Литмир - Электронная Библиотека
A
A
*

Elka ucieszyła się z prezentu, chociaż bardziej ją teraz interesuje krem na rozstępy. Wklepuje mazidło w brzuch rano i wieczorem. Nie zamierza się prześwietlić, żeby poznać płeć dziecka. Cokolwiek się urodzi, będzie kochane.

– Labrador też? – zapytałam złośliwie.

– Co labrador?

– No, jak ci się urodzi labrador zamiast dziecka, bo nie robiłaś badań prenatalnych.

Prawie się obraziła. Kobiety w ciąży zyskują na wadze, tracąc na rozumie. We wszystkich pismach radzą badać się wtedy co miesiąc.

W salonie Diora nie chcieli podać, z czego jest zrobiona maseczka do tłustej cery. „Tajemnica receptury" – powiedziała wyfiokowana sprzedawczyni. Przecież mogę być uczulona na jakiś składnik. Wydać 200 złotych na alergię? Czytam zawsze uważnie skład. Byłam dobra z chemii. Bez problemu rozumiem: gliceryniany sodu, acidy, propyle. Najgorsze są różne NK-5, K-8… pseudonimy agentów urody? Nazwy tajnych broni, zwalczających starość?

*

Łatwo im żartować. Nigdy nie mieli okresu. Nie zwijali się w mękach, nie mdleli z bólu. Podśmiewują się, układając hasła o podpaskach. Przypinają do tablicy ogłoszeń głupawe teksty: „Prędzej zaschnie ci w strupa, niż przemoknie w nich dupa."

Na początku pracy imponowali mi. W porównaniu z reżyserem są chłystkami. (Nie chcę pisać jego nazwiska, jest osobą publiczną.) On dostrzegł we mnie talent poetycki. Lubi słuchać, gdy opowiadam. – Masz takie zaskakujące porównania. Powinnaś się rozwijać, studiować.

Dużo przeżył, doświadczył. W tym świecie ma 32 lata. W swoim, w którym naprawdę żyje – świecie sztuki, jest dużo starszy. Widzi inaczej, ciekawiej. Na przykład historia z Elą. By-lam w panice. On natomiast zachwycił się jej wyobraźnią. Siedział u mnie, kiedy zadzwoniła (mąż Ełki pracuje z nim przy reklamach, jest oświetleniowcem). Chcieli ją zabrać do szpitala. Dostała psychozy przedporodowej.

– Wiesz, czemu nie zrobiłam badań prenatalnych? – szlochała. – Bo nie potrzebuję, nie potrzebuję.

– Eluniu, uspokój się. Jest ze mną twój kuzyn. Chcesz, żebyśmy przyjechali?

– Przestałam smarować się kremem na rozstępy – płakała. – Przetarł mi skórę i widziałam na brzuchu zielone oczy. Ważniejszy jest kolor oczu od tego, jakiej jest płci.

Gryzą mnie wyrzuty sumienia, czy to nie przez moje żarty Ela świruje. Żal mi jej. Zawsze była wrażliwa. Niedługo urodzi i wyzdrowieje. Opowiadała, że gdy przychodzę w odwiedziny, jest wesoło jak dawniej, kiedy chodziłyśmy razem do szkoły, dziecko porusza się i kopie z radości.

*

Wszyscy spięci i się awanturują. Szefowa wzywa dyrektorów po kolei do gabinetu i straszy terminami. Z nerwów schudła więcej niż na obozie kondycyjnym w Kalifornii. Po powrocie nadal była gruba. Pasek, zamiast podkreślać talię, wpijał się niby uszczelka, żeby biust nie przelał się w fałdy brzucha.

Długo tu nie popracuję. Jestem znakomicie wykwalifikowana. Znajoma zwalnia miejsce w moim ulubionym piśmie. Zdała do szkoły dla stewardes i mnie poleciła. Niewiele większa pensja, ale bez nerwówki, pretensji. Byłam u niej w redakcji – już w windzie pachnie perfumami. Personelowi dają kosmetyki na spróbowanie i stylistki radzą, w co się ubrać. Jedyny minus – pracując tam, nie będę mogła zgłosić mojego pamiętnika na konkurs. Pierwsza nagroda: tydzień w Paryżu, zakupy, fryzjer – za darmo. A może zagram w filmie?

