Литмир - Электронная Библиотека
A
A

„To prawie jeszcze dzieci". Mój towarzysz był zawiedziony, lecz mnie olśnił nagle cudowny, zbawienny pomysł. Nadeszła chwila, kiedy rozpoczęło się wszystko: nowa nadzieja – nie tylko istnienia; nadzieja na coś więcej.

„Zapal światła pozycyjne" – powiedziałam.

„Po co? Chcesz… Tych dwoje?"

„Tak. Oni mają przed sobą dużo czasu i wszelkie perspektywy… Poza tym, młodzi ludzie są ciekawi wszystkiego, co nieznane. Zapal światła…"

…Jeszcze chwila. Jeszcze kilka sekund, a znajdą się oboje w zasięgu naszych manipulatorów. Już.

Otworzyłam dyszę. Mgiełka usypiającego gazu otoczyła ich głowy.

W pośpiechu zeskoczyliśmy oboje prosto w zwały kolczastych krzewów. Podrapałam sobie nogi. To było pierwsze wrażenie, którego doznałam jako dziewczyna. Chłopak chwycił moją dłoń i wyciągnął mnie z kępy jeżyn.

„Czy uruchomiłeś detonator?" – spytałam już biegnąc za nim w stronę drzew. „Tak, pośpiesz się, jesteśmy za blisko" – powiedział, ciągnąc mnie za rękę. Stłumiony huk, jak dalekie uderzenie piorunu, dogonił nas w sekundę po niebieskawym błysku.

Piotr obejrzał się.

„W porządku" – mruknął i poszliśmy obok siebie leśnym duktem w kierunku osiedla.

37
{"b":"89154","o":1}