Литмир - Электронная Библиотека
A
A

Emhyr dość niedbale zasiadł na tronie na podwyższeniu, oparł łokieć na poręczy, a podbródek na dłoni. Nie zarzucił nogi na drugą poręcz tronu, co znaczyło, że ceremoniał obowiązuje nadal. Żadna z pochylonych głów nie uniosła się nawet na cal.

Imperator chrząknął głośno, nie zmieniając pozycji. Dworacy odetchnęli i wyprostowali się. Herold ponownie uderzył laską o posadzkę.

— Cirilla Fiona Elen Riannon, królowa Cintry, księżna Brugge i diuszesa na Sodden, dziedziczka Inis Ard Skellig i Inis An Skellig, suzerenka Attre i Abb Yarra!

Wszystkie oczy zwróciły się ku drzwiom, w których stanęła wysoka i dostojna Stella Congreve, hrabina Lid-dertal. Zaś u boku hrabiny szła właścicielka wszystkich wymienionych przed momentem imponujących tytułów. Szczupła, jasnowłosa, niezwykle blada, lekko zgarbiona, w długiej błękitnej sukience. W sukience, w której najwyraźniej czuła się nieswojo i źle.

Emhyr Deithwen wyprostował się na tronie, a dworacy natychmiast zgięli się w ukłonach. Stella Congreve niezauważalnie popchnęła jasnowłosą dziewczynę, obie defilowały wzdłuż szpaleru kłaniających się arystokratów, przedstawicieli pierwszych rodów Nilfgaardu. Dziewczyna kroczyła sztywno i niepewnie. Potknie się, pomyślała hrabina.

Cirilla Fiona Elen Riannon potknęła się.

Nieładna i chuderlawa, pomyślała hrabina, zbliżając się do tronu. Niezgrabna, a do tego wszystkiego mało rozgarnięta. Ale zrobię z niej piękność. Zrobię z niej królową, Emhyr, tak jak rozkazałeś.

Biały Płomień Nilfgaardu przyglądał się im z wysokości swego tronu. Jak zwykle, oczy miał lekko zmrużone, na wargach tańczył mu cień drwiącego uśmieszku.

Królowa Cintry potknęła się po raz wtóry. Imperator oparł łokieć na poręczy tronu, dotknął dłonią policzka. Uśmiechał się. Stella Congreve była już na tyle blisko, by rozpoznać ten uśmiech. Zmartwiała z przerażenia. Coś jest nie tak, pomyślała ze zgrozą, coś jest nie tak. Polecą głowy. Na Wielkie Słońce, polecą głowy…

Odzyskała przytomność umysłu, ukłoniła się, zmuszając do dygnięcia również dziewczynę.

Emhyr var Emreis nie wstał z tronu. Ale skłonił lekko głowę. Dworacy wstrzymali oddech.

— Królowo — przemówił Emhyr. Dziewczyna skurczyła się. Imperator nie patrzył na nią. Patrzył na zgromadzoną na sali szlachtę.

— Królowo — powtórzył. - Szczęśliwy jestem, mogąc powitać cię w moim pałacu i w moim państwie. Ręczę ci cesarskim słowem, że bliski jest dzień, w którym wszystkie należne tytuły powrócą do ciebie wraz z ziemiami, które są twym prawnym dziedzictwem, które legalnie i niezaprzeczalnie ci przynależą. Uzurpatorzy, którzy panoszą się w twych włościach, wszczęli ze mną wojnę. Zaatakowali mnie, głosząc przy tym, że bronią twoich praw i sprawiedliwych racji. Niech tedy cały świat dowie się, że to do mnie, nie do nich, zwracasz się o pomoc. Niech cały świat dowie się, że tu, w moim państwie, zażywasz przysługującej suzerence czci i królewskiego imienia, podczas gdy wśród mych wrogów byłaś jedynie wygnańcem. Niech cały świat wie, że w moim państwie jesteś bezpieczna, podczas gdy moi wrogowie nie tylko odmawiali ci korony, ale i usiłowali nastawać na twe życie.

Wzrok cesarza Nilfgaardu zatrzymał się na posłach Esterada Thyssena, władcy Koviru, i na ambasadorze Niedamira, króla Ligi z Hengfors.

