Литмир - Электронная Библиотека

Przez chwilę Jupe milczał i także nasłuchiwał. Ale dom był bardzo cichy.

– Czy pani wie coś o książce biskupa? – zapytał w końcu.

Zaprzeczyła ruchem głowy.

– Nie. Nic nie wiem. W ogóle nic mi nie wiadomo o obecnych poczynaniach Jeremy'ego. Jesteśmy rozwiedzeni już od lat. Czy to dlatego chciałeś się że mną zobaczyć? Chciałeś zapytać, czy wiem coś o tej książce? Jeremy ma tony książek. Czy je przeglądaliście?

– Tak, proszę pani. Tej, o którą chodzi porywaczowi, nie mogliśmy znaleźć. Czy zna pani kogoś nazwiskiem Navarro? Albo Sogamoso?

– Soga… co? Jupe westchnął.

– Nie jestem bardzo pomocna, prawda? Przykro mi. Gdybym cokolwiek wiedziała, powiedziałabym ci. Jakie było to nazwisko? To drugie.

– Sogamoso.

Potrząsnęła głową.

– Nie. Przykro mi, nic mi to nazwisko nie mówi.

– Czy słyszała pani kiedykolwiek od pana Pilchera coś o jakiejś starej kobiecie? Po hiszpańsku brzmi to: mujer vieja. W zapisie użyto hiszpańskich wyrazów.

Nie słyszała. Nie przypominała sobie także, żeby Jeremy Pilcher mówił coś kiedyś o łzach bogów. Na pytania Jupe'a odpowiadała krótko, bez namysłu. Było oczywiste, że chce się go jak najszybciej pozbyć.

– “Łzy bogów” brzmi poetycznie – powiedziała. – Ale Jeremy nie jest osobą poetyczną. Przepraszam. Po prostu nie wiem. Czy szukaliście na “Bonnie Betsy”? Jeremy trzyma tam pewne rzeczy.

– Bonnie Betsy?

– Jacht Jeremy'ego. Został nazwany “Bonnie Betsy” ze względu na mnie. Mam na imię Elizabeth. Nasze stosunki były trochę serdeczniejsze, kiedy Jeremy nadawał jachtowi imię.

Wstała. Wizyta była skończona. Odprowadziła Jupe'a do drzwi. Na pożegnanie wręczył jej wizytówkę Trzech Detektywów.

– Gdyby przyszło pani na myśl coś, co mogłoby nam pomóc, proszę do nas zatelefonować.

Obiecała dać znać i Jupe wyszedł.

Kiedy dojechał do rogu ulicy, musiał się zatrzymać, żeby przepuścić autobus. Obejrzał się na dom pani Pilcher. Chodnikiem, biegnącym od drzwi frontowych do ulicy, szedł tęgi mężczyzna. Jupe widział go już przedtem. Był jednym z gości na przyjęciu Marilyn.

– Ariago! – Jupe był tak zdumiony, że powiedział to na głos.

Ariago miał powody, żeby chcieć się pozbyć Pilchera. Co robił u pani Pilcher?

Musiał być w domu, gdy Jupe z nią rozmawiał. Czy krył się gdzieś i podsłuchiwał? Jupe wyobraził go sobie przykucniętego w kuchni, z uchem przyłożonym do drzwi.

Nic dziwnego, że pani Pilcher była tak podenerwowana i chciała, żeby Jupe wyszedł jak najprędzej. Nie dlatego, żeby oczekiwała jakiegoś gościa. Ów gość był już na miejscu. I był to gość, którego obecność chciała ukryć.

Czy pani Pilcher i Ariago wspólnie spiskowali? Zdawało się to niezgodne z miłą powierzchownością pani Pilcher, ale było możliwe. Wszystko było możliwe.

Jupe patrzył, jak Ariago przechodzi na drugą stronę ulicy i wsiada do samochodu, który stał w pewnej odległości od domu pani Pilcher. Zapaliły się światła hamulcowe, z rury wydechowej wydobył się kłąb spalin. Za chwilę Ariago odjedzie.

W nagłym impulsie Jupe zawrócił rower. W chwili, gdy Ariago odbijał od krawężnika, Jupe znajdował się już o dwieście metrów za nim, pedałując jak szalony.

16
{"b":"90317","o":1}