Литмир - Электронная Библиотека

Pomywacz odwrócił się. Po jego twarzy było widać, że ma ponad pięćdziesiąt, może nawet sześćdziesiąt lat, ale sylwetkę miał krzepką i muskularną. Lewe ramię zdobił tatuaż przedstawiający smoka. Jupiterowi wydał się człowiekiem ponurym. Odpowiedział Marilyn potrząśnięciem głowy i wrócił do zmywania.

Do kuchni wszedł Harry Burnside.

– Czy coś się stało? – zapytał.

– Wygląda na to, że ojciec mi się zawieruszył – odpowiedziała Marilyn.

Detektywi zajrzeli do piwnicy, ale znaleźli tam tylko wyjście na podwórze, po czym okrążyli cały ogród z przerośniętymi krzewami i zachwaszczoną trawą. Goście biesiadowali teraz przy stołach w ogrodzie, ale Jeremy'ego Pilchera wśród nich nie było.

– Widocznie więc zrobił to, co odgaduje ten dzieciak – powiedziała Marilyn. – Wyszedł gdzieś. Nie życzy sobie, żebym wychodziła za mąż i pokazał mi swoją dezaprobatę. Myślał, że się tym przejmę, że wyrzeknę się Jima, zaręczyn i…

– Przypuszczam, że to nie było tak – wpadł jej w słowo Jupiter. – Nie zapominajmy o poduszce. Czy dorosły człowiek zabierałby z sobą poduszkę, gdyby zamierzał zniknąć? Tak jak dziecko zabiera ulubiony kocyk? A co znaczył odgłos, który usłyszał Pete? Odgłos upadającego ciała? A skąd się wziął ogień na kominku?

– Co właściwie z tym ogniem? – zapytała Marilyn. – Ten głuchy łoskot mógł być tylko… tylko komedią. Ojciec jest do wszystkiego zdolny. Wszystko, co robi jest grą. Uważa, że jak mnie dostatecznie zdenerwuje, zrozumiem, o co mu chodzi.

Jupe potrząsnął głową.

– A czy równie logiczny nie wydaje się wniosek, że pani ojciec spalił coś na kominku, żeby nie wpadło w ręce niepożądanej osoby? I że ktoś go uprowadził, używając poduszki do stłumienia jego krzyków?

Marilyn spojrzała na niego i twarz jej pobladła.

– Chcesz powiedzieć, że został porwany?

Jupe skinął głową.

Marilyn zamyśliła się na chwilę.

– Trzeba zawiadomić policję! – wykrzyknęła wreszcie.

7
{"b":"90317","o":1}