*

Znowu sama wieczorem w domu. Nikt nie dzwoni. I dobrze. Wymoczyłam obolałe stopy. Pierwszy dzień w nowych, zamszowych pantoflach na szpilce. Grafik z copywriterem stanęli przy recepcji i niby od niechcenia żartowali: „Po co kobiecie inteligencja? Żeby odróżnić modne buty od najmodniejszych."

Chciałabym zobaczyć kosmetyk z napisem: „Nie testowane na zwierzętach. Testowane na mężczyznach."

*

Ela urodziła chłopca. Śliczny. Bałam się zajrzeć mu w oczy – na szczęście chabrowe. Ona roześmiana, żadnej psychozy, normalna Elka. W szpitalu spotkałam reżysera. Balował z jej mężem. Był całkiem pijany, mówił o sobie „wujek". Zaprowadził mnie na korytarz pod okno i posadził na ławce. Uniósł mi twarz za brodę (gdybyśmy stali, patrzyłabym na kurdupla z góry). – Jesteś piękna, piękna i za młoda – chuchał mi wódą prosto w nos – twoja buzia jest za taflą czasu. Widać dopiero jej zarys. Kiedyś wy-rysuje ci się na niej charakter, teraz jest obła. Niefilmowa.

Miałam rację – szajbus. Elka świrowała nie bez powodu, takie rzeczy są rodzinne. „Niefilmowa" – akurat. Dowiedziałam się później od Ełki o jego nowej dziewczynie. Piosenkarka rockowa z nosem do brody i oczami narkomanki. Naćpana czarownica z dobrze narysowaną twarzą, przerysowana karykatura.

*

Dostałam podwyżkę. Firma wygrała przetarg na jogurt. Robi się cieplej, zmienię fryzurę i zaryzykuję depilację nóg woskiem – boli, za to nie odrasta przez trzy miesiące. Z nikim ostatnio nie sypiam, noszę grube rajtuzy, więc włoski sobie rosły. Wiosna! Nogi na wolność! W najnowszym numerze radzą zadbać o siebie już na początku marca. Zrobię według pisma.

Z braku słońca dostałam na prawym policzku syfa. Przed okresem brzydnę. Taktyka natury. Czytałam o tym. W dawnych czasach ludzie żyli w jaskiniach i wszyscy sypiali ze wszystkimi. Kobiety są zdolne do seksu cały miesiąc, lecz naturze chodzi o zapłodnienie, nie

o przyjemność. Dlatego podczas jajeczkowania hormony czynią cuda: wydziela się podniecający zapach, oko błyszczy, włosy lśnią. Kiedy kobieta jest już niepłodna, przed okresem, wróżka natura zabiera jej dary i odstrasza zalotników, zamieniając w ociężałego, zapryszczonego, zirytowanego babona.

*

Tydzień zaczął się od szpitala i szpitalem kończy. Z mamą gorzej, dzwonił lekarz. Oczywiście, Alzheimer nie jest zarazą, jednak wracając od niej, byłam chora. Siedziałam na dworcu i trzęsłam się. Napatrzyłam się na książki u Ełki i pewnie dlatego mama, skurczona w kłębek na łóżku, skojarzyła mi się z wielkim, poronionym płodem. Jest moją matką, była nią. Teraz przez chorobę zapomniała, kim jest, i ja też muszę zapomnieć. Moja mama więcej nie wróci, wyszła ze swojego ciała i zapomniała adresu. Nie mogę jej pomóc, najwyżej ulżyć, płacąc za dobrą opiekę.

O mało nie zostałam na dworcu. W ostatniej chwili wsiadłam do ruszającego pociągu. Nie bałam się być sama w przedziale z facetem typu Schwarzenegger. Co mógłby mi zrobić? Zabić? Byłabym mu wdzięczna. Przeglądałam kolorowe pisma. Nic nie widziałam przez łzy. Tuż przed Warszawą zaczął zagadywać. Był bardzo miły. Lubimy te same filmy, te same talk-showy.

