Литмир - Электронная Библиотека
A
A

miłymi dziewczynami, to mu na pewno wyjdzie na zdrowie.

– Zaczekaj – mruknął Kamil. – Nie dowiedziałem się jeszcze, jak przebiega usuwanie skutków awarii. Anno, kiedy będziecie gotowi uruchomić wymiennik?

– Właściwie już jesteśmy gotowi. Automaty spawalnicze zakończyły pracę. Jeszcze tylko próba ciśnieniowa – i będzie można włączyć obieg sodu.

– Dobrze, dziękuję… – powiedział Kamil, patrząc na Annę.

Była drobną, jasnowłosą kobietą, powolną w ruchach i zawsze bardzo zasadniczą w słowach. Chwilami miał wrażenie, że Anna ma nieco zwolniony refleks, że zbyt długo zastanawia się nad odpowiedzią na zadane pytanie. Ale to było tylko wrażenie. Testy psychologiczne nie potwierdzały tego i Kamil bez obawy mógł ufać, że Pierwszy Mechanik astrolotu nie zawiedzie w żadnej sytuacji. Przekonał się o tym zresztą teraz, przy okazji pierwszej poważniejszej awarii. W trudnych warunkach, bez wstrzymania ruchu urządzeń, Anna doskonale i w szybkim tempie dała sobie radę z poważnym uszkodzeniem.

Przeniósł wzrok na drugą z kobiet siedzących w kabinie Piotra. Spotkał jej spojrzenie i zmieszał się trochę, dość niespodziewanie dla samego siebie.

,,Za bardzo podoba mi się ta dziewczyna" – pomyślał.

– A u ciebie, Ido, wszystko w porządku? – spytał, by usłyszeć jej głos.

– Komputery raczej nie wybuchają – odpowiedziała z poważną miną.

Uśmiechnął się do niej i szybko wyszedł za Bunnem.

– Z Piotrem jest już zupełnie dobrze – powiedział Bunn. – Na początku myślałem, że będzie znacznie gorzej. Był nieprzytomny, a gdy próbowałem go ocucić, zdradzał objawy szoku nerwowego. Nie mówiłem ci o tym, bo po prostu nie przywiązywałem do tego większej wagi, ale to wyglądało dość groźnie…

– To znaczy?

– No… po prostu nie poznawał mnie, mówił od rzeczy i wyglądał na przerażonego. Dopiero kiedy przyszła Idą, uspokoił się i wrócił do równowagi.

– Idą? Ach tak, rzeczywiście. Była tam, w ambulatorium, kiedy przyszliśmy z Muf im po wypadku.

– Nie sądzę, aby to miało jakiekolwiek znaczenie. Przypuszczam, że po prostu oprzytomniał, a osoba Idy nie odegrała tu specjalnej roli… – Bunn przekrzywił głowę i uśmiechnął się do Kamila.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi! – Kamil patrzył w oczy Bunna, ale końce uszu zarumieniły mu się nieco.

„Czyżby… to było widoczne do tego stopnia, że Bunn zauważył? – pomyślał. – A jeśli nawet, to niech tam… Czy nie może mi się, do licha, podobać taka dziewczyna jak Idą?"

– Rozumiesz, rozumiesz… Ile ty masz właściwie lat, zastępco dowódcy?

– To nie ma nic do rzeczy! – powiedział Kamil oschle. Nie lubił takich pytań.

– Oczywiście. A wracając do sprawy Piotra, zwolnienie dałem mu nie ze względu na te drobne skaleczenia, lecz po prostu po to, by wrócił do równowagi. Chciałem prosić cię, żebyś później przetestował go…

5
{"b":"89154","o":1}