Литмир - Электронная Библиотека
A
A

„Ukryta aryzacja” Szwecji polegała m.in. na tym, że ambasada niemiecka w Sztokholmie decydowała o doborze repertuarów teatralnych. Może Niemcy dbali w ten sposób o budującą rozrywkę dla dwóch milionów swoich żołnierzy przejeżdżających przez ten neutralny kraj. Jeden z niewielu szwedzkich bohaterów wojennych (trudno być bohaterem we własnym, neutralnym kraju), Raoul Wallenberg, ratujący w Budapeszcie Żydów, pochodził z rodziny bankowców bogacących się na handlu z hitlerowcami. Ich potomkowie byli ostatnio przesłuchiwani przez amerykańską komisję bankową, ujawniającą powiązania szwedzkiej rodziny Wallenbergów z wojennym przemysłem Niemiec.

Te wszystkie najświeższe wiadomości z historii kont bankowych nie wstrząsnęły Szwecją. Znany dziennikarz, komentując je w artykule „Pieniądze nie mają pamięci”, stwierdził: „Co prawda złoto nie ma narodowości (…), ale warto sprawdzić, czy aby Chińczycy nie płacą za nasze telefony komórkowe złotem Tybetu”. Bardzo praktyczna uwaga, bo skoro z przeszłością nie da się już nie zgodzić (przeprosiny nie są korektą faktów), lepiej ujawnić współczesne szwindle. Szwedzi nie interesują się za bardzo historią, bowiem należy ona do swego rodzaju nauk naturalnych, wymagających uprawiania pamięci. Naród, nie mający od dwustu lat wojny czy rewolucji, traktuje historię na podobieństwo worka czasu, lamusa. Można wyjąć z niego bibelot, jeśli pasuje do współczesności.

Szwecja jest pod pewnymi względami najnowocześniejszym krajem Europy (najwięcej telefonów komórkowych, komputerów, internetowców), technicznym i obyczajowym laboratorium przyszłości. Przypomina probówkę w rękach aż nazbyt trzeźwego naukowca, wzbraniającego się przed wlaniem do niej normalnej ilości alkoholu. Częściowa prohibicja w Szwecji powoduje, że ochota na jednego głębszego w weekend (najbliższy, oddalony o dwadzieścia kilometrów sklep z alkoholem jest wtedy zamknięty) staje się uzależnieniem od nieosiągalnej butelki. Abstynencja i alkoholizm są przez to niebezpiecznie blisko. Równie blisko, jak butelka szwedzkiej wódki „Absolut”, podziwianej przez szybę zamkniętego sklepu. Kontemplujący ją człowiek staje się przez zapatrzenie absolutystą (zrobiłby wszystko, by ją mieć), po szwedzku absolutist, co oznacza nie ironicznie, lecz słownikowo właśnie – abstynenta.

„Wprost” 1998, nr 4

Za co kochamy Antka Bandziorasa

„Zdaję sobie sprawę, że całe zainteresowanie moją osobą niewiele ma wspólnego z kinem” – Antonio Banderas.

Kim jest mężczyzna, w którym na pewno możemy zakochać się od pierwszego wejrzenia? Pytano specjalistki od porywów serca: aktorki, modelki, pisarki. Zdecydowana większość odpowiedziała: tylko on! ANTONIO BANDERAS. Jak to wytłumaczyć, odpowiadam jako jedna z wielu jego wielbicielek.

1. Powinnam chyba iść do psychoanalityka, zachorowałam na Banderasa. Nawet jako nastolatka byłam odporna na tego rodzaju uczucia. No, może raz zadurzyłam się w Leonardzie Cohenie, ale nie było to zakochanie bezinteresowne, bo dzięki niemu, sylabizując Famous Blue Raincoat, uczyłam się angielskiego. Natomiast Banderas dopadł mnie w kwiecie wieku, równowagi psychicznej i emocjonalnej. Jak to wytłumaczyć? Na pewno Freudem. Mój ojciec też jest brunetem. Marcello Mastroianni to przy nim zaledwie szkic mężczyzny. Od czasów mego anorektycznego dzieciństwa niebieskookiej blondyneczki wpatrywałam się w jego czarne oczy, zazdrościłam czarnych kędziorów i podziwiałam od dołu wiecznie niedogolony podbródek. Tatuś, jak każdy prawdziwy mężczyzna, a więc i Banderas, strzelał z dwururki. I jak prawdziwy mężczyzna miewał z tego powodu kłopoty. Gdy ponosiła go myśliwska fantazja, zapominał, że mieszkamy w fabrycznej Łodzi. Wyruszał na łowy i sprowadzał do domu milicjantów, chociaż celował w ptactwo. Oczywiście, że po tym wszystkim moje serce należy do tatusia. Dlaczego jednak także do Banderasa? Przecież miliony dziewczyn zakochanych w atrakcyjnym Antku to córki blondynów, łysych lub cherlaków w typie Woody Alena. Skąd więc ta zbiorowa, desperacka namiętność? Prawdopodobnie Banderas zdobył nas nie na szacownej kanapie psychoanalityka, lecz w plenerze instynktów. Przypatrzmy się dokładniej naszemu idealnemu łowcy.