Jest dobrze ustawiony – ma dwa warsztaty samochodowe. Jeden pod Warszawą, drugi z bratem w Kielcach. Od niego wracał. Ekspresem szybciej i bezpiecznej niż samochodem w wiosenną pluchę. Coś mi się zdaje, że Wojtek szuka żony. U-mówiliśmy się w weekend na Starym Mieście.

*

Masakra. Pryszcz na policzku nie zaschnął po wyciśnięciu. Urósł i boli. Zalałam go spirytusem. Przywalony make-upem, udaje brodawkę.

Kolacja była przy świecach. Usiadłam nie na wprost, lecz obok. Prawy policzek znikał w cieniu (mam nadzieję). Wojtek cudowny. Nigdy bym nie powiedziała, że jest mechanikiem samochodowym. Szarmancki, dowcipny. Piękny, głęboki głos i najładniejsze męskie ręce, jakie widziałam. Odwiózł mnie srebrnym wozem. Stał przed drzwiami z głupią miną: wprosić się czy nie? Pocałował w czoło i się zaczerwienił. Zadzwonił nocą. Gadaliśmy do trzeciej nad ranem.

*

Przechodząc koło knajpki na Starówce, gdzie w sobotę jedliśmy kolację, wstąpiłam do salonu kosmetycznego „Fizis". Starsza kosmetyczka w wymiętym fartuchu mogłaby być salową w szpitalu u mamy. Dziwiła się, czemu życzę sobie depilować nogi woskiem. – Nie wie pani?

To grozi odwapnieniem kości! – postraszyła mnie.

Nie wiedziałam.

– Zlikwidować wągra? – pokazała na policzek. Mimo make-upu widać syfa. Nie zgodziłam się na wyciskanie. W nim nie ma już ropy.

Napuchł, gojąc się.

Byłyśmy same w gabinecie. Kosmetyczka wyjawiła sekret: – Niech pani pomyśli. Jak przed wojną kobiety się depilowaly?

– ?

– Zapałką! Bierze pani zapałkę, opala włosy i smaruje maścią na oparzenia – tormentiolem.

Pozbyła się mnie z gabinetu. Próbowałam, głupia, w domu opalić się zapałką. Skończyło się na poparzeniu łydki i skrobaniu pypci żyletką.

Z Wojtkiem lepiej, lepiej i… ciekawiej.

Byliśmy w jego własnościowym mieszkaniu -trzy pokoje, przyjemne, czyste, chociaż widać brak kobiecej ręki. Odwiózł mnie rano do pracy. Po drodze spytał, czy pojechałabym z nim nową BMW-icą na Wielkanoc do… (pomyślałam: do… Kalwarii Zebrzydowskiej), do… (jąkał się z przejęcia, do… jego rodziców, czy co?), do… MONACHIUM, na wystawę samochodów. Wygadał się, że w pociągu ośmielił się do mnie odezwać z powodu tego nieszczęsnego pryszcza. „Skoro piękne kobiety mają zupełnie ludzkie dolegliwości…"

Nareszcie zawdzięczam coś pryszczowi. Sensownego kochanka.

*

Nie było rady: poszłam do lekarza. Dermatolog wypaliła syfa płynnym azotem. Zapisała maści. Zaproponowała piling chemiczny na odmłodzenie twarzy. Zabieg polega na zerwaniu zewnętrznej warstwy tkanek – innymi słowy, obdarcie ze skóry. Potem nie można wychodzić kilka dni z domu, łatwo załapać bakterie. Rewelacyjne wyniki. Zdecyduję się po powrocie z Monachium. Nie jestem za młoda na piling. Skóra twarzy traci szybko kolagen. Po trzydziestce będzie za późno na delikatne korekty.

Spróbowałabym ujędrnić usta zastrzykiem albo wszyciem złotej nitki. Mam za wąskie wargi. Z wydętymi ustami i w długich włosach byłabym podobna do Liv Tyler.

2
{"b":"88769","o":1}