Литмир - Электронная Библиотека

O tym wszystkim pan J. opowiedział Hanemannowi parę dni później, dwudziestego czy dwudziestego pierwszego sierpnia. Mówił wolno, ostrożnie dobierając słowa, tak by oszczędzić mu raniących szczegółów. Wiedział, że to właśnie dzięki lękom wrażliwej pani R., która przybyła do Gdańska na zjazd związku nauczycielskiego i nie mogła patrzeć na wodę koło przystani Weichselmünde, zszedł wtedy, parę minut przed ósmą, z pokładu „Sterna”. Nie oskarżał siebie – bo właściwie o co? Że przez chwilę podtrzymał za łokieć kobietę, która potknęła się przy wchodzeniu na trap jednego ze spacerowych statków, które od lat kursowały między Neufahrwas-ser a Zoppot? A jednak, ilekroć myślał o czternastym sierpnia, wolał nie wracać do tamtej chwili. Nigdy też nie wspomniał o niej Hanemannowi.

Czasami tylko, gdy rano, przed wyjściem do szkoły na Topolową, ze zwykłą starannością zapinał popelinową koszulę, jak odległe echo budziło się w palcach wspomnienie dotknięcia jedwabnego rękawa z zaszewkami i perłowymi guzikami na wąskim mankiecie.

28
{"b":"89065","o":1}