— Niech cały świat pozna prawdę, a w tej liczbie i królowie, którzy zdawali się nie wiedzieć, po czyjej stronie jest słuszność i sprawiedliwość. I niech cały świat dowie się, że pomoc będzie ci dana. Twoi i moi wrogowie zostaną pokonani. W Cintrze, w Sodden i Brugge, w Attre, na Wyspach Skellige i u ujścia Yarry znów zapanuje pokój, a ty zasiądziesz na tronie ku radości twych ziomków i wszystkich miłujących sprawiedliwość ludzi.

Dziewczyna w błękitnej sukience opuściła głowę jeszcze niżej.

— Zanim to się stanie — podjął Emhyr — będziesz w mym państwie traktowana z należnym ci szacunkiem, przeze mnie i przez wszystkich moich poddanych. A ponieważ w twoim królestwie wciąż jeszcze gorzeje płomień wojny, w dowód czci, szacunku i przyjaźni Nilfgaardu nadaję ci tytuł princessy Rowan i Ymlac, pani na zamku Darń Ro-wan, dokąd udasz się teraz, by oczekiwać nadejścia spokojniejszych, szczęśliwszych czasów.

Stella Congreve opanowała się, nie pozwoliła, by na jej twarzy zagościł choćby ślad zdziwienia. Nie zatrzyma jej przy sobie, pomyślała, wysyła ją do Darń Rowan, na koniec świata, tam gdzie sam nigdy nie bywa. Najwyraźniej nie ma zamiaru zalecać się do tej dziewczyny, nie myśli o szybkim ożenku. Najwyraźniej nie chce jej nawet widywać. Dlaczego więc pozbył się Dervli? O co tutaj chodzi?

Otrząsnęła się, szybko chwyciła princessę za rękę. Audiencja była skończona. Gdy wychodziły z sali, cesarz nie patrzył na nie. Dworacy kłaniali się.

Gdy wyszły, Emhyr var Emreis zarzucił nogę na oparcie tronu.

— Ceallach — powiedział. - Do mnie. Seneszal zatrzymał się w nakazanej ceremoniałem odległości od władcy, zgiął się w ukłonie.

— Bliżej — powiedział Emhyr. - Podejdź bliżej, Ceallach. Będę mówił cicho. A to, co powiem, przeznaczone jest wyłącznie dla twoich uszu.

— Wasza wysokość…

— Co jeszcze przewiduje się na dzisiaj?

— Przyjęcie listów uwierzytelniających i udzielenie formalnego exequatur posłowi króla Esterada z Koviru — wyrecytował szybko seneszal. - Mianowanie namiestników, prefektów i palatynów w nowych Prowincjach i Palatynatach. Zatwierdzenie tytułu hrabiowskiego i apana-ży dla…

— Posłowi udzielimy exequatur i przyjmiemy go na prywatnej audiencji. Pozostałe sprawy na jutro.

— Tak jest, wasza wysokość.

— Zawiadom wicehrabiego Eiddon i Skellena, że natychmiast po audiencji ambasadora mają się stawić w bibliotece. Sekretnie. Ty także się tam stawisz. I przyprowadzisz tego waszego głośnego maga, tego wróżbitę… Jak mu tam?

— Karthisius, wasza wysokość. Mieszka w wieży za miastem…

— Nie interesuje mnie jego mieszkanie. Poślesz po niego ludzi, mają go dostarczyć do moich komnat. Po cichu, bez rozgłosu, sekretnie.

— Wasza wysokość… Czy to rozsądne, aby ten astrolog…

— Wydałem rozkaz, Ceallach.

— Tak jest.

Nim minęły trzy godziny, wszyscy wezwani spotkali się w cesarskiej bibliotece. Wezwanie nie zdziwiło Yattiera de Rideaux, wicehrabiego Eiddon. Yattier był szefem wywiadu wojskowego. Emhyr wzywał Yattiera bardzo często — w końcu trwała wojna. Wezwanie nie zdziwiło też Stefana Skellena, zwanego Puszczykiem, pełniącego przy imperatorze funkcję koronera, specjalisty od służb i zadań specjalnych. Puszczyka nigdy nic nie dziwiło.

Trzecia wezwana osoba była natomiast niezmiernie zdziwiona wezwaniem. Tym bardziej że to do niej cesarz zwrócił się najpierw.

— Mistrzu Xarthisius.

— Wasza cesarska mość…

— Muszę ustalić miejsce pobytu pewnej osoby. Osoby, która zaginęła lub jest ukrywana. Może uwięziona. Czarodzieje, którym to już kiedyś zlecałem, zawiedli. Podejmiesz się?