2. Facetów przyciąga zgrabna kobieca figura. Dla kobiet wabikiem jest męski głos (patrz punkt 3.) i twarz. W twarzy najważniejsze są oczy: mają być pożądliwe, ale i czułe, a cała oprawa inteligentna. Oczy Banderasa pałają namiętnością do każdej kamery, to znaczy do nas. Żar jego spojrzenia łagodzą długie, dziecinne rzęsy. Także jego twarz ze szczękami twardziela ma w sobie delikatność, gdyż mocne rysy roztapia dziecinny tłuszczyk. Okrągły podbródek, zaokrąglony, choć wydatny nos, i wpatrujemy się w zdjęcie Antka jak zahipnotyzowane gęsi profesora Lorenza. Jesteśmy zaprogramowane na wszelkie dziecięce krągłości. Stajemy się dla nich czułe i opiekuńcze. Banderas jest na szczęście pełnoletnim chłopcem.

Zauważyłam,że moje uczucie jest proporcjonalne do długości jego włosów.W Zwiąż mnie był cudny, póki nie zdjął peruki; w Desperado uwodził średnio, a na długo został mi w pamięci po Wywiadzie z wampirem, gdzie miał najdłuższe włosy. Nie będę powoływać się na Biblię, udowadniając, że we włosach jest siła (przypadek Samsona), wystarczy popatrzeć na muskuły Banderasa. W naszych czasach długie włosy u mężczyzn oznaczają artystyczną wrażliwość (wyobrażenie o natchnionym poecie, malarzu) i pozostałości hipisowskiej niezależności. (Uwaga: długie pióra u heavymetalowców, służące wyłącznie do wachlowania podczas koncertów, nie podpadają pod oznakę „długowłosych wrażliwców”, lecz „wentylację”.) Niezależny artysta, może nawet nieco myślący, a więc intelektualista – toż to marzenie każdej muzy, męczenniczki utuczonej na kiczowatych opowieściach o „artyście przeklętym”, niezrozumianym, samotnym i potrzebującym pocieszenia.

Banderas odgrywa taką rólkę na początku Desperado, gdy wyśpiewuje swoją piosenkę wędrownych grajków mariachi: „Nie potrzebuję kobiet, wystarczy mi, że gram w świetle księżyca z kumplami, ajajaj” i tym podobne bzdury („ajajaj”), bo wiadomo, że zaraz będzie potrzebował Salmy Hayek. O jej powołaniu pielęgniarki i kochanki marzą wszystkie kandydatki na muzy zbuntowanych, niezależnych grajków, malarzy i poetów. Powinnam skrócić ten wywód o długich włosach: mężczyźni lubią długowłose anielice. Mężczyźni stwarzają nasze wyobrażenia o tym, co podniecające. Wystarczy popatrzeć na filmy erotyczne, fotki z playboya, czy muzealne igraszki Rubensa, Watteau. Dzięki nim uczymy się, co jest seksowne. Czy nas to podnieca? Nie trzeba być lesbijką, by docenić urok roznegliżowanej panienki. Kocham mężczyzn, ale często patrzę na kobiety oczyma facetów, poprzez ich obiektyw, kompozycję obrazu. Dlatego długie włosy Banderasa są sidłami na łagodną, nic nie podejrzewającą kobiecość: „a) Jestem długowłosy, to znaczy kobieco wrażliwy, nie jak ci krótkowłosi, szorstcy brutale. Zrozumiesz mnie, a ja ciebie, przecież dla kobiet najważniejsze jest «zrozumienie», na tym polega miłość, b) Jestem wspaniałym, muskularnym samcem, ale jest we mnie także perwersyjny urok, o którym podświadomie marzysz. Moje długie, kobiece włosy i szerokie, męskie ramiona, czy nie pragniesz pełni miłości, być zarazem nim i nią?”

