Литмир - Электронная Библиотека
A
A
*

Czekam na telefon od Wojtka. Waruję przy słuchawce jak pies przy kości. Kiedy w końcu dzwoni, pilnuję się, żeby nie piszczeć z radości.

*

Miszka w pracy coś kombinował. Odstawiłam go spokojnie i stanowczo. Nie obraził się.

Pobiegł po kwiaty i wino: „Za przyjaźń intelektu z urodą!" – wymyślił toast. Zaraz pozłaziło się do jego pokoju pół biura. Byłabym dłużej, gdyby nie wróciła szefowa. Mówili ciekawe rzeczy. Anglik, pracujący dla firmy wydawniczej, przyniósł stare numery czasopism i projekty nowych. Miszka zwrócił uwagę na miny dziewczyn z okładek. Na początku lat siedemdziesiątych niedomknięte usta, przymglone oczy, wyzywające pozy miały panienki z okładek soft-porno. Jeżeli takie są tendencje, to za dziesięć lat najszacowniejsze pisma kobiece będą miały okładki w stylu dzisiejszych pornosów. Czemu Miszka nie powiedział o tym, robiąc mi zdjęcia? Rozchyliłabym wargi, tego brakowało moim fotkom. Pełne, gotowe na wszystko usta dodają charakteru, nie wulgarności.

*

Czuję się okropnie. Mam gorączkę. Wezmę wolne. Muszę wyzdrowieć przed Wielkanocą. Wojtek wyjechał do Kielc. Dobrze się złożyło, nie mogłabym się z nim spotykać – te pryszcze. Ginekolog doradziła tabletki antykoncepcyjne: mało hormonów, dużo korzyści. Cera się poprawi, wzmocnią włosy. Mnie już nic nie pomaga. Ostatnim ratunkiem jest dieta. To na pewno zła przemiana materii. Przestałam jeść czekoladę i tłuste mięso.

*

Wojtek martwi się, zamiast podziwiać moją silną wolę. „Coś zmizerniałaś, chucherko," Nareszcie dochodzę do swojej normalnej wagi. 52 kilo. Tyle ważyłam na wyborach miss Kielc. Pryszcze zniknęły. Chyba nie mogę być gruba: tłuszcz odkłada mi się wtedy w wągrach i przez nie wycieka. Jem teraz wyłącznie owoce i warzywa. Żadnego alkoholu, zup, białego pieczywa, klusek. Zapisałam się na basen w hotelu Victoria. Bardzo drogo, płaci się za elegancję. Windą na samo dno hotelu. Sztuczne palmy, ciemno jak w night clubie. Solarium, zawsze wolne maszyny do ćwiczeń. Woda zimna, ale tym facetom – morświnom z wąsami i sadłem na brzuchu – nie przeszkadza. Znam ich z telewizji: politycy. Nie interesuję się polityką, oni mną też. Wchodzą do wody, przepłyną w tę i nazad i wychodzą „zrelaksowani", czyli mokrzy. Drinkują przy basenie. Robię dwadzieścia długości tego basenu rozmiarów bajorka.

*

– Zdrowa skóra i kości – narzeka Wojtek. Nie mam dla niego czasu. Praca i ćwiczenia. On też zajęty w warsztacie.

*

Niezła jestem. Oczytałam się w literaturze i sam czyjś widok wystarczy, żebym powiedziała: „Brakuje ci witaminy C albo żelaza." Na zmęczenie magnez. Miszce wypadają włosy. Poradziłam mu B z kompleksami od l do dwunastu. Też mi kłaki wychodziły garściami po myciu. Pomogła duża dawka witaminy B i krzemu.

Pokłóciłam się z Wojtkiem we włoskiej restauracji. Bez pytania zamówił ossobuco – giez. – Ulubiona potrawa mafiosów. Nie znasz? Na amerykańskich filmach chłopaki z Sycylii wołają: „Ossobuco według przepisu mammy! – Nie chciałam tłuszczu, kalorii, deseru. Siedzieliśmy nabur-muszeni. Miły wieczór. Wojtek purpurowy, międlił papierosa i przezywał od dziwaczek. Zmusiłam się zjeść mięso, potem krem. Odwiózł mnie do domu. – Buzi, pa! Wracaj do siebie! – pożegnałam go. Natychmiast wzięłam laxigen na przeczyszczenie. Tyle obrzydliwości miałoby zalegać we mnie do rana?

