Литмир - Электронная Библиотека

Tego wieczoru Bob zostawił rower w pracowni Jupe'a pod gołym niebem i poszedł prosto do przyczepy omówić z Jupe'em wydarzenie popołudnia.

– Co o tym myślisz? – zapytał. – Czy pan Pilcher ma po prostu świra, czy jednak coś mu się stało?

– Pan Pilcher jest z pewnością ekscentrykiem i potrafi być bardzo okrutny – odpowiedział Jupe z namysłem, jak zwykle czynił, gdy starał się znaleźć wyjaśnienie dla jakiejś trudnej sprawy. – Co mogłoby być bardziej okrutne od zniknięcia w taki sposób i co mogłoby bardziej zmartwić córkę?

Zaczął bezmyślnie kreślić wichrowate linie na kartce leżącej na biurku.

– Jego goście byli dość osobliwi. Myślę, że nikt z nich go nie lubi. Przypuszczam, że byli to jego zleceniobiorcy lub partnerzy, którzy czuli się zobowiązani przyjść na to przyjęcie. Kłótnia między tymi dwoma facetami była… była…

– Po prostu okropna! – dokończył Bob. – Całkiem niespodziewanie natomiast przyjaciele Marilyn zdawali się zupełnie normalni. Ona sama jest chyba najbardziej złośliwą osobą w szkole.

Telefon zadzwonił. Jupe sięgnął po słuchawkę.

– Tak?

Bob słyszał wzburzony głos dobiegający z drugiej strony.

– Ach! – powiedział Jupe. – Rozumiem. – Słuchał chwilę, po czym powiedział: – Bardzo dobrze – i odłożył słuchawkę. – To była Marilyn Pilcher. Dostała list z żądaniem okupu. Chce, żebyśmy natychmiast do niej przyszli!

9
{"b":"90317","o":1}