1. Rozmowa Mordimera i Rittera o roli sztuki w życiu
Czy ten tekst w jakikolwiek sposób posuwa akcję do przodu? Oczywiście, że nie! Służy tylko temu, by pokazać Czytelnikowi, że w zdominowanym przez zunifikowane myślenie świecie rodzą się nowe idee oraz ludzie, którzy chcą opowiadać o ważnych sprawach, a nie tylko rozbawiać publiczność. Dialog ten ukazuje również dobitnie rangę kwestii cenzury, zwłaszcza w słowach Mordimera: „My jesteśmy waszą publicznością, więc najpierw starajcie się nas zadowolić, a potem jakoś już pójdzie” oraz „Brudne kufle, stary dzbanek, chrzczone piwo, bezzębna posługaczka – piszcie właśnie o tym. Śmiało, z otwartą przyłbicą, piętnujcie plagi naszych czasów”. Czyż Czytelnikowi, pamiętającemu komunistyczną władzę, nie przypomina to czegoś? Jednocześnie mistrz Ritter – piewca wzniosłych idei i zwolennik artystycznej swobody – spokojnie przygląda się, jak w jego obecności katowany jest Bogu ducha winien starzec. A cyniczny Mordimer Madderdin staje w tegoż starca obronie, choć oczywiście w sobie właściwy, pokrętny sposób.
2. Spotkanie z kartografem w Inkwizytorium
Znowu zbędne z punktu widzenia fabuły tego konkretnego tekstu. Jednak przekazuje Czytelnikom ważne informacje. Po pierwsze, Inkwizytorium jest doskonale zorientowane w geografii znanego świata. Po drugie, Czytelnik dowiaduje się o wyprawie do Indii (tutaj zorganizowanej przez papieża) oraz tezie o kulistości Ziemi. Po trzecie wreszcie, poznajemy herezję mówiącą o tym, że Jezus Chrystus udał się do Chin i założył tam nowe Królestwo Jezusowe.
3. Spotkanie z poborcą podatków
Przyznam: krótkie i z punktu widzenia fabuły tego opowiadania zbyteczne. Posłużyło mi w dwóch celach. Po pierwsze, miało ukazać wszechwładzę administracji, której przedstawiciele wiedzą wszystko o wszystkich. Po drugie, uwidocznić zaskarbiający ludzką przyjaźń oportunizm Mordimera, który jednego dnia mówi: „A jak staną przed niebieskim ołtarzem Pana [poborcy podatków], to niech On w swej mądrości wyliczy im podatek od wszystkich ludzkich krzywd, których byli przyczyną”, a drugiego dnia, w towarzystwie podatkowego poborcy, wznosi toast: „Za podatki – wysokie i o czasie ściągane”. Czy więc, widząc zachowanie bohatera w tych sytuacjach, można się dziwić, że dość swobodnie pływa w mętnych wodach stworzonego przeze mnie świata?
Najchętniej porównałbym opowiadaną przeze mnie historię do seriali takich jak Buffy: Vampire Slayer lub Angel. W nich zdarza się, że w odcinku trzecim zostaje zawieszona na ścianie strzelba, która wypala dopiero w odcinku siódmym (albo i w siedemdziesiątym!). Jednak chciałbym stanowczo zaznaczyć jedną kwestię: Czytelnik, nie zwracający uwagi na podobne niuanse, nie powinien wiele stracić na lekturze. Zawsze starałem się, by każde z opowiadań było odrębną, broniącą się, całością. Jednak Czytelnik, który teksty zechce przeczytać uważnie oraz w wyznaczonej przez autora kolejności, zyska nieco głębsze spojrzenie na opisywany świat. Wierzcie mi też, że nic w tych tekstach nie pojawia się przypadkowo. Jeśli w opowiadaniu Maskarada inkwizytor musi zmierzyć się z pochodzącym z Persji demonem oraz przedstawiona zostaje sugestia o wielkim skarbie przechowywanym w klasztorze Amszilas, to obie te kwestie pojawią się w następnych tomach i odegrają ogromną rolę. Takie są właśnie zalety budowania kompletnego świata, w którym opowiadania mają stanowić nie tylko całość samą w sobie, lecz być też fragmentem większej układanki, stopniowo ukazującej się przed oczyma Czytelników.
Jakie będą dalsze koleje losów Mordimera?
To oczywiście musi pozostać słodką tajemnicą autora, który przecież zawsze chce mieć w zanadrzu coś, czym zaskoczy Czytelników. Jednak sądzę, że uważny obserwator powinien po zakończeniu lektury trzeciego tomu bardzo wyraźnie dostrzec drogę, którą będę zmierzał. Jeśli ktoś natomiast czytał mniej uważnie, radzę jeszcze raz zapoznać się z epilogami opowiadań Sierotki oraz Kości i zwłoki. Wtedy wszystko powinno stać się jasne.