3. Gdybyż Banderas wyszeptał do nas te słowa… Tym swoim gardłowym, twardym, „rrr” (rrromantico), drażniącym nasze uszy i inne sfery erogenne, oraz równie hiszpańskim, dziecinnie miękkim „ch” (muchacho). Nieżyczliwi boskiemu Antonio uważają, że Hollywood potrzebował latynoskiego kochanka, bo niebawem większość Amerykanów będzie mówić lepiej po hiszpańsku niż po angielsku. Znaczyłoby to, że na jego miejscu mógłby się znaleźć każdy inny portorykański amant. O, ślepi na urok Banderasa, o, głusi na wibracje jego głosu, docierające do najgłębszych zakamarków kobiecej duszy! Męski tembr powstaje z mutacji, gdy chłopiec zamienia się w młodzieńca. Jest sygnałem, że mężczyzna dojrzał do miłości.

Może to zbieg okoliczności, a może wskazówka losu, że bandera znaczy flaga, sztandar, i nasz Antonio, sztandarowy mężczyzna, kojarzy się we francuskim „Języku miłości” ze słowem bander, co w slangu oznacza erekcję. Co zgadzałoby się z obiegowym stwierdzeniem, że przystojny mężczyzna (Antek jest najprzystojniejszy) to taki, któremu przy nas staje – humoru oczywiście. Jeżeli już dotknęłyśmy tego tematu, co prawda zaledwie się o niego ocierając, musimy przyznać, że tak naprawdę nasze obcowanie z Banderasem jest podziwianiem zjawy. Pojawia się na ekranie i znika. Ale czyż mężczyzna nie jest także złudzeniem? Gdy się na niego patrzy, dotyka – rośnie, pręży się, by za chwilę stać się znowu miękki i mały.

4. Hiszpanka – grypa, hiszpańskie – buciki inkwizycji (narzędzie tortur), dość zabójcze skojarzenia.Hiszpański kochanek – zabójczo przystojny Antonio.Wiemy o nim niemal wszystko: ile waży, ile mierzy. Ale o tak intymnym szczególe z jego życia, jak zapach, nie można się dowiedzieć z gazet. Kiedy był W łóżku z Madonną, uwiódł ją aromatem swych supermęskich hormonów, bo jak inaczej wytłumaczyć zaloty Madonny, starającej się o niego na wzór agresywnych samiczek, i to w czasach, gdy był jeszcze monogamistą? Teresa Seda pracowała kilka lat temu na Broadwayu, obszywając hollywoodzkie gwiazdy. I pewnego dnia w jej pracowni zjawił się ON. Zmierzyła go, dotykała, projektując koszulę do Mambo King. Teresko, wbijaj we mnie szpilki, drzyj ze mnie szmatki, projektuj, co chcesz, tylko powiedz, jaki on był, co mówił, jak pachniał. Teresa nie zwróciła na niego zbytniej uwagi. Mówił jakieś dowcipy, no, taki zwyczajny, prosty chłopak, ale trzeba przyznać, że nieziemsko przystojny. Nie był jeszcze gwiazdą i, według Sedy, nie wydzielał zniewalających zapachów. Wącham więc malagę, na pewno kiedyś przesiąkł jej ciężkim, słodkim aromatem, skoro w Maladze się urodził.

5. Mówią, że ma niskie czółko, co świadczy o niskim ilorazie inteligencji. Znowu oszczerstwo, bowiem pasją Banderasa jest astrofizyka, wymagająca przecież nie lada wiedzy i logiki. W jednym z wywiadów zwierzył się, że zachwyca go prędkość, z jaką w kosmosie oddalają się od siebie ciała. Czyżby w ten sposób tłumaczył swój rozwód? Entropia miłości, proszę wysokiego sądu. On – supergwiazda – z prędkością światła został przyciągnięty przez nową konstelację. Melanie Griffith wydaje się bardziej korpulentna od jego pierwszej żony i wyższa od neoblondynki Madonny. Przyciąga go zatem o wiele mocniej ponętną masą, zgodnie z prawem Newtona. Prostota i elegancja równań matematycznych rządzi więc nie tylko wszechświatem, ale i życiem naszego idola. Nie ma jak naturalna harmonia, po prostu ekumenizm Princeton z Hollywoodem.

3
{"b":"89060","o":1}