— W jakiej odległości znajduje się… może się znajdować ta osoba?

— Gdybym wiedział, nie potrzebowałbym twoich guseł.

— Proszę o wybaczenie, wasza cesarska wysokość… - zająknął się astrolog. - Rzecz w tym, że duża odległość utrudnia astromancję, praktycznie wyklucza… Hem, hem… A jeśli ta osoba znajduje się pod magiczną protekcją… Mogę spróbować, ale…

— Krócej, mistrzu.

— Potrzebuję czasu… I komponentów do zaklęć… Jeśli koniunkcja gwiazd będzie pomyślna, to… Hem, hem… Wasza cesarska wysokość, to, o co prosicie, to rzecz niełatwa… Potrzebuję czasu…

Jeszcze chwila, a Emhyr każe go wbić na pal, pomyślał Puszczyk. Jeśli czarownik nie przestanie bełkotać…

— Mistrzu Karthisius — przerwał imperator niespodziewanie grzecznie, wręcz łagodnie. - Będziesz miał do dyspozycji wszystko, czego ci potrzeba. Również czas. W granicach rozsądku.

— Zrobię, co w mej mocy — oświadczył astrolog. - Ale będę mógł ustalić jedynie przybliżoną lokalizację… To znaczy rejon lub radius…

— Co?

— Astromancja… — zająknął się Xarthisius. - Przy dużych odległościach astromancja pozwala tylko na lokalizowanie przybliżone… Bardzo przybliżone, z dużą tolerancją… Z bardzo dużą tolerancją. Doprawdy, nie wiem, czy zdołam…

— Zdołasz, mistrzu — wycedził imperator, a jego ciemne oczy zabłysły złowróżbnie. - Jestem pełen wiary w twoje zdolności. A co do tolerancji, to im twoja będzie mniejsza, tym moja będzie większa.

Xarthisius skurczył się.

— Muszę znać dokładną datę urodzenia tej osoby — wy-bąkał. - W miarę możliwości, co do godziny… Cenny byłby też jakiś przedmiot, który do tej osoby należał…

— Włosy — powiedział cicho Emhyr. - Czy włosy mogą być?

— Oooo! — poweselał astrolog. - Włosy! To znacznie ułatwi… Ach, gdybym jeszcze mógł mieć kał albo mocz…

Oczy Emhyra zwęziły się niebezpiecznie, a mag skurczył się i zgiął w niskim ukłonie.

— Uniżenie przepraszam waszą cesarską mość… - zastękał. - Proszę wybaczenia… Rozumiem… Tak, włosy wystarczą… W zupełności wystarczą… Kiedy będę mógł je otrzymać?

— Jeszcze dziś będą ci dostarczone razem z datą i godziną urodzenia. Mistrzu, nie zatrzymuję cię dłużej. Wracaj do twej wieży i zacznij śledzić konstelacje.

— Niech Wielkie Słońce ma w opiece waszą cesarską…

— Dobrze, dobrze. Możesz odejść.

Teraz my, pomyślał Puszczyk. Ciekawe, co nas czeka.

— Każdego — powiedział powoli imperator — kto piśnie słowo o tym, co będzie tu za chwilę powiedziane, czeka ćwiartowanie. Vattier!

— Słucham, wasza wysokość.

— Jaką drogą dotarła tu… ta princessa? Kto był w to zaangażowany?

— Od twierdzy Nastrog — zmarszczył czoło szef wywiadu — konwojowali jej wysokość gwardziści dowodzeni przez…

— Nie o to pytam, do diabła! Skąd dziewczyna wzięła się w Nastrogu, w Verden? Kto dostarczył ją do twierdzy? Kto jest tam obecnie komendantem? Czy to ten, od którego pochodził meldunek? Godyvron jakiś tam?

— Godyyron Pitcairn — powiedział szybko Vattier de Rideaux. - Był oczywiście poinformowany o misji Rience'a i grafa Cahira aep Ceallach. Trzy dni po wydarzeniach na wyspie Thanedd zjawiło się w Nastrogu dwóch ludzi. Dokładniej: jeden człowiek i jeden półkrwi elf. To oni, powołując się na polecenia Rience'a i grafa Cahira, przekazali Godyyronowi princessę.

47
{"b":"88197","o":1}