*

Między mną i Wojtkiem zepsuło się. Nie mam ochoty na seks. Nie żebym go nie kochała albo czuła niechęć. Po prostu nie myślę o seksie. Nie podnieca mnie nawet prysznic, obmywający ciepło dziurkę. Dawniej wystarczyła chwila i pławiłam się w rozkoszy, oblewając wodą różowy guziczek. Są takie momenty w życiu, gdy seks przestaje istnieć. Był o tym artykuł. Zmiany hormonalne? Spóźnia mi się okres… a jeśli to ciąża?

*

Ginekolog wykluczy} ciążę. Przepisał przysadkę królika do wąchania. Pobudza hormony. Lekarz nudził: „Proszę więcej jeść!" Straszył anoreksją. Anorektyczki zmuszają się do niejedzenia. Ja jem, tyle że racjonalnie. Dietą wyleczyłam się z zaburzeń skórnych, bólów głowy. Dymię energią. Chodzę na basen. W pracy nie czuję zmęczenia. Nigdy nie byłam tak zdrowa.

*

Nie pojedziemy z Wojtkiem do Monachium. Przeczuwałam. Coraz więcej moich przeczuć się spełnia. Wychodzę z domu i myślę: „Spotkam Elkę" (niemożliwe: mieszka pod Warszawą) – i spotykam. Zgaduję: „Następny autobus będzie 175" – i przyjeżdża. Wojtek ma dodatkową robotę w Kielcach. Musi pracować za dwóch, brat zachorował. Traktuję to na spokojnie. Kocha – będziemy razem, nie – bez tragedii.

Moje życie jest wspaniałe. Takie lekkie, bez problemów. Wyrzuciłam stare meble. Zostało japońskie łóżko i kwiaty. W kuchni stół, jedno krzesło. W szafkach czysto. Żadnych tłuszczów, kalorii. Świeże owoce, soja, serek. Dziesięć deko soi zawiera więcej białka niż zupa z drugim daniem i deserem. Przy moim wzroście powinnam ważyć 55 kilogramów. Jestem drobnokoścista, więc 48 kilo to w sam raz. Nie zaszkodzi zjechać do 45 – kilka nieostrożnych chapnięć i jesteśmy przy pięćdziesięciu. Znalazłam świetną książkę: Leczenie głodówką. Przez tydzień słodzona woda, i człowiek jest czysty, nowo narodzony. Muszę zlikwidować ostatnią fałdę tłuszczu na brzuchu. Pojawia się, gdy robiąc skłon dotykam rękoma podłogi. Nadal nie mam okresu. Nie martwię się tym. Czułam się jak szmata, nasiąkająca krwią. Co miesiąc wykręcało mnie w bólach, wyżymało krew.

*

Na basenie lodowata woda. Nie wchodzę na dłużej niż kwadrans, trzęsie mnie. Przesiaduję w barku, popijając mineralną. Dwóch tłustych w szlafrokach dyskutowało o zmianie rządu. Czy prezydent rozwali koalicję? Zanim wysuszyłam butelkę, wiedziałam, że dojdzie do tajnego porozumienia z szefem opozycji. Zakrztusiłam się z wrażenia. Skąd takie myśli?

*

Czuję się wypożyczona fizjologii. Muszę odżywiać ciało, nosić je ze sobą, gdy w środku czuję się kimś innym. Niecielesnym.

W pracy copywriter wziął ode mnie gazetę: – Sama nie dasz rady, za ciężka. Trzepnę-łam go gazetą przez ucho. Oblał się wodą z dzbanka do herbaty. Krople nie spadły jeszcze na podłogę, kiedy powiedziałam: – Gonitwę wygra nakrapiana klacz.

Chłopak zdziwi! się: – Od kiedy znasz się na koniach?

