31
{"b":"90434","o":1}