– Na jakich koniach? – nie rozumiałam, o co mu chodzi.

– Widziałaś, że zajrzałem w gazecie do działu sportowego, żeby obstawić konie na jutro.

– Nic nie widziałam, ja wiem.

Ciekawe, czy miałam rację. Prezydent dogadał się z szefem opozycji i wybuchł skandal. Przewidziałam to tydzień temu.

Do domu wracałam autobusem. Ludzie przyglądali mi się: z ciekawością? Podziwem? Jestem dobrze ubrana, w drogie, markowe ciuchy. Twarz zadbana, delikatna, czysta cera bez wyprysków. Dbam o linię. Na pewno nie wyglądam na przeciętną dziewczynę. Starszy pan ustąpił mi miejsca, dżentelmen.

*

Od środka wbił się we mnie sztylet. Rozdzierał wnętrzności. Połknęłam ze dwa laxigeny i dopiero wtedy puściło. Soja wcale nie jest lekkostrawna. Jadłam ją tylko dla białka. Po tych kurczach przechodzi już ochota na jedzenie. W pierwsze dni głodówek trochę mną telepie i jestem osłabiona. Trzeciego, czwartego dnia przyjemna swoboda. Prędkość myślenia, lekkość ruchów. Czy mógłby mnie zabić zatwardzony stolec? Rozszarpać jelita i dostać się do otrzewnej? Niekiedy czuję, że miesza się z krwią. Z czerwonej staje się fusowata i śmierdzi ode mnie. Przywidzenia, oczywiście.

*

Cały dzień oblegali mnie w pracy. „Skąd wiedziałaś, że wygra? Masz wtyki na Slużewcu? Powiedz, na co postawić!" Tłok koło stolika, że oddychać nie miałam czym. Wyszliśmy z Miszką na korytarz.

– Po starej znajomości: powiedz, co jest grane? – przytulił mnie.

– Przychodzi na mnie czasem taka pewność – powiedziałam szczerze (no, bo jak inaczej to opisać). – Wiem wtedy rzeczy, o których nie mam pojęcia.

– Jesteś medium? Zapisałaś się do sekty i cię głodzą, żebyś miała lepsze wyniki?

– Nie jestem zagłodzona. Dbam o dietę. To ty należysz do sekty: reklamowców – wyrwałam mu się i wróciłam na recepcję. Wieczorem, wychodząc z roboty, zaszłam do jego pokoju. Siedział nad projektem oferty dla klienta.

– Miszką, zgaś światło i wracaj do domu. Wyśpij się. Z twojej pracy nic nie będzie. Facet splajtuje – mówiłam prawdę. Przynajmniej tak mi się wydawało. Mówienie prawdy daje spokojną pewność. Jest obowiązkiem uczciwych ludzi.

– Mhm – Miszką nie wierzył.

*

Szefowa wróciła z urlopu. Byłam pierwszą osobą, na którą trafiła. Otworzyły się drzwi windy i wyszła pachnąca, obrzmiała. Cofnęło ją na mój widok. Zmieniłam się przez ten miesiąc. Nie tak bardzo, jak chciałam, ale bliżej ideału.

Zostałam do niej wezwana po południu. W pokoju siedział już Miszka. Szefowa zaproponowała, żebym przeszła od jutra na recepcję wewnętrzną, do pokoju na zapleczu. Będę przyjmować wyjątkowo ważnych gości. Innymi słowy – awans. Zgodziłam się. Zamówiłam taksówkę do domu. Ludzie w autobusach gapią się na mnie. Wieczorem dzwonił Miszka. Pytał, czy dobrze się czuję. Ciekawiły go moje przeczucia co do jego akcji na giełdzie: sprzedać? Dokupić? Nie miałam żadnych przeczuć. Złościł się, że nie chcę mu pomóc. – Dzięki moim prośbom nie wyleciałaś z pracy – przechwalał się. Mówił, że szefowa chciała mnie natychmiast zwolnić. Recepcja jest wizytówką firmy. Podobno mój wygląd odstrasza klientów.

3
{"b":"88